Jakie są dziś ziemie zachodnie, które przed blisko 70 laty znalazły się w obecnych granicach Rzeczpospolitej? Jak żywioł polski wymościł się i odnalazł na terenach, które przez stulecia znajdowały się w kręgu kultury pruskiej i niemieckiej? Na wędrówkę po nich przez całe wakacje zaprasza Ziemowit Szczerek, laureat literackiego Paszportu POLITYKI, w ramach 18 już Półprzewodnika POLITYKI.
Władysławowo już na dzień dobry, przy samym wjeździe, postawiło groteskowy hotel imitujący chińską pagodę, tyle że spotworniałą. A dalej już czyste wariactwo szyldów i budynków stawianych radośnie i gdzie się komu podoba. Zresztą nie tylko szyldów i budynków. Przy drodze na Jastrzębią Górę stoi – na przykład – tupolew. Mieści się w nim restauracja Odlotowa. Tu była Polska, bez żadnych wątpliwości.
Muzyka we Władysławowie dudniła równie radosna, to stąd, to skądinąd. Plastikowe linie melodyczne uderzały w siebie nad głowami wczasowiczów i rozrywały się w uszach jak granaty.
Jechałem w stronę przedwojennej niemieckiej granicy. Stały tu dawniej słupy z napisem „Versailles 28.6.1919”. Polska objęła władzę nad Pomorzem dopiero pół roku później, zimą 1920 r. W tych stronach polskie międzywojnie nie trwało 20 lat. Zachowały się zdjęcia z pogranicza. Na przykład takie: polscy wczasowicze w białych sportowych butach, przed granicznym szlabanem, uśmiechnięci. Za nimi, w tle, wesoły strażnik z białą czapką. Tu kończył się polski Korytarz. Polska na nim zarabiała i to nieźle. Mało kto wie, że opłaty za niemiecki tranzyt z Rzeszy do Gdańska i Prus Wschodnich stanowiły zdrową część polskiego budżetu i to m.