PiS wycofuje się z metropolii warszawskiej. To może być gwóźdź do trumny tej władzy
Nie ma większego sensu pastwienie się nad ekipą dzierżącą państwo ani też nad jej przedstawicielem, liderem tego projektu Jackiem Sasinem, który w każdym publicznym wystąpieniu bliski jest połknięcia własnego języka w obronie słusznej linii. Nie ma, bo wszystko widać jak na dłoni – korozja tej konstrukcji ukrytej pod szyldem „dobrej zmiany” dokonuje się w tempie, które wykazuje zaskakującą słabość tego materiału, z realnymi szansami pobicia dotychczasowych rekordów.
Bałaganu, jakiego PiS narobił, nikt zdaje się nie jest już w stanie opanować, z Naczelnikiem państwa włącznie, co nie wiadomo tak naprawdę, czy jest powodem do radości czy smutku. Tak czy owak partia o tej coraz bardziej przewrotnie brzmiącej nazwie ma realne szanse nie dociągnąć do końca tej kadencji.
Brzmi kosmicznie? Pewnie tak, ale jeśli ten okręt zacznie bardziej zdecydowanie zbliżać się do dna, może się okazać, że część załogi jest już w szalupach ratunkowych, a na mostku został tylko kapitan i grupa najwierniejszych. Nikt nie wyobrażał sobie, że już niespełna półtora roku po objęciu rządów mocno niepopularna do niedawna PO dogoni PiS, a nielubiany Tusk złapie za koło Dudę.
Wiele wskazuje na porażkę PiS w wyborach samorządowych
Ustawa warszawska miała być łomem, którym PiS chciało wybić dziurę w samorządach, nad którymi nie ma kontroli. Ale – jak to często z tą władzą bywa – coś się omsknęło i atakujący boleśnie sam się zranił. Na tyle poważnie, że o zwycięstwie w przyszłorocznych wyborach samorządowych PiS może zapomnieć, a zdaje się nie ma nawet większych nadziei na poprawę stanu posiadania. Kolejna porażka utrwaliła nie tylko pogląd, że partia, która niedawno rozstawiała wszystkich po kątach, słabnie, ale również wiedzę, jak walczyć z jej niedemokratycznymi pomysłami, by osiągnąć sukces. Czyli opór musi przyjąć odpowiednio dużą skalę, najlepiej obywatelską, a nie środowiskową.
Ale mimo że PiS dopiero zaczyna zbierać burzę, którą zasiał, niezbyt rozsądnym byłoby stwierdzenie, że słabość tej władzy jest tak duża, że nie jest w stanie już niczego popsuć. Przeciwnie, będzie psuć, i to raczej jeszcze bardziej destrukcyjnie w skutkach. Bo z ostatnich lekcji też wyciągnęła wnioski, a te są następujące – rozmontować można wszystko, czego obywatelska masa nie zechce bronić. A więc na przykład sądy.
To, jak polskie społeczeństwo zareaguje na próbę podporządkowania wymiaru sprawiedliwości, będzie prawdziwym testem – z jednej strony na siłę sprzeciwu, a z drugiej na determinację i zdolność do przeforsowywania swej woli ze strony tej władzy. Kto wie, czy nie decydującym. Ważne będą też reakcje na odrzucenie wniosku o referendum w sprawie „deformy” edukacji oraz na jej wdrażanie. To będzie ta próba sił, która wiele wyjaśni, a być może o wszystkim zdecyduje. Polaku, musisz!