Ściana. Ta ściana jest inna niż wszystkie. Jednocześnie łączy i dzieli. Zwykłych ludzi, działaczy, dziennikarzy, polityków. Na dwa obozy. W pierwszym są ci, którzy uważają akt samospalenia pana Piotra za ważne przesłanie polityczne, będące jednocześnie symbolem najwyższej odwagi i poświęcenia własnego życia w imię wolności. W drugim – ci twierdzący, że to było samobójstwo chorego człowieka, a media i ruchy obywatelskie chcą z niego „na siłę” zrobić społeczno-polityczny punkt zapalny. A ściana? Wciąż stoi…
Znikający napis
Na wprost głównego wejścia do Pałacu Kultury znajduje się spory parking. To na nim pan Piotr oblał się łatwopalną substancją i podpalił przy dźwiękach piosenki „Kocham wolność” Chłopców z Placu Broni. W ciężkim stanie został odwieziony do szpitala, gdzie lekarze przez dziesięć dni walczyli o jego życie. Nie odzyskawszy przytomności, zmarł 29 października.
Przez tych dziesięć dni pod pobliską ścianę (bok trybuny honorowej przed PKiN) przychodzili ludzie, którzy rozdawali list, który pan Piotr rozrzucił przed swoim samospaleniem. Z powodu jednego zdania zawartego w tym przesłaniu zaczęto go nazywać Szarym Człowiekiem. A ściana? Też jest szara…
Już kilka godzin po akcie samospalenia ktoś napisał sprayem na tym wyłożonym płytami murze: „To było tutaj. 19.10.2017”. Rano napis był zmyty. Znów go odnowiono. W nocy został usunięty. I tak każdego dnia. Dziesięć dni to samo. Za malowanie tego napisu policja wręczała mandaty, bez względu na to, czy był on wykonywany farbą czy też zwykłą kredą. Paragraf? Art. 63 kodeksu wykroczeń: „Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny”.
Dzień pierwszy
Tuż po informacji o śmierci Szarego Człowieka pod ścianą trybuny honorowej odbyła się spontaniczna manifestacja w hołdzie panu Piotrowi. I pojawiły się nowe napisy. „Ja, zwykły szary człowiek”, „Obudźcie się”, „Wzywam was”. Na pobliskich schodach kolejny: „Obudźcie się, jeszcze nie jest za późno”, a na chodniku ten największy: „A ja wolność kocham ponad wszystko” – to charakterystyczne cytaty z politycznego listu, który zostawił.
Pierwszego dnia, tj. w dniu śmierci 54-latka, przy tej ścianie stało około 70 ludzi. Oni nie potrzebowali doniesień medialnych o spotkaniu, po prostu przyjechali z potrzeby serca, z poczucia obywatelskiego obowiązku. Większość z nich była wewnętrznie wyciszona, niechętnie rozmawiała, nawet między sobą. Zapalili kilka lampek. Cicho, przez megafon o słabej mocy, a później nawet i bez niego, odczytano całość listu. Wprost z chodnika do zgromadzonych ludzi i mediów obywatelskich. Choć nie… było jedno medium mainstreamowe z profesjonalną kamerą – Polsat.
Ta niewielka grupa stała pod ścianą do północy. Było 5 stopni Celsjusza i wiał bardzo silny wiatr. A oni drżeli z zimna (a może nie tylko z tego powodu) i stali. Część z nich była przy ścianie niemal całą noc. Tego wieczora owych kilkadziesiąt osób było pilnowanych przez policję. Z bronią. Tak, z bronią, a wśród mundurowych przynajmniej jeden funkcjonariusz miał przy sobie szybkostrzelny karabin. Są świadkowie i jest fotograficzny „dowód”.
Dzień drugi
30 października pod ścianę przyszli działacze związani z Komitetem Obrony Demokracji, a raczej ODnowy (Obywatelska Demokracja) – kolejnego ruchu, który z KOD się wyłonił. To już była spora grupa – około 300 osób. Na manifestacji „Hołd dla Piotra” ludzie stali wciąż w zadumie, choć charakter tego zgromadzenia był już zgoła inny. Nastrój budowano muzyką, list pana Piotra nie był już czytany wprost z tłumu, lecz przez kobietę stojącą na trybunie. Inaczej rozkładano też najważniejsze akcenty.
O ile w dniu śmierci Szarego Człowieka z jego listu najsilniej wybrzmiały słowa końcowe: „A ja wolność kocham ponad wszystko, dlatego postanowiłem dokonać samospalenia i mam nadzieję, że moja śmierć wstrząśnie sumieniami wielu osób, że społeczeństwo się obudzi, i że nie będziemy czekać, aż wszystko zrobią za was politycy, bo nie zrobią. Obudźcie się, jeszcze nie jest za późno!”. O tyle dzień później najsilniejszy akcent został położony na zupełnie inny fragment. Oto on: „Chciałbym, aby prezes PiS i pisowska nomenklatura przyjęła do wiadomości, że moja śmierć bezpośrednio ich obciąża, i że mają moją krew na swoich rękach”. Po wymownej pauzie zrobionej przez czytającą zgromadzeni od razu zrozumieli, jaka była jej intencja. Po prostu podchwycili i krzyczeli ostatnią frazę o krwi na rękach. Czy to miało na celu podsycanie wzajemnej nienawiści pomiędzy obozami? Naprawdę trudno się oprzeć takiemu wrażeniu… Ściana jednak przyjęła wszystko – odbijały się od niej te słowa wraz z jasnym blaskiem setek zapalonych przed nią zniczy. Zapalonych przecież z powodu współczucia, empatii i pojednania. Dziwne to wszystko.
Na ścianie pojawił się nowy napis. Tym razem czarny: „R.I.P. Piotr S.”. Na wymalowanej wcześniej dacie śmierci ktoś nakleił także „obywatelski” nekrolog. Brzmiał tak: „A ja wolność kocham ponad wszystko. Ś.P. Piotr S. Szary Człowiek. Chemik, człowiek »Solidarności«, zaangażowany w tworzenie społeczeństwa obywatelskiego. Żył 54 lata, zmarł 29 października 2017 roku po południu, nie odzyskując przytomności. 19 października 2017 roku pod Pałacem Kultury w Warszawie podpalił się w akcie protestu przeciw polityce PiS. Wyrazy szacunku i serdecznego wsparcia dla Rodziny”.
I jeszcze jedno. Od dnia śmierci pana Piotra napisy ze ściany przestały być usuwane, a policja jest w tym miejscu o wiele bardziej dyskretna.
Dzień trzeci
31 października przed PKiN nie było zorganizowanej manifestacji, fotografów, dziennikarzy, ale znicze nie zgasły. Pod ścianą paliły się setki lampek. Białych, czerwonych. I co kilka minut podchodził ktoś z nową. Zapalał, stał przez chwilę w milczeniu i odchodził. Tym, którzy przystanęli po prostu zaciekawieni, co się tu dzieje, jedna z aktywistek rozdawała list pana Piotra. Za każdym razem rozmawiała, wyjaśniała, prosiła o wzięcie większej liczby egzemplarzy. Szło jej to łatwo, bo Elżbieta Podleśna jest psycholożką. Codziennie rozdaje blisko 500 kopii.
Chwilę rozmawiamy. Opowiada o tych krótkich spotkaniach. O tym, że jedna pani wzięła te „ulotki” do siebie na wieś. O tym, że młody chłopak sam sobie złożył zobowiązanie, że będzie pod ścianę przychodził codziennie, żeby zapalić dwie lampki. „Tyle mogę zrobić”. O tym, że wielu ludzi nie wie w ogóle, co się wydarzyło. Nie że nie znają treści listu, ale w ogóle nie dotarła do nich informacja o samospaleniu. Rozmowę przerywamy co chwila, bo przed ścianą pojawiają się kolejne osoby. Obserwuję, jak do nich podchodzi. Śmiało, zdecydowanie. Tłumaczy, wręcza kopię listu. I za każdym razem przed ich odejściem podaje tym obcym jej przecież osobom rękę. Albo przytula po wcześniejszym upewnieniu się, czy może. Taki mały, ale jakże ludzki gest.
Wcześniej była też na placu Konstytucji. Planuje w najbliższych dniach rozdawać list w innych miejscach, choć wciąż ma wrażenie, że robi za mało. „Za mało i za miałko”. Czy to za mało, skoro tego dnia pod ścianą była jedyną, która zrobiła coś więcej niż tylko zapalenie znicza?
A co ze ścianą? Na murze przyklejony jest list Szarego Człowieka na kartce formatu A3, aby łatwiej było przeczytać z odległości. Zniczy jest sporo, nie da się już podejść blisko. Z prawej strony pojawił się ochroniony folią wydrukowany wiersz, podpisany imieniem i nazwiskiem autora, Jarosława Mikołajewskiego, który chwiejnym pismem dopisał do niego jeszcze: „Dziękuję Piotrze!”. Obok swoją emocjonalną wiadomość zostawiła 70-letnia warszawianka. Jej zapisana flamastrem kartka zaczyna się od zdania: „Chwała bohaterom, którzy życie swoje oddają w proteście przeciwko bezprawiu i próbie zniewolenia Narodu, za komuny to się działo i teraz tamte czasy wracają”.
To odpowiedni kierunek? Dobry sposób, by unieść to, co się wydarzyło przed PKiN? Społecznie? Socjologicznie? Politycznie? Osobiście? Ludzko po prostu?
Dzień czwarty i piąty
Czwarty dzień przypada na 1 listopada, Wszystkich Świętych. Piąty na 2 listopada, Dzień Zaduszny. Czy ludzie znajdą czas, by przyjść pod tę ścianę? Dla człowieka im nieznanego. Anonimowego? To ma znaczenie? Nie ogólne ani strategiczne. Czy to ma dla nich znaczenie? A dla nas?