W wywiadzie dla „Vivy!” Anne Applebaum, amerykańska dziennikarka, żona ministra Sikorskiego, na pytanie, co ją najbardziej w Polsce śmieszy, odpowiada: „Zabawne jest to, że ludzie dużo mówią o ciśnieniu atmosferycznym i o tym, jak wpływa na ich samopoczucie. Jeśli ktoś ma z czymkolwiek problem, to jest to wina ciśnienia. Ciągle słyszę w radiu, że dzisiaj rano jest wysokie ciśnienie i będziemy w dobrym humorze lub odwrotnie”.
Internautka Burza na meteorologia. fora.pl – jednej z niezliczonych stron poświęconych pogodzie – przyznaje, że poważnie zainteresowała się meteorologią „po huraganie, który nawiedził Polskę i pozbawił życia wiele osób”. Meteopata zdradza, że gdy szedł raz do przedszkola, była straszna burza i oberwanie chmury, „w pewnej chwili zobaczyłem piorun uderzający w huśtawkę na placu zabaw i myślę, że ta właśnie chwila sprawiła, że się zainteresowałem meteorologią”. Lukasz1992 zajął się tą tajemną nauką po burzy z gradobiciem. „Później moje zainteresowania pogodą umocniły burze w 2007 r., gdy piorun uderzył 30 metrów ode mnie w urząd skarbowy, a serce waliło mi jak oszalałe. Jeszcze bardziej zainteresowałem się po przejściu najgwałtowniejszej burzy, jaką widziałem 20 sierpnia w Raciborzu (błyskało się co 2 sekundy), a jeden piorun uderzył w nowo wybudowany supermarket Kaufland, mam tu na myśli piorunochron”.
Rafi nie kryje, że „Każdy szanujący się, wykształcony człowiek ma leksykon meteorologiczny pod ręką”.
My meteopaci
Jak wiadomo, istnienie pogody jest konieczne do sporządzania prognoz pogody, a analiza prognoz pogody to jedna z narodowych pasji.
Dawniej Polak śledził i analizował prognozy pogody głównie w okresie urlopowym. Chodziło przy tym tylko o informacje ogólne, np. jaka będzie temperatura i czy spadnie deszcz (latem) lub śnieg (zimą). Obecnie, kiedy zjawiska atmosferyczne (może pod wpływem rzekomego ocieplenia klimatu) stały się bardziej dynamiczne, szanujący się Polak uważnie obserwuje prognozy pogody przez cały rok. Prognozy te media produkują przez całą dobę bez opamiętania, co kilkanaście minut, miliony rodaków, dzięki nowym narzędziom komunikacji, porównują je ze sobą, dyskutują o nich w pracy, w domu i wyciągają odpowiednie wnioski. Na ogół pochmurne.
Z obliczeń klimatologów wynika, że średnie zachmurzenie w Polsce wynosi 65 proc., a w Europie Zachodniej 50–55 proc. Dni pochmurnych, kiedy nie widać nieba, jest ok. 160 w roku; pogodnych, kiedy zakryta jest 1/5 nieba – mamy 20–30. Panuje więc przekonanie, że również nasz charakter narodowy – np. w porównaniu z takimi południowcami – jest wyraźnie niedoświetlony, a nawet przewiany.
Dzięki serwisom pogodowym Polak dowiaduje się nie tylko, jaka jest pogoda, ale również, jak się czuje. Tu nieoceniony jest tzw. biomet, który może być korzystny, niekorzystny lub obojętny. Ów naukowo wyglądający wskaźnik określa wpływ pogody na organizm: jeśli pogoda jest ładna, to dobrze, jeśli brzydka, to niedobrze. Kiedy np. 11 lipca br. czyta Prognozę Zdrowia na meteoprog.pl, czuje się nie najlepiej, ponieważ „pogoda będzie niekomfortowa, a deszcze i wahania temperatury mogą powodować zaburzenia układu sercowo-naczyniowego i odpornościowego. Taka pogoda może się stać przyczyną przeziębienia i zaostrzenia przewlekłych chorób układu oddechowego i układu mięśniowo-szkieletowego człowieka”. Co więcej, „uczuleni na zmianę pogody mogą odczuć bóle głowy, brak sił, zmęczenie, bezsenność i drażliwość”. Prognoza zapewnia co prawda, że już 13 lipca „pogoda będzie sprzyjać dobremu samopoczuciu”, ale przed obolałym Polakiem staje pytanie, co zrobić, żeby jakoś do tego dnia dotrwać.
Biometeorolog Barbara Wojtach z Zespołu Prognoz Biometeorologicznych IMGiW zapewnia, że celem przygotowanych przez nią prognoz nie jest straszenie Polaków. Chodzi po prostu o dostarczenie przydatnych informacji osobom wrażliwym na aurę, czyli tzw. meteoropatom lub meteopatom (zdaniem jednego z portali aż dwie trzecie mieszkańców miast i połowa mieszkańców wsi to osoby „chore na pogodę”).
– Meteopatia nie jest chorobą, to po prostu relacja między organizmem a zmieniającym się środowiskiem. Pogoda jest pierwszym diagnostą ostrzegającym, że coś z nami może być nie tak. Duże wahania pogody ujawniają słabości organizmu, których często nie jesteśmy nawet świadomi. Im organizm bardziej osłabiony, np. niezdrowym trybem życia, tym mniej sprawny ma mechanizm dostosowywania się do panującej pogody. Zdrowy organizm powinien bez trudu poradzić sobie z każdą pogodą – tłumaczy Wojtach.
Wrażenie „choroby na pogodę” może pogłębiać to, że pogodowa huśtawka często powoduje zaostrzenie przewlekłych stanów chorobowych. Zagrożone bywają zwłaszcza osoby cierpiące na choroby układu krążenia, oddechowego, trawiennego i nerwowego. Jeśli dolegliwości te nie są bardzo poważne, to po ustaniu negatywnych bodźców i ustabilizowaniu się pogody organizm wraca do normy i dolegliwości ustępują.
Panią Wojtach trochę martwi to, że z wielu serwisów pogodowych opracowywanych na podstawie prognoz IMGiW wynika, iż polska pogoda jest nieatrakcyjna i przez większą część roku szkodliwa dla zdrowia. – Owszem, zdarza się, że bywa ona groźna, ale poza tym w Polsce mamy naprawdę wspaniały klimat i piękną pogodę. Dlatego powinniśmy więcej o tym mówić, a nie straszyć – apeluje.
Psycholog prof. Janusz Czapiński też uważa, że w polskim klimacie „nie ma niczego przeklętego”, a „meteopatia jest przereklamowana”, bo jesteśmy obecnie bardziej wyczuleni w sprawie własnego samopoczucia, a wiele osób dopiero po zapoznaniu się z pogodą określa, jak się będą dzisiaj czuły.
SP-10 nie odpowiada
Polak – generalnie nieufny wobec tego, co widzi dookoła siebie – rzadko zadowala się prymitywną obserwacją pogody, dokonaną przez okno mieszkania (wskazującą np. na to, że leje i jest zimno). Po wyjrzeniu przez okno dowiaduje się co prawda, że za oknem leje i jest zimno, ale wciąż nie wie, jaka jest pogoda. Dowie się tego dopiero z prognoz informujących go, że istotnie ma lać i być zimno. Ważna jest informacja, ile litrów wody spadło lub spadnie na metr kwadratowy (np. na południu Polski) i czy nie dojdzie tam przypadkiem do lokalnych podtopień lub przynajmniej poważnej groźby takowych.
Krzepiącym zjawiskiem jest rosnąca liczba Polaków, badająca zjawiska pogodowe za pomocą własnych urządzeń. Szczególnie popularna jest osobista stacja meteorologiczna SP-10 w cenie 105–130 zł, która mierzy temperaturę, ciśnienie i wilgotność wewnątrz i na zewnątrz pomieszczenia. Badania te są niekiedy utrudnione ze względu na problemy z uruchomieniem sprzętu. Na meteorologia.fora.pl Wizard donosi, że kupił stację SP-10, która wygląda na nieskalibrowaną. „Położyłem ją na oknie (9 piętro) w czasie ulewy i wilgotność miałem 70 proc., potem w nocy 73 proc. przy temperaturze 21 stopni, a w dzień przy 30 stopniach 40–45 proc. Czy to nie za mało o jakieś 15 proc.?”. „Także kupiłem SP-10 i wilgotność na dworze (okolice Torunia) mam non stop 90 proc. Dziwne” (Piotrulex).
„Czy ktoś może mi objaśnić wykres historii ciśnienia? Czy zawsze ma tak migać? (Agata)”. „U mnie historia ciśnienia też miga” przyznaje Totek i pyta, czy można tak ustawić, żeby pokazywało i nie migało. Kindred, który ma SP-10 od niedawna i też mu ciśnienie ciągle miga, informuje, że napisał mejla do importera, a importer odpisał, że ma ciągle migać. „I jeszcze jedno: 30 metrów zasięgu czujnika to moim zdaniem lekka przesada. Z własnej obserwacji widzę, że 15 metrów to max, dalej stacja nie widzi. No, chyba że u mnie jest coś nie tak ze stacją albo z czujnikiem”.
Polak, który nie posiada jeszcze swojej SP-10, aktualnej prognozy może wysłuchać w radiu, może ją też obejrzeć w telewizji, Internecie, a w ostateczności zamówić esemesem. Niestety, cieszące się olbrzymim zainteresowaniem prognozy radiowe i telewizyjne nie mają dobrej opinii wśród bardziej wyrafinowanych miłośników prognoz w Polsce.
„Moim zdaniem są strasznie niedokładne i robione byle jak” ubolewa Chmura na meteorologia.fora.pl. Zgadza się z nią Meteo, a Doktor Robotnik prosi, żeby o prognozach TV nawet mu nie wspominać, bo to jedna wielka beznadzieja i żenada. „Ostatnio w TVN Meteo pokazywali wielki system chmur nad Polską i się tym podniecali, tylko nie zwrócili uwagi, że to są zdjęcia robione z meteosata w podczerwieni i były niczym innym jak skrajnie wychłodzonymi chmurami cirrus i cirrostratus. Jak to ma być wielki zespół chmur, to ja im współczuję”.
Doktora Robotnika denerwuje, że w telewizyjnych prognozach zwraca się uwagę na ubiór i uczesanie pani lub pana Pogodynki, a nie na treść, jaką się wypowiada do kamery. „Traktują ludzi jak niedorozwojów, niedawno chciało mi się śmiać, jak pan prezenter tłumaczył, co to jest inwersja (w związku z prognozą dla narciarzy) i w końcu stwierdził, że to szalenie skomplikowane”.
Szkiełko czy oko
Nieco bardziej wyrobiony miłośnik pogody wcześniej czy później musi sięgnąć do oferty Internetu, chociaż, jak się okazuje, jakość niektórych tamtejszych serwisów także pozostawia sporo do życzenia. „Przykład: w środę 25 stycznia według prognoz serwisu Twoja Pogoda (mapy frontów) miał przejść niż nad wschodnią Polską. Przeszedł, ale nad Bałtykiem i popłynął w stronę Niemiec, w Polsce nie dał opadów” ironizuje Meteo.
Internet to niewyczerpane źródło wiedzy o pogodzie. Każdy duży portal ma własną stronę pogodową, a na niej wszystkie niezbędne dane, takie jak: aktualna temperatura w kraju i za granicą (dzień, noc), prognoza na najbliższe godziny, prognoza dobowa, prognoza na kolejne dni, prognoza długoterminowa, aktualne zdjęcia ilustrujące usytuowanie frontów atmosferycznych, mapa temperatur wody w Bałtyku, mapy ciśnienia, mapy zagrożenia pyłkami traw, drzew i krzewów, prognozy dla kurortów, ciekawe zagadki i quizy pogodowe (np. typu sprawdź swoją znajomość pogody mijającego tygodnia i pytanie: skąd nadszedł front atmosferyczny... zaznacz odpowiedź) oraz relacje wideo z ostatnich burz, ulew, huraganów i trąb powietrznych.
W specjalistycznym serwisie TVN Meteo można znaleźć blogi popularnych prezenterów pogody, rubryki Meteo Maniak, Cegiełka Zdrowia, Dobre Klimaty oraz encyklopedię pogody, a w niej odcinki poświęcone takim tematom, jak pył wulkaniczny, mgła, „zimni ogrodnicy”, tornada, termoregulacja człowieka, mikroklimat jaskiń, cyrkulacja atmosfery, a nawet pogoda na innych planetach. W zeszłym, powodziowym roku na czynniki pierwsze rozbierany był i dyskutowany w niezliczonych wpisach tzw. niż genueński, wyjątkowo wredny typ, zaczynający się gdzieś nad Irlandią, przechodzący nad Morze Śródziemne, tam zasysający potworne ilości wody, które wylewa nad środkową Europą, a w dodatku zostaje na dłużej, blokowany przez wschodnie wyże.
O tym, że pogoda stała się zjawiskiem szalenie złożonym i obecnie nie jest taka sama dla każdego, świadczą oddzielne serwisy pogodowe (krótko-, średnio- i długoterminowe) dla kierowców, plażowiczów, biegaczy, żeglarzy, narciarzy, grzybiarzy, pilotów, alergików, astmatyków, rolników, ogrodników oraz turystów wybierających się w góry lub do nadmorskich kurortów rozrzuconych po całej kuli ziemskiej. Na stronach, na których te prognozy się znajdują, są także setki linków do innych stron (polskich i światowych), szeroko informujących o temperaturze, wilgotności, nasłonecznieniu i strukturze opadów w dowolnym punkcie Ziemi, a także pozwalających zorientować się w lipcowym rozkładzie wiatrów w Ameryce Północnej, występowaniu rosy w Australii czy prądach strumieniowych w Ameryce Środkowej.
O dużym zainteresowaniu zjawiskiem pogody świadczą ciekawe dyskusje. Ważną kwestię stawia Maja, która chce obliczyć odległość burzy na podstawie grzmotu: „Wiem, że liczy się czas od błysku pioruna do grzmotu, ale co z tym dalej?”. „Policz, ile sekund upłynęło od błysku do usłyszenia grzmotu, i przemnóż przez 340 (prędkość rozchodzenia się dźwięku w powietrzu wynosi 340 m/s). Wynik otrzymasz w metrach” – radzi Magon.
Letki zgadza się z tym, ale zwraca uwagę na konieczność uwzględnienia drogi, jaką pokonał dźwięk w czasie drogi światła. „Jeżeli czas między błyskiem a piorunem wynosi 15 sekund, to 340 razy 15 = 5100 metrów, z tym, że teraz trzeba obliczyć stosunek prędkości światła do prędkości dźwięku” (tu następują skomplikowane obliczenia, w wyniku których Letkiemu wychodzi 5100,00578).
Zachodzi pytanie, czy konieczność prowadzenia tak skomplikowanych obliczeń, a także czytania setek prognoz, porównywania ich ze sobą oraz konfrontowania ich ze wskazaniami własnej stacji meteorologicznej SP-10 nie sprawi, że Polak w ogóle zrezygnuje z patrzenia przez okno, a nawet z osobistego kontaktu z pogodą. Na pogodowym blogu Michalina pyta, czy niekorzystny biomet może uzasadniać nieobecność w pracy, na co Sąsiad odpowiada, że Polacy zawsze usiłują zrzucić winę na kogoś lub na coś, jeśli im się czegoś nie chce.