Świat

Trochę Holandii na Antylach

Na wakacje Aruba. Trochę Holandii na Antylach

Oranjestad na Arubie. Stary młyn zamieniono na klub nocny. Oranjestad na Arubie. Stary młyn zamieniono na klub nocny. Ilona Wiśniewska / Polityka
Dwa główne miasta na Arubie to stolica Oranjestad i San Nicolas. Pierwsze wygląda tak, jakby ktoś chciał na pustkowiu zrobić scenografię do filmu o Europie, którą widział na pocztówkach. Drugie jest jak scenografia, która się właśnie rozpada.
MS/Polityka

Ojciec Curtisa Halleya przypłynął z wyspy St. Martin do pracy w rafinerii zaraz po drugiej wojnie światowej. Przez 11 lat był kucharzem w firmie Lago. Pracował tu też brat Curtisa, a on sam był zatrudniony tylko przez rok. To była dobrze płatna robota. Niektórzy to zapominali czasem wracać do domów na noc, tak ich pochłaniała. Teraz pracuje w ochronie albo wozi turystów busem na plażę i – jak mówi – jest za stary, żeby cokolwiek zmieniać, mimo że nie marzy o niczym innym jak o opuszczeniu wyspy. Po czterdziestce trudno znaleźć na Arubie zatrudnienie, a Curtis ma 58 lat i czerwoną skórę, spaloną w młodości słońcem. Mimo że urodził się tutaj, jego korzenie są irlandzkie, więc i oczy, i karnację ma jasne. Nie zdejmuje czapki z daszkiem, bo się boi raka skóry. Tutaj można się poparzyć nawet wiatrem. Chciałby do USA, ale nie ma szans na zieloną kartę. Najchętniej znalazłby sobie żonę w jakimś europejskim kraju, ale nie w Holandii, w Norwegii na przykład. Żeby było chłodniej.

Bobby na gorąco nie narzeka. Przez cały rok stoi przy wejściu do plażowego baru i zachęca do skorzystania z oferty swojej firmy organizującej sporty wodne. Skutery, SUP, czyli deska z wiosłem, pływanie z maską. Ma ciemną skórę, więc chroni tylko oczy. Bobby lubi turystów, bo dzięki nim wyspa może się utrzymać. Już teraz wycieczkowce przypływają do Oranjestad codziennie, i to po kilka, bywa że po mieście chodzi (albo jeździ tramwajem stylizowanym na stary) ponad 10 tys. osób. Ludzie powinni zobaczyć Arubę, bo to najlepsza część Karaibów, z jednym wyjątkiem – że marihuana jest tu nielegalna.

Jesteśmy częścią Holandii, ale nie mogę tu zapalić skręta – Bobby na wakacje jeździ więc na Jamajkę. W bocznych uliczkach miast do legalizacji konopi nawołują namalowane na murach charakterystyczne liście, a przed zachodem słońca w krzakach przy plaży unoszą się słodki zapach i ściszone głosy.

Polityka 33.2014 (2971) z dnia 11.08.2014; Na własne oczy; s. 116
Oryginalny tytuł tekstu: "Trochę Holandii na Antylach"
Reklama