Jaki jest cel homofobicznej wystawy w Opocznie? Czy nie będzie zachętą, żeby kogoś pobić, opluć?
W Opocznie pojawiły się banery „wystawy” pt. „Stop dewiacji”. Jak twierdzą organizatorzy z Fundacji Życie i Rodzina, ich celem jest „pokazywanie prawdy o medycznych, psychologicznych i społecznych zagrożeniach związanych z homoseksualizmem”. Z banerów można się dowiedzieć, że osoby homoseksualne zabijają częściej niż heteroseksualne, homoseksualizm łączy się z pedofilią, oznacza szereg chorób i wcześniejszą śmierć. Czytamy też, że osoby homoseksualne rzadko dożywają 65. roku życia. Skąd takie myśli?
Fundacja powołuje się na dane z Family Research Institute z Kolorado. Ale choć anglojęzyczna nazwa może robić wrażenie, to świat nauki nie uznaje tej instytucji. Więcej, FRI jest w Stanach wpisana na listę organizacji szerzących nienawiść, a przedstawianych przez nią badań i prognoz nie uznaje się za wiarygodne i rzetelne. Wśród blisko tysiąca tzw. grup nienawiści monitorowanych w Stanach znajdują się przede wszystkim Ku Klux Klan, organizacje neonazistowskie, skinheadzi, radykalni chrześcijanie, czarni separatyści, skrajni narodowcy, organizacje anty-LGBT, antyimigranckie oraz te kwestionujące Holokaust. Autorytet, którym podpierają się polscy aktywiści, należy właśnie do tego towarzystwa.
Ale FRI nie jest skompromitowane tylko dlatego, że należy do grup szerzących nienawiść. Instytucje naukowe już 30 lat temu ostrzegały akademików, że prace założyciela organizacji Paula Camerona są nierzetelne, niezgodne z naukowym podejściem i skrajnie nieobiektywne. Podpieranie się pseudonaukowymi bredniami i niewiedza nie są karane. Jednak jak to możliwe, że kłamliwe i skrajnie homofobiczne treści pojawiają się w przestrzeni publicznej za przyzwoleniem lokalnych władz?
Wystarczyło, że o nieodpłatne użyczenie gruntu zwrócił się do burmistrza poseł PiS Robert Telus i przewodnicząca rady powiatu Maria Barbara Chomicz. Teraz wśród mieszkańców pojawiają się głosy, że planują poprosić burmistrza o udzielenie im – na identycznych zasadach – przestrzeni na wystawę o pedofilii w Kościele. Czy burmistrz również się na to zgodzi?
Nie wiadomo, bo burmistrz Rafał Kądziela zasznurował usta. Nie było przeprosin ani wyjaśnień, czy akceptował treść wystawy. Burmistrz ograniczył się tylko do lakonicznego komentarza: „Informujemy, że na skutek kradzieży wystawy (...) ekspozycja nie będzie kontynuowana na terenie Gminy Opoczno”. Organizatorzy zapraszają jednak do współpracy inne gminy.
Rzeczywiście, w Opocznie banery bardzo szybko zniknęły. – Jak widać, jedyną odpowiedzią zboczeńców i ich zwolenników na badania naukowe jest wandalizm – uważa Fundacja, ale mieszkańcy podejrzewają, że to sami urzędnicy zdemontowali „wystawę”. Pojawiają się głosy: szkoda, mogłaby powisieć jeszcze trochę. Wtedy „Opocznem zainteresowałyby się nie tylko polskie, ale i zagraniczne media. Jaka byłaby to reklama dla miasta! Turyści przyjeżdżaliby obejrzeć, jak wygląda żywy skansen polskiego kołtuństwa”.
Wielu mieszkańcom jest wstyd. Domagają się od burmistrza przeprosin, a nawet dymisji. Na jego profilu czytamy: „Nie tyle wstydzę się takich samorządowców jak Pan, ile uważam, że nie ma dla Pana miejsca w polityce. Zgoda na obrażanie części polskich obywateli najbardziej szkaradnymi pomówieniami po prostu Pana dyskwalifikuje”.
Dlaczego baner na płocie stał się wiadomością dnia? Bo to nie wybryk radykalnej, marginalnej grupy aktywistów, ale działanie z aprobatą urzędników. – Obecna władza wydaje się głucha na nasze argumenty – mówi Agata Chaber z Kampanii Przeciw Homofobii, od lat walczącej z dyskryminacją osób LGBT. – Zarówno minister sprawiedliwości, jak i pełnomocnik rządu ds. równego traktowania zdają się nie dostrzegać problemu homofobii i transfobii w Polsce. A jak wiemy, przykład idzie z góry. Efektem tego są takie inicjatywy jak „wystawa” w Opocznie, która powstała za przyzwoleniem lokalnych władz.
KPH pracuje nad zawiadomieniem o popełnieniu przestępstwa (zniesławienie) oraz wnioskiem o ściganie z urzędu, z uwagi na ważny interes społeczny. Głos zabrało też Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, przypominając, że na „tego typu kłamliwe, niezgodne z rzeczywistością, dyskryminujące i krzywdzące plakaty” nie powinno być miejsca w przestrzeni publicznej.
Dlaczego to takie ważne? Jak wynika z ostatniego raportu przygotowanego przez KPH we współpracy z Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, 30 proc. osób LGBT doświadczyło przemocy fizycznej lub psychicznej na przestrzeni ostatnich 5 lat. Z agresją spotykają się również obrońcy i obrończynie praw człowieka działający na rzecz równouprawnienia. W POLITYCE wielokrotnie pisaliśmy, że w tylko w tym roku kilkakrotnie atakowano siedziby organizacji LGBT. To nie były przypadkowe akty wandalizmu.
W publikowanym co roku tęczowym rankingu ILGA-Europe Polska zajęła przedostatnie miejsce, co lokuje nas w homofobicznej czołówce Europy. A przykład homofobicznej „wystawy”, która tylko podsyca nienawiść, to nie wyjątek od reguły, ale ilustracja groźnego trendu. Władza legitymizuje takie akcje, jakby nie rozumiała, że to publiczne nawoływanie do nienawiści, do przemocy, do zabijania. Paul Cameron, na którego badania powołują się organizatorzy wystawy, jest zwolennikiem karania homoseksualistów śmiercią.
Już w 1986 r. organizacje naukowe przestrzegały ośrodki akademickie, w kraju i za granicą, by słów Camerona nie traktować poważnie: „Nie mają one nic wspólnego z nauką i są tylko przykrywką dla innych celów”. Jaki cel przyświeca organizatorom wystawy w Opocznie? Do czego zmierzają, na co liczą?
Czy napis na płocie nie będzie dodatkową zachętą, by kogoś pobić, opluć, zatłuc? Zaraz zacznie się szkoła, wiele będzie okazji do demonstrowania siły na szkolnych korytarzach. Młodzież świetnie czuje, że teraz już wolno. Na razie wiesza się tylko banery.