Kiedy wywodzący się z Armii Czerwonej Chór Aleksandrowa zaczyna śpiewać „Czerwone maki na Monte Cassino”, polska widownia zrywa się z miejsc. Wszyscy wiedzą, że przy tej pieśni, nieomal drugim hymnie, nie wypada siedzieć. Mało kto za to zdaje sobie sprawę, że kilka procent opłat za bilety popłynie do Niemiec: prawa do tantiem za „Czerwone maki” ma GEMA, niemiecki odpowiednik ZAIKS. Dlaczego właśnie Niemcy? Bo tam po powojennej tułaczce zamieszkał kompozytor pieśni Alfred Shütz. Przed wojną (urodzony w Tarnopolu) współpracował m.in. z Wesołą Lwowską Falą, po 1941 r. przystąpił do Armii Andersa, gdzie kilka godzin przed zdobyciem Monte Cassino (maj 1944 r.) skomponował muzykę do wiersza kolegi. Po śmierci Shütza dysponentem praw do melodii stała się jedna z monachijskich kancelarii prawnych.
– Bez jej wiedzy i zgody nie można ani w żaden sposób ingerować w utwór, ani twórczo wykorzystywać jego fragmentów, czyli np. nagrywać coverów – tłumaczy muzyk Lech Makowiecki, który chciał wykorzystać fragment „Czerwonych maków” w swojej balladzie „Klasztor”. – Polski ZAIKS i niemiecka GEMA niczego nie zamierzały mi ułatwiać. U nas usłyszałem wręcz, że nikomu od 1945 r. uzyskanie takiej zgody się nie powiodło i mam jeden procent szans. Nie wyobrażałem sobie płyty bez cytatu z pieśni i – po roku poszukiwań – dotarłem do kancelarii. Zgodę dostałem, łącznie z decyzją o oddawaniu 50 proc. tantiem za wykorzystanie fragmentu refrenu „Czerwonych maków”. Od tej pory połowa moich honorariów za muzykę do „Klasztoru” kierowana jest do Niemiec.
Inne spojrzenie na tę historię ma Piotr Skulski, menedżer Chóru Aleksandrowa od 10 lat śpiewającego „Czerwone maki” podczas polskich tournée. Owszem, za każde wykonanie musi odprowadzać tantiemy do ZAIKS, który potem rozlicza się ze swoim niemieckim odpowiednikiem, czyli GEMA. – Ale sam fakt, że chór wywodzący się z Armii Czerwonej śpiewa tę pieśń na baczność i po polsku, powinien dawać do myślenia – mówi Skulski. – Mam nadzieję, że Stalin się w grobie przewraca.