Recenzja filmu: „Pan T.”, reż. Marcin Krzyształowicz
Losy pana T. stają się metaforą doświadczeń całego pokolenia artystów zmuszonych do wyboru między serwilizmem a egzystencją na skraju nędzy.
Losy pana T. stają się metaforą doświadczeń całego pokolenia artystów zmuszonych do wyboru między serwilizmem a egzystencją na skraju nędzy.
Ukrytym bohaterem filmu jest wiecznie udoskonalany mechanizm szczucia. Pętla, na której chce się powiesić ofiarę.
„Koty” Tima Hoopera są popisem scenograficznej inwencji i przede wszystkim choreograficznej precyzji, boleśnie przypominających, że to opowieść o niczym.
Autorskie podsumowanie 2019 roku w kinie światowym.
Autorskie podsumowanie 2019 roku w polskim kinie.
Pisanie o nowych „Gwiezdnych wojnach” jest podwójnie trudne. Po pierwsze, trzeba jakoś unikać spoilerów. Po drugie, nad filmem „Skywalker. Odrodzenie” lepiej się zbyt długo nie zastanawiać, bo można sobie szybko zepsuć zabawę.
To zachowawcza kontynuacja jednego z największych przebojów kinowych XXI w. Elsa, Anna, Olaf i reszta powracają, a jedyną nową jakością okazuje się dużo bogatsza warstwa muzyczna.
Głęboka, ponadczasowa przypowieść o przemijaniu i mocy odradzania.
Egzystencjalna tragikomedia, jakiej mało kto się spodziewa.
Przeciętny kryminał stawiający pod pręgierzem zblatowanie szarej strefy, biznesu oraz władzy.
Kino wielokrotnie próbowało mierzyć się z tematem fanatyzmu religijnego.
To już w amerykańskim kinie było, ale nie w aż tak boleśnie prawdziwym ujęciu.
Wysmakowany, wielowymiarowy dramat egzystencjalny.
Mimo skomplikowanej dramaturgii wszystko jest tu dojmująco prawdziwe, głęboko przemyślane, perfekcyjnie wykonane i wstrząsająco aktualne.
Świetnie wyreżyserowany, znakomicie zagrany dramat sensacyjno-społeczno-obyczajowy.
Film może być komentarzem do dzisiejszej sytuacji w Wielkiej Brytanii.
Nowy film Loacha nie jest aż tak emocjonalnie poruszający jak „Ja, Daniel Blake”, chociaż też idealnie trafia w swój czas.
Najgorszym prezentem dla filmowców może się okazać życie będące tzw. gotowym scenariuszem.
Dreszczowiec pełną gębą. I chociaż Oscara z tego nie będzie, przyjemność gwarantowana.
Ambitny debiut reżyserski Piotra Subbotki stawia widzom bardzo wysokie wymagania, chociaż maniacy Davida Lyncha bez trudu rozpoznają tu znajome klimaty.