Rozdział filmowych ról tylko wzmacnia stereotypy – przekonuje Walt Hickey w serwisie „FiveThirtyEight”.
Dane, na które się powołuje, pochodzą z bazy Opus Data, gromadzącej informacje o najnowszych premierach kinowych, wartości box officów (czyli liczbie widzów oraz dochodzie ze sprzedaży biletów) oraz filmowych czołówkach. Opus Data pozwala zajrzeć w pełne obsady amerykańskich filmów. Hickey wziął pod uwagę te, które miały premierę po 1995 r. Wiadomo np., że rolę opisaną jako „barman” zagrano 145 razy. W około 85 proc. przypadków wcielali się w nich mężczyźni.
Jakie role przypadają zazwyczaj kobietom? W większości drugoplanowe. Kobiety występują głównie jako pielęgniarki (89 proc. wszystkich ról), sekretarki (81 proc.), nauczycielki (57 proc.) czy kelnerki (53 proc.). To profesje tradycyjnie (a więc stereotypowo) przypisywane kobietom – jako tej czułej, bardziej opiekuńczej, gotującej i sprzątającej części społeczeństwa. Są to jednocześnie zawody najgorzej opłacane.
Różnice w płacach przyznawanych kobietom i mężczyznom na ekranie widać jeszcze wyraźniej. Rzeczywistość: w 2005 r. kobiety stanowiły 30 proc. ogółu prawników. Kino: kobiety odegrały zaledwie 11 proc. wszystkich prawniczych ról. Rzeczywistość: 30 proc. kobiet to lekarze (dane za wrzesień 2014 r.). Ekran: 10 proc.
Jeśli w filmie występuje prezydent, jest nim mężczyzna. Prezydentki da się policzyć na palcach jednej ręki: to Julianne Moore jako prezydent Alma Coin w „Igrzyskach śmierci: Kosogłos. Część 1”, Amy Aquino w nadchodzącym „The Lazarus Effect” i Stephanie Paul Hamming jako Sarah Palin w komedii „Iron Sky”.
Podobnie z postaciami, które mają tytuł doktora. Kobiety noszą ten tytuł cztery razy rzadziej.
Aktywiści zrzeszeni w Inicjatywie na Rzecz Różnorodności Mediów i Zmiany Społecznej na Uniwersytecie Południowej Kalifornii przyjrzeli się ostatnio 129 najbardziej dochodowym filmom familijnym – na ich wpływ szczególnie podatne są dzieci – które weszły do dystrybucji w latach 2006–2011.
Okazało się, że postacie kobiece stanowiły tylko 3,4 proc. ról urzędników kadry najwyższego szczebla, 4,5 proc. polityków wysokiego szczebla, oraz... 0 procent deweloperów, inwestorów i redaktorów naczelnych. Poza tym żadna z 5839 postaci nie przedstawiała silnej kobiety-polityka.
Sheryl Sandberg – amerykańska bizneswoman, była szefowa personelu Departamentu Skarbu Stanów Zjednoczonych, autorka inicjatywy Lean in Togehter – przyznaje, że „dane na temat równości płci w każdej branży są zatrważające. Fatalnie jest w Hollywood, ale i to samo odnosi się do przemysłu, technologii. Kobiety stanowiły 50 proc. absolwentów szkół wyższych w tym kraju już w 1981 roku. To miało miejsce kilkadziesiąt lat temu – kobiety miały szansę wzbić się na pozycję równą mężczyznom. Ale to się nie stało, bo wciąż nie wierzymy, że kobiety mogą pełnić przywódcze funkcje. Kiedy już to robią – wątpimy w ich możliwości”.
Ktoś powie – przesada, zdarzają się na ekranie kobiety silne i władcze. Sceptycznym polecamy jednak krótki test (przygotowany przez rysowniczkę komiksów Alison Bechdel). Wystarczy odpowiedzieć na trzy pytania:
1. Czy w filmie występują przynajmniej dwie kobiety (i ich postaci mają imiona)?
2. Czy kobiety rozmawiają z sobą?
3. Czy rozmawiają o czymś innym niż o mężczyznach?
I pytanie od nas: kiedy oglądaliście film, który nie spełniał tych kryteriów?