Sukces, który ma swoją cenę. Co o wzroście gospodarczym mówią nam tegoroczni nobliści
Trwały wzrost gospodarczy to – jak podkreślił dzisiaj przyznający nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Szwedzki Bank Centralny – zjawisko stosunkowo nowe. Dopiero od ok. 200 lat, czyli od rewolucji przemysłowej, światowa gospodarka nieustannie się rozwija (oczywiście poza okresami recesji, jednak raczej krótkotrwałymi), podczas gdy w poprzednich stuleciach trwała, mówiąc dzisiejszym językiem, stagnacja. Ten wzrost wynika przede wszystkim z innowacji – tym tematem zajmowali się w swojej pracy tegoroczni laureaci: Joel Mokyr, Philippe Aghion i Peter Howitt. Wszyscy oni badali, jak naukowe odkrycia przekładają się na wzrost gospodarczy, który stał się podstawą funkcjonowania współczesnych społeczeństw.
Czytaj także: Nobel z ekonomii budzi emocje. Czy oni o czymś nie zapomnieli?
Wzrost gospodarczy, czyli innowacje i konkurencja
Chociaż pojęcie wzrostu gospodarczego jest dość abstrakcyjne, w praktyce oznacza on podnoszenie poziomu życia: leki poprawiające stan naszego zdrowia, coraz bezpieczniejsze i szybsze metody podróżowania, dostęp do potrzebnych składników odżywczych, wydajniejsze ogrzewanie i oświetlenie domów, a w ostatnich dekadach rewolucja w komunikacji i dostępie do informacji dzięki internetowi. Kluczem do ciągłego wzrostu jest wykorzystywanie osiągnięć naukowych i tworzenie z nich produktów i usług dostępnych na masową skalę. Nie byłoby to jednak możliwe bez ciągłej innowacji i naszej gotowości do wykorzystywania nowych rozwiązań.
Czytaj także: Wzrost bez wzrostu. Co się stało z tym naszym światem?
Jednak taki wzrost oznacza też bezwzględną konkurencję – gdy rodzą się jedne firmy, inne znikają. Philippe Aghion i Peter Howitt mówią o procesie kreatywnej destrukcji – cyklu, w którym nowe produkty zastępują stare, co oczywiście oznacza, że są wygrani i przegrani. Spektakularny przykład tego zjawiska w ostatnich latach to rynek telefonów komórkowych. Kanadyjska firma BlackBerry była pewna, że jej produkty z klawiaturą są najlepsze, ale przegrała z Apple i innymi producentami smartfonów z ekranem dotykowym. Wzrost gospodarczy wymaga jednak nie tylko innowacji, ale też wolnego rynku. Jego wrogiem są monopole i firmy tak potężne, że mogą zaszkodzić konkurencji. To dlatego dzisiaj musimy się zastanowić, czy ogromne koncerny technologiczne, głównie amerykańskie, są gwarantami innowacyjności, czy może zaczęły ją hamować. A jeśli tak, trzeba ograniczyć ich pozycję, bo zagrażają przyszłemu wzrostowi.
Czytaj także: Wzrost gospodarczy nas zabije
Ku wzrostowi zrównoważonemu
W swojej analizie przyznający tegorocznego Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych nie ukrywają, że trwały wzrost – bezsprzecznie ogromne osiągnięcie ludzkości – nie jest tożsamy ze zrównoważonym wzrostem. Trudno się z tym nie zgodzić: nieustanny wzrost gospodarczy poprawił co prawda warunki życia miliardów ludzi, ale też doprowadził do kryzysu klimatycznego, rabunkowego wykorzystywania zasobów naszej planety i ogromnych napięć społecznych. Nagrodzony dzisiaj Joel Mokyr zauważa, że negatywne efekty wzrostu mogą prowadzić do mechanizmów korygujących, w ramach których technologiczny postęp pozwala na naprawianie błędów. Jednak widzimy, że ten proces nie działa automatycznie i niezbędne są odpowiednie ramy polityczne. Tym bardziej że proste rezerwy wzrostu się wyczerpują, a sama innowacyjność nie wystarcza, aby np. dalszy rozwój nie wiązał się z nieustannie rosnącą emisją dwutlenku węgla czy niszczeniem planety w poszukiwaniu cennych surowców mineralnych. O ile zatem trwały wzrost nie stanie się zrównoważonym wzrostem, będziemy mieć jako ludzkość coraz poważniejsze problemy.