USA zaatakowały bazę wojsk Asada. To odwet za „użycie broni chemicznej” w Chan Szajchun
W piątek nad ranem Stany Zjednoczone zaatakowały bazę lotnictwa syryjskiego reżimu w al-Shajrat w prowincji Homs.
Wystrzelono 59 pocisków samosterujących Tomahawk. Decyzję o ataku podjął prezydent Donald Trump. To odpowiedź na użycie broni chemicznej w mieście Chan Szajchun (zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci), o które Waszyngton oskarżył prezydenta Syrii, Asada.
Trump wezwał też inne państwa do przyłączenia się do USA i położenia kresu rozlewowi krwi w Syrii. Poparcie już zadeklarował Izrael.
Atak w Chan Szajchun
Zaledwie tydzień temu Rex Tillerson, szef amerykańskiej dyplomacji, deklarował, że Ameryka nie będzie mieszać się do syryjskiej wojny domowej. To, czy Baszar al Asad pozostanie syryjskim prezydentem czy zostanie obalony, miało pozostać sprawą wyłącznie Syryjczyków.
Tę deklarację Asad, Rosja i Iran potraktowali jak zielone światło, by zdusić trwającą od 2011 r. rebelię. I przystąpili do dzieła.
Jednak kiedy do Waszyngtonu dotarły zdjęcia dzieci, które 4 kwietnia w Chan Szejchun zabił reżim Asada, Trump oświadczył, że zmienił zdanie, że wojna domowa w Syrii to jego sprawa. Zmiana stanowiska Trumpa nastąpiła w ciągu zaledwie kilkunastu godzin.
7 kwietnia nad ranem Amerykanie zaatakowali al-Shajrat w prowincji Homs, skąd według amerykańskiego wywiadu wystartował samolot syryjskiego lotnictwa wojskowego, który trzy dni wcześniej zrzucił bombę ze śmiercionośnym gazem bojowym na Chan Szajchun.
Według nieoficjalnych informacji z Pentagonu USA nie planują kolejnych ataków. Reżim Asada ostrzelanie przez USA ich bazy określił mianem „agresji”.
Stanowisko Rosji wciąż nie jest znane. Maria Zacharowa, rzecznik MSZ Rosji, zapowiedziała, że wkrótce jej resort opublikuje oświadczenie na ten temat.