Kraj

Racje i emocje

Władyka: Premier samotny i osamotniony

Donald Tusk na czwartkowej konferencji prasowej w sprawie wydarzeń w tygodniku „Wprost”. Donald Tusk na czwartkowej konferencji prasowej w sprawie wydarzeń w tygodniku „Wprost”. Maciej Śmiarowski / Kancelaria Prezesa RM
Być może Donald Tusk znalazł się w takim momencie swojej misji, że musi poważnie zastanawiać się nad przyszłością swoją i swojego rządu.

Po wczorajszych zajściach w redakcji „Wprost” premier wystąpił na porannej konferencji prasowej, by skonfrontować się z chyba po raz pierwszy tak jednoznacznie niechętnymi mu dziennikarzami. Nie ma co się zresztą dziwić, gdyż wielogodzinny spektakl w redakcji „Wprost”, ukazujący – mówiąc górnolotnie – konflikt między władzą a wolnością słowa, nakręcił dodatkowo atmosferę, która od kilku dni i tak była bliska wrzenia.

Donald Tusk, zgodnie ze złożoną wcześniej obietnicą, że będzie teraz często spotykał się z dziennikarzami, wyszedł więc do nich, choć był zapewne w sytuacji tragicznie niekomfortowej. Ona jest taka dlatego przede wszystkim, że nie wiadomo, czy istnieje jeszcze szansa, by premier potrafił skontaktować się z emocją społeczną, wywołaną aferą taśmową.

Już po pierwszej, poniedziałkowej konferencji zwracano uwagę na to, że nawet jeśli Tusk „technicznie” był przekonujący, potrafił zaproponować jakoś logiczny sposób postępowania i wyjaśniania tej afery, to jednak nie zrozumiał, że opinia publiczna oczekuje nade wszystko odpowiednio udramatyzowanej oceny ujawnionych w podsłuchach faktów i stylów. Społeczna frustracja i oburzenie na ujawnione rozmowy były większe, niż się w Kancelarii Premiera wydawało, a pomysł, aby nachodzić redakcję „Wprost” i szarpać się z redaktorem naczelnym o jego laptop, to już historia z koszmarnego snu. Może sprawa samych taśm jakoś by w końcu przygasła, ale służby specjalne w redakcji (w dość nieudolnej akcji) to już zupełnie inna sprawa. Wszystkie straty, żadnych zysków.

Ten deficyt społecznego słuchu pogłębił się jeszcze bardziej dzisiaj, gdyż ludzie – czyli dziennikarze – szukają ujścia dla swojej wściekłości, dla swoich emocji, a premier nie jest w stanie odpowiedzieć na to znowu „technicznymi” objaśnieniami. Gdyby zresztą wsłuchać się w nie z uwagą, nie sposób ich nie przyjąć i nie zrozumieć. Rzeczywiście, premier nie rządzi prokuraturą i to nie on wysłał policję i ABW do redakcji „Wprost”. Rzeczywiście, nie odpowiada za sposób przeprowadzenia akcji służb w redakcji „Wprost”. Rzeczywiście, w interesie państwa jest jak najszybsze upublicznienie wszystkich nagrań i złapanie przestępców, którzy te nagrania wyprodukowali...

Ale ludzie nie bardzo chcą tego słuchać, bo Sienkiewicz nie został zdymisjonowany (co zresztą trudno pojąć), bo służby i organa, które skompromitowały się, dopuszczając do nagrań, nadal są jakieś nieprzekonujące, mówiąc delikatnie. Bo sami zainteresowani, czyli nagrani na taśmach, też jacyś niewyraźni, gdy w sumie mętnie opowiadają o tym, co zdążyli wcześniej naopowiadać do tajnych mikrofonów. A inni czekają w kolejce, lista jest już znana. Tusk znalazł się, jak się wydaje, w stałym niedoczasie – to, co wystarczało być może jeszcze w poniedziałek, czyli dymisja szefa MSW, w kolejny poniedziałek, nawet jeśli do niej dojdzie, może już nie wystarczyć.

Nie wiadomo, czy można jeszcze złapać jakąś równowagę emocjonalną w tej sprawie, czy będzie umiał to zrobić Donald Tusk, który wielokrotnie wcześniej pokazał, jak świetnie słyszy ludzi. Wcześniej w sytuacjach kryzysowych reagował zdecydowanie, czasami nawet z naddatkiem, pozbywając się ludzi, których wina była dyskusyjna.

Ale teraz jest inaczej. Być może znalazł się w takim momencie swojej misji, że rzeczywiście musi poważnie zastanawiać się nad przyszłością swoją i swojego rządu. Zresztą mówił na konferencji o ewentualnie przyspieszonych wyborach. On sam najlepiej wie, w jakiej znalazł się sytuacji. Wie – my nie bardzo – jak wyglądają teraz rozmowy z PSL, jaka jest sytuacja w PO, jaki jest faktyczny stan służb i instytucji wkręconych w aferę taśmową oraz jaki jest stan jego morale i psychiki. W każdym razie na tej dzisiejszej konferencji premier wydawał się niezwykle samotny i osamotniony.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama