Literacka Nagroda Nike dla Bronki Nowickiej. To jeden z gorszych werdyktów od lat
Tegoroczna edycja od początku była pechowa: jury nie zauważało kilku ważnych książek, m.in. „Solfatary” Macieja Hena czy „Małej zagłady” Anny Janko. Sama siódemka nominowanych przedstawiała się dość ciekawie – chyba po raz pierwszy znalazły się w niej aż trzy debiuty: opowieść wiejska „Skoruń” Macieja Płazy, opowiadania Weroniki Murek „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” i miniatury prozą Bronki Nowickiej. Były też dwie książki reporterskie: „1945. Wojna i pokój”, znakomity reportaż historyczny Magdaleny Grzebałkowskiej, i opowieść o Ukrainie Ziemowita Szczerka „Tatuaż z tryzubem”, a także bardzo ciekawa literacka biografia „W lodach Prowansji. Bunin na wygnaniu” Renaty Lis i tom poetycki „Którędy i na zawsze” Piotra Matywieckiego.
Rządziły gatunki mieszane: książki Szczerka i Grzebałkowskiej przekraczają granice reportażu, a książka Renaty Lis też nie jest klasyczną biografią. Było w czym wybierać – oba pozostałe debiuty, czyli książki Weroniki Murek i Macieja Płazy, są dojrzałe i pokazują nowe możliwości polskiej literatury. Murek w niesłychany sposób panuje nad językiem, Płaza to nowe otwarcie literatury wiejskiej.
Natomiast jury wybrało książkę moim zdaniem najmniej fortunną. Bronka Nowicka jest postacią ciekawą i przychodzącą do literatury z innych dziedzin sztuki. Jest znana jako artystka wizualna (przygotowała wystawę „Rzeczy Istoty”) i reżyserka, realizowała spektakle teatralne, a także program „Superniania”. Jej książka „Nakarmić kamień” sięga w zupełnie inne sfery rzeczywistości.
„Nie pragnę, żeby martwe rzeczy były żywe. Chciałabym, żeby żywi ludzi byli mniej martwi. O tym jest dla mnie ta książka” – mówiła Nowicka w wywiadzie.