Zaróbmy jeszcze więcej
Recenzja filmu: "Zaróbmy jeszcze więcej", reż. Erwin Wagenhofer
Austriacki dokument „Zaróbmy jeszcze więcej" moralno-intelektualny postęp ludzkości przekreśla - ukazuje naszą cywilizację przeoraną zastraszającą ilością mało konstruktywnych działań, obliczonych na nabicie kabzy i pryśnięcie.
Nauki o społeczeństwie zakładają optymistycznie, że tzw. umowa społeczna powstała, bo ludzie jej pożądali. Chcieliśmy państwa, prawnych regulacji, powszechnych zasad, ogólnie uznanych środków płatniczych. Dzisiaj, patrząc na chaos wywołany przez ową pożądliwość, pozostaje spytać: co nam strzeliło do głowy? I co z nami jest nie tak, że brniemy dalej w tę pułapkę fikcji? Erwin Wagenhofer, reżyser „Zaróbmy...", przyjrzał się współczesnej ekonomii, rządzącej się prawami dżungli. Na tapetę wziął chwytliwe bankowe hasło „niech twoje pieniądze pracują za ciebie". Wychodząc z założenia, że pieniądze pracować nie mogą (robią to zawsze ludzie, maszyny bądź zwierzęta), nakręcił film punktujący dwulicowe praktyki światowej polityki finansowej.
„Zaróbmy jeszcze więcej" podąża śladami naszych pieniędzy. Myślimy, że są skumulowane na bankowych kontach, a tak wcale nie jest, bo te - jako niestrudzeni wędrowcy globalizacji - pokonują tysiące wirtualnych kilometrów. Po drodze wykorzystywane są w praktykach niemieszczących się w przeciętnej głowie. I tak wydobywane rękoma Afrykańczyków w Ghanie złoto trafia do Szwajcarii, gdzie jest konsekwentnie dzielone: 3 proc.wraca do Afryki, resztę przejmuje Zachód. W Indiach, kraju podobno rozwijającym się i będącym przyszłością przemysłu lotniczego, miliony ludzi to głodujący nędzarze bez dachu nad głową. Po ulicach Wiednia jeździ tramwaj, który miasto z niejasnych powodów odsprzedało amerykańskiej firmie i dzisiaj płaci krocie, by z pojazdu Austriacy mogli korzystać. Przez Hiszpanię przetacza się „cementowe tsunami" - na Costa del Sol stawiane są nielegalne kompleksy mieszkalne. Tylko po to, by inwestorom cofnięto pozwolenie na budowę i wypłacono wielomilionowe odszkodowania. Wyspa Jersey, zdaniem bankowców, jest rajską pralnią pieniędzy.
Wszystko to, czego dowodzi film, byłoby nierealne bez nas, a konkretnie - bez obracania pieniędzmi z naszych kont. Jesteśmy więc nie mającą o niczym pojęcia bezwiedną maszyną na usługach wielkiej finansjery, stanowiącej niespełna 3 proc. ludzkości. Możemy to zmienić? Raczej nie. Mikrusami, czyli nami, nikt się nie przejmuje, a od uciszania większych graczy są „fachowcy", np. ekonomiczni mordercy. W filmie Wagenhofera jeden z nich mówi jasno, dlaczego Saddam Husajn musiał zginąć: nie dał się przekupić. Gdyby uległ USA, w Iraku nie byłoby wojny, a dyktator rządziłby do dziś.
„Zaróbmy..." pozostawia wiele miejsca na refleksję. Prywatyzacja, korupcja czy globalizacja widziane są tu oczyma i światowych bogaczy, i ludzkich mas. Dzięki temu prostemu, acz trafnemu zabiegowi obraz uzmysławia, że proces ekonomiczny konsekwentnie zubaża ubogich i wzbogaca bogaczy.
Film dla wszystkich, którzy chcą wiedzieć, jak kupić głos w ONZ, wykręcić się z podpisania protokołu z Kioto czy zagłodzić Afrykańczyków i zmusić ich do inwazji na Europę. Chcących wiedzieć więcej odsyłam do inspirowanej filmem książki Caspara Dohmena „Let's Make Money - Co banki robią z naszymi pieniędzmi?".