Recenzja filmu: „W labiryncie (L’uomo del labirinto)”, reż. Donato Carrisi
Za porażkę tego ambitnego projektu odpowiada pozbawiony słuchu i wizualnej śmiałości reżyser Donato Carrisi.
Za porażkę tego ambitnego projektu odpowiada pozbawiony słuchu i wizualnej śmiałości reżyser Donato Carrisi.
Spełniony amerykański sen Pin-Juia okazuje się sumą niepowodzeń i życiowych porażek.
Wartością filmu jest znakomita rola Kristen Stewart.
Mistrzowska gra odtwórców głównych ról, uhonorowanych w obu kategoriach aktorskich na ubiegłorocznym festiwalu w Berlinie.
Przypadkowa zbrodnia odsłania głęboko skrywane sekrety mieszkańców miasta.
Diop rewelacyjnie żongluje konwencjami, miesza i łączy pola interpretacyjne, dając ogromną satysfakcję złaknionemu oryginalności widzowi.
Historia pokazana w „Bankierze” wydarzyła się naprawdę.
Oryginalności spodziewać się nie należy, ale na dwie godziny bezpretensjonalnej rozrywki wystarcza.
W tym mrocznym i dość nietypowym dramacie rodzinnym rozgrywającym się na obrzeżach Tajpej fabuła wydaje się podążać w wielu kierunkach.
Nakręcony w konwencji kina drogi, przypomina najwybitniejsze osiągnięcia rumuńskiej nowej fali.
Świetny dokument Andrew Rossiego skupia się na Stanach Zjednoczonych i polityce, jednak problem fake newsów infekujących społeczeństwa jest globalny, tak jak globalne są media społecznościowe, które są rozsadnikiem tej zarazy, i dotyczy wszystkich dziedzin, ze szczepionkami i koronawirusem włącznie.
Klasyczna powieść Herberta George’a Wellsa posłużyła jako punkt wyjścia dla kina grozy czasów #MeToo.
Las, w którym straszy i giną młodzi ludzie, to metafora zdegenerowanego kraju rządzonego przez dwa bliźniacze potwory.
W losach księdza Jana Ziei odbija się cała współczesna historia Polski.
Bossowie we Włoszech otoczeni są legendą. Sami siebie uważają za bogów. Film stara się tę legendę zburzyć.
„Emma.” ma wdzięk i lekkość powieściowego oryginału, ale jest jednocześnie dopasowana do potrzeb współczesnej widowni.
Opowieść o potrzebie bliskości i uczciwości wobec samego siebie ma w przepełnionych fałszem czasach szczególną wartość.
„Naprzód” został zrealizowany według sprawdzonego wzorca: jest emocjonujący, zabawny i kiedy trzeba wzruszający.
W dystopijnym thrillerze Jana Komasy chyba najbardziej przerażające jest to, że ukazana w nim apokalipsa nie odbiega zbytnio od codzienności.
Kręcone z bezsilnie zaciśniętymi pięściami, ale dumnie podniesioną głową.