Bohater polskich lektur, które wałkuje się w szkole, to zwykle bohater przegrany, tragiczny. Zośka Papużanka, nominowana do Paszportu POLITYKI za „Szopkę”, w drugiej powieści „On” rozprawia się z tymi polskimi bohaterami. Jej Śpik to bohater nieatrakcyjny, szkolna oferma, pogodny i powolny w myśleniu. Nie rozumie zadań ani oczekiwań innych ludzi, ale zna się świetnie na jednym – na rozkładach jazdy tramwajów w Krakowie. Oprócz Śpika ważna jest jego mama, która całe życie musi zmagać się z narzekaniem nauczycieli, obojętnością męża i nieustająco przekonywać siebie i innych, że Śpik jest najwspanialszy na świecie.
Bardzo piękny jest ten portret podwójny. Oboje są wtłoczeni w system, czyli w szkołę lat 80. Książka Papużanki jest powrotem do peerelowskiej podstawówki, powrotem jednak niesentymentalnym. Bo chociaż bywa wesoło, to ten system polegał na multiplikowaniu schematów i głupoty. A poza tym nie mieścili się w nim Śpik i jego mama.
Papużanka jest świetną i czułą obserwatorką codzienności, rzeczywistości lat 80., szkoły, miasta i jego dziwaków. Nie do końca przekonujące są tylko fragmenty nadnaturalne – nagle pojawiają się w tramwaju znane ze szkoły postaci z historii. Za to świetny jest obraz szkoły, choćby nauki polskiego: nauczycielka kazała im się utożsamiać z przegranymi bohaterami literackimi, więc na złość się nie utożsamiali: „Każdy z nas ledwo ze sobą się utożsamiał. (...) Żeby się utożsamiać, trzeba mieć tożsamość. A my byliśmy tacy sami, jeden w drugiego”. Oprócz Śpika. A jednak okazuje się, i to jest najciekawsze u Papużanki, że wcale nie był tak inny, że każdy takim Śpikiem-dziwakiem trochę jest, właśnie nim, a nie bohaterami z lektur.
Zośka Papużanka, On, Znak Litera Nova, Kraków 2016, s. 287