Jest tak piękna jak na zdjęciach albo nawet bardziej – mówił chłopak, odchodząc z upolowanym autografem. Sala w dawnej fabryce serów SerWar była spora, ale w trakcie czerwcowego spotkania z 39-letnią brytyjską gwiazdą literatury i tak nie pomieściła wszystkich chętnych.
W Polsce książki Zadie Smith od razu miały świetny odbiór, począwszy od jej debiutanckiej powieści „Białe zęby”, która ukazała się u nas w 2002 r. Teraz wydawnictwo Znak wznowiło ją przy okazji wydania nowych opowiadań „Lost and Found”. Zadie Smith często wraca w książkach do północno-zachodniej części Londynu, do swojego osiedla. W tej okolicy rozgrywają się „Białe zęby”, tam mieszkają bohaterowie powieści „Londyn NW” i jedno z opowiadań nowego zbioru „Ambasada Kambodży”. – Po ukazaniu się „Białych zębów” rozmawiałam z dziennikarzami angielskimi, którzy byli przekonani, że to muszą być jakieś slumsy, przerażające okolice, wpędzające w depresje. Owszem, mieszkałam w bloku, ale niskim, windy działały, były otwarte przestrzenie – to w ogóle nie było ponure miejsce – opowiadała.
Wychowała się wśród wielu mieszanych rodzin – jej matka pochodziła z Jamajki, a ojciec był Anglikiem. W okolicy, gdzie pełno było małżeństw jamajsko-irlandzkich, jej rodzinę wyróżniało co innego – ojciec był o wiele starszy od matki. Urodził się w 1925 r., zdążył wziąć udział w lądowaniu w Normandii i mieć po wojnie wcześniej inną rodzinę. Pochodził z klasy robotniczej. Zadie jako pierwsza w rodzinie skończyła studia w Cambridge, ale ma nadal silne poczucie swoich korzeni klasowych. Zresztą skutki mieszkania w bloku są takie, że wciąż woli mieszkać wśród ludzi.