Opowieść o znikaniu
Recenzja książki: Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze, „Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk”
Książka o Demarczyk nie jest sensacyjna, i to dobrze. Bohaterka niestety nie dopuściła do siebie Angeliki Kuźniak (autorki m.in. świetnej „Papuszy”) i Eweliny Karpacz-Oboładze, mimo to powstała książka wnikliwa, pozwalająca zbliżyć się do Czarnego Anioła. Ale nie tylko do niej – poprzez jej postać widzimy najlepsze czasy Piwnicy pod Baranami: nocne nasiadówki w kuchni Janiny Garyckiej, rok 1968 i stan wojenny. Ta opowieść jest złożona z mozaiki głosów ludzi, którzy znali Ewę Demarczyk. Kiedy stawała na scenie, publiczność jakby raził piorun. Była w niej nieopanowana, nieudawana pasja, jak pisał Stanisław Dygat: była „sama sobą wypełniona w nadmiarze”. Zawsze perfekcyjna i coraz bardziej wymagająca od innych. Doszło do tego, że współpracownicy celowo dostarczali jej powodów do awantury przed występem, bo wiedzieli, że jest jej potrzebna adrenalina. Zaczęła występować wcześnie, nie przyjęła propozycji we Francji, bo chciała wrócić na studia w szkole teatralnej. W wielu opowieściach o polskich talentach pojawia się motyw niezrealizowanej kariery za granicą – Demarczyk nie chciała być nową Edith Piaf, choć – jak twierdzą przyjaciele – mogła. Po śmierci mamy Demarczyk podporządkowywała się jakimś szemranym typom. Jej mąż okazał się złodziejem. Potrzebowała, żeby ktoś nią kierował. Im dalej, tym bardziej jej historia zamienia się w opowieść o zamykaniu, odchodzeniu, zrywaniu przyjaźni. Własny teatr nie był początkiem nowej kariery, Kraków nie chciał utrzymywać instytucji, w której prawie nie było koncertów. O to Demarczyk miała największy żal i to był jeden z powodów izolacji. Opowieść urywa się w pół słowa, nie znamy dalszego ciągu, nie wiemy, jak żyje artystka dzisiaj. Jednak dzięki tej książce wraca do nas Demarczyk z najlepszych czasów, kiedy potrafiłaby zaśpiewać nawet Faulknera, gdyby tylko Konieczny napisał do niego muzykę.
Angelika Kuźniak, Ewelina Karpacz-Oboładze, Czarny Anioł. Opowieść o Ewie Demarczyk, Znak, Kraków 2015, s. 240