Potężna Rzeczpospolita w drugiej połowie XVII w. wychodziła z potopu szwedzkiego, wojen z Moskwą, Kozakami, Węgrami bardzo okaleczona. Jan II Kazimierz Waza nie był królem na miarę dramatycznych czasów, w jakich znalazła się Polska. Wręcz przeciwnie, wielu historyków zauważa, że bezpośrednio doprowadził do wielu politycznych i militarnych kryzysów, pomimo męstwa wykazywanego na polach bitew. Przemożny wpływ wywierały nań wyraźne epizody depresji – objawiające się nie tylko licznymi zaniedbaniami, ale również pychą i notorycznym obrażaniem się. Poza tym w latach 1660–1667 pole politycznych działań oddał całkowicie swej energicznej małżonce rodem z Francji Ludwice Marii Gonzadze, zgodnie określanej jako „przewrotna i sprytna pani”.
Po klęskach i wyniszczeniach potopu reformy państwa stały się koniecznością. Szlachta była im przeciwna. Profetyczna była mowa króla na sejmie 9 lipca 1661 r.: „Moskwa i Ruś odwołają się do ludów jednego z niemi języka i Litwę dla siebie przeznaczą. Granice Wielkopolski staną otworem dla Brandenburczyka, a przypuszczać należy, iż o całe Prusy certować chce... Wreszcie Dom Austriacki, spoglądający łakomie na Kraków, nie opuści dogodnej dla siebie sposobności i przy powszechnym rozrywaniu państwa nie wstrzyma się od zaboru”.
Niestety, konflikty w Rzeczpospolitej wywoływał sam król. Zniechęcał do siebie nie tylko magnatów, ale i sam nadzwyczaj łatwo zniechęcał się do władzy. Relacje francuskie wskazują, że przygnębiony król polski mówił wprost, że z ochotą porzuci koronę, by oddać się przyjemnościom życia prywatnego.