Społeczeństwo

Marsz Równości w Gdańsku otworzy prezydent miasta. Warszawo, weź przykład

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz otworzy sobotni Marsz Równości w Gdańsku. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz otworzy sobotni Marsz Równości w Gdańsku. Gosia Malochleb / Flickr CC by 2.0
Konsekwentnie za to udziału w marszach równości odmawia prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Gdańsk to drugie miasto, gdzie na czele Marszu Równości staje prezydent. Wcześniej dwukrotnie zdecydował się na to prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Konsekwentnie za to udziału w marszach równości odmawia prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Tegoroczną imprezę organizuje Tolerado, Stowarzyszenie na rzecz Osób LGBT. Ma wziąć w niej udział ponad stu zagranicznych gości, dyplomaci i parlamentarzyści, przedstwiciele samorządów, a także niewykluczający duchowni. Marsz odbędzie się po raz trzeci, ale dopiero teraz prezydent miasta zdecydował się go poprzeć.

„W sobotę wezmę udział w Marszu Równości” – zapowiedział Paweł Adamowicz i zaznaczył, że w Gdańsku nie ma zgody na nietolerancję i dyskryminację. – „W mieście z taką historią jak nasze doskonale pamiętamy, dokąd prowadzą nienawiść i ksenofobia”. Skąd u konserwatysty taka wolta?

Gdańsk coraz głośniej mówi: nie

Adamowicz, który rządzi w Gdańsku od 1998 r., nie uchodzi za osobę szczególnie aktywnie wspierającą prawa osób LGBTQ. Po drodze zdecydował jednak o powołaniu pierwszej w Polsce miejskiej Rady ds. Równego Traktowania. Dziś sam przyznaje, że zmienił poglądy: „W Gdańsku nie ma zgody na nietolerancję i dyskryminację, musimy dać wyraz solidarności z mniejszościami”.

Dziś mówi to głośno, ale przygrywką do symbolicznego wsparcia sobotniego marszu była już ubiegłoroczna, listopadowa Parada Niepodległości. To od lat odpowiedź miasta na na brunatne manifestacje, które „pamiętają” i uzurpują sobie monopol na biel i czerwień. „W Gdańsku, w mieście wolności i solidarności, przypominamy, że nasz patriotyzm to jest patriotyzm radosny, patriotyzm uśmiechniętej twarzy, otwartych dłoni” – mówił wówczas Adamowicz, ubrany w biało-czerwony szalik. Choć parada organizowana jest od 14 lat, to dopiero w ubiegłym roku po raz pierwszy oficjalnie udział w niej wzięły osoby ze środowisk LGBT. Widoczne były także współorganizatorki Czarnego Protestu. Adamowicz dziękował im wtedy, że pokazały, co znaczą „siła i odpowiedzialność za siebie i za wspólnotę”.

Podczas tamtej parady Adamowicz powiedział też, że patriotyzm gdańszczan „to też patriotyzm przywiązania do konstytucji, do trójpodziału władzy, do tego, że prawo stanowione przez Sejm jest nad rządzącymi”. Nie bał się także zorganizować jubileuszu 30-lecia Trybunału Konstytucyjnego. Otwarcie popierał kandydaturę Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Krytykował za to reformę samorządową i deformę oświaty, a także centralną decyzję w sprawie Muzeum II Wojny Światowej. Takich gestów w kontrze do oficjalnej polityki rządu Beaty Szydło z jego strony było więcej.

Adamowicz jest więc nie tylko lokalnym włodarzem, ale też przedstawicielem opozycji w terenie. Na razie partia rządząca nie połknęła jeszcze samorządów, a Adamowicz jest jednym z liderów tego oporu. Aktywne poparcie inicjatyw takich jak Marsz Równości tylko taką opozycję buduje. Ale Gdańsk nie jest wcale jednomyślny.

Kilkadziesiąt kontrmanifestacji i modłów

Gest Adamowicza jest ważny także dlatego, że Marsz Równości co rok spotyka się tu z agresywnymi kontrmanifestacjami. W tym roku na trasie marszu zgłoszono ich kilkadziesiąt. Jak donosi portal wPolityce, zaplanowano m.in. „publiczne modły fanów serialu „Czterej pancerni i pies” w intencji duszy św. pamięci Witolda Pyrkosza” oraz „Disco polo w obronie tradycyjnych wartości”.

Ale swoją obecność zapowiedziały też środowiska mniej dowcipne, za to agresywne. Organizatorzy Marszu w obawie o bezpieczeństwo uczestników musieli zmienić plany: odwołano m.in. rodzinny piknik.

Wśród protestujących szczególnie aktywna jest radna PiS Anna Kołakowska – ta sama, która mówiła o posłance PO Agnieszce Pomaskiej: „Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso”.

Dwa lata temu rodzina Kołakowskich usiadła na ziemi, blokując marsz. Doszło do starć z policją, w której kierunku poleciały kamienie i butelki. Kilka osób, w tym radna, usłyszało prokuratorskie zarzuty. W pierwszej instancji Kołakowska została skazana. Ale w tym tygodniu gdański sąd okręgowy odroczył ogłoszenie wyroku – a to oznacza, że sprawa ulegnie przedawnieniu i Kołakowscy nie będą odpowiadać przed wymiarem sprawiedliwości.

Wzmocniona tym przekazem radna w tym roku zapowiada, że nie będzie „godzić się na promocję homoseksualizmu i homodyktaturę” i niezależnie od przepisów będzie starała się zablokować także tegoroczny marsz. Oświadczyła: „Dzisiaj po ulicach Gdańska chodzą homoseksualiści, a za kilka lat będą szli zoofile i również będą wymagali dla siebie praw i legalizacji związków z kozami”. Zaprosiła też na różaniec i modlitwę przebłagalną w intencji władz, które wyraziły zgodę na Marsz Równości.

Tymczasem lokalna dyskusja, jaka toczy się w Gdańsku na temat sobotniego Marszu, powinna dotrzeć przede wszystkim do Warszawy. Prezydent stolicy konsekwentnie odmawia udziału w największej w Polsce paradzie przeciw dyskryminacji i agresji, a na rzecz równych praw i szacunku wobec drugiego człowieka.

Jednak w Polsce w 2017 r. udział w takim marszu jest deklaracją bardziej wymowną niż kiedykolwiek wcześniej.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną