Polowanie na autonomistów
PiS zawziął się na RAŚ. Wymaże Ślązaków z politycznej sceny?
Dopiero po powrocie z bliskiej (choć głuchej) zagranicy doszły do mych uszu wieści o niebanalnej wizji prof. Aleksandra Nalaskowskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Otóż doradca prezydenta Andrzeja Dudy wsadziłby chętnie dr. Jerzego Gorzelika, lidera Ruchu Autonomii Śląska, i jego ideologicznych kumpli na kilka miesięcy do ciupy, aby tam, w kupie, w ciszy, spokoju i swoistym klimacie zakładu karnego mogli od nowa przeanalizować swoje racje…
Zastanawiam się – w areszcie wydobywczym czy lepiej w takim przedsądowym? Zresztą nieważne, i tak łagodnie traktuje całe to towarzystwo – wszak za chęć oderwania Śląska od Polski, a więc za zdradę narodową, kiedyś groziła szubienica.
Myślę praktycznie. Areszty są u nas zapełnione, a nawet przepełnione przez różnego rodzaju męty… Po cholerę dociskać jeszcze nogą Gorzelików? Jak w takich warunkach mają przeprowadzić rozsądny wywód myślowy i rachunek sumienia? Jak mają dotrzeć do mądrej refleksji i pokajać się en masse? Zatem czy nie lepiej utworzyć dla nich, na czas udowodnienia zdrady, specjalne obozy odosobnienia? Coś w rodzaju Berezy Kartuskiej czy Twierdzy Brzeskiej? A i stan wojenny pozostawił w tej materii sporo doświadczeń. Jakąś drogę wskazuje dzisiaj Turcja, która z więzień wypuszcza kryminalistów, żeby cele zapełniać politycznymi. Jeszcze o tym pomyślę. Może coś przyjdzie mi do głowy.
Powiem wprost: gdyby znaleziono jakiś paragraf na Gorzelika – od lat różnej maści politycy i publicyści widzieliby go chętnie w więzieniu – to wielkiego płaczu na Śląsku po nim nie będzie… Jednak po demokracji już tak!
Od lat znany jest mój stosunek do RAŚ, więc w szczegółach powtarzać nie będę. Choć byłem przy narodzinach tego ruchu w Rybniku, to od lat przekonuję zwolenników autonomistów i kogo można w Polsce, że ich cel – autonomia od Polski – to utopia. Nawet nie zdrada – raczej idea mocno chora. Nie da się powielić autonomii przedwojennej, a tym bardziej w jakiejś nowej formie, która na dodatek ma się ziścić w 2020 r. Nie da się również dlatego, że nie pozwolą na to tacy jak ja, moja żona i dzieci – a my stanowimy większość polską na Górnym Śląsku i „autonomia od Polski” nas nie interesuje. Zakorzenieni tutaj od wielu pokoleń Ślązacy, którzy zaangażowali się w „autonomiczny projekt” – a ręczę, że w tej autochtonicznej przestrzeni są w znakomitej mniejszości – mogą zgrzytać zębami, wymyślać na różnych forach od „pier***ych Dziadulów” (sic!), wyrzucać nas na Kresy Wschodnie, Dolny Śląsk czy do Warszawy – ale to tylko bezsilne szczekanie na pustyni. Karawana bowiem jedzie dalej, realia są takie a nie inne – i takie, dzięki Bogu, pozostaną.
Tych realiów nie rozumiał w 2000 r. Urząd Ochrony Państwa, wymieniając w raporcie o potencjalnych zewnętrznych i wewnętrznych niebezpieczeństwach dla kraju RAŚ – jako organizację zagrażającą polskiej racji stanu („Jaskółka kala gniazdo”). Jedyną z pełnej nazwy. Wtedy w świat poszedł sygnał, że policja polityczna penetruje legalne organizacje; dokument został usunięty ze strony internetowej UOP (też pomysł na publikację!). Wówczas też RAŚ, żyjący w zasadzie od dekady na politycznym marginesie, znalazł się nagle w medialnym blasku światowych jupiterów. Dzięki UOP. Jego następczyni, ABW, z całą pewnością pełni tę samą reklamową funkcję w odniesieniu do autonomistów i różnych innych stowarzyszeń oraz związków Mniejszości Niemieckiej – jednak czyni to inteligentniej. Powiedzmy: rutynowo sprawdza zgodność działania organizacji społecznych i politycznych z celami deklarowanymi w statutach. Jeżeli to sprawdzanie mieści się w ramach przysługujących jej uprawnień – niech sprawdza!
Powtórzmy także – do tych realiów należy doliczyć fakt, że obecne województwo śląskie, potocznie Śląsk, to również regiony częstochowski i bielsko-bialski, to Zagłębie Dąbrowskie i od wieków propolskie byłe Księstwo Cieszyńskie. Jeżeli ktoś odważny, to niech tam jedzie agitować za autonomią Śląska. Aby jeszcze te realia dopełnić, to zapewniam wszystkich, którzy nie mają czasu zajrzeć do mapy, że tak rozumiany Śląsk nie graniczy z żadnym państwem, które byłoby zainteresowane podsycaniem autonomicznego ognia, osłabianiem więzi z Macierzą czy – co gorsza – wyłuskaniem z niej naszego województwa. A już mówienie o separatyzmie Śląska to bajkowość jeszcze większa niż autonomiczna utopia. Trzeba tu mieszkać, aby to dostrzegać gołym okiem – choć, rzecz jasna, narwańców i politycznych idiotów nie brakuje. Mamy tu usłużnie proszących, aby atomowe rakiety wymierzone w Polskę ominęły Śląsk, tych, co z upodobaniem traktują nas jak popłuczyny wersalskiego bękarta, i takich, którzy każą się Polsce pier***ić, bo coś im z narodowością śląską nie wychodzi… Mamy więc wolność, a w niej po horyzont palantów różnej maści. Jak wszędzie zresztą.
RAŚ jest legalnym stowarzyszeniem, a de facto regionalną partią, która ma prawo do marzeń, uczestnictwa w wyborach, działań dla wspólnego dobra – a nawet do pisania nierealnych planów politycznych. Autonomiści sprawdzają się w samorządach kilku gmin i powiatów. Na szczeblu wojewódzkim mają czterech radnych na 45 (jak i w minionej kadencji) w Sejmiku Śląskim. Są w koalicji z PO, PSL i SLD. W poprzedniej kadencji Jerzy Gorzelik był członkiem zarządu województwa rządzonego przez PO–PSL–RAŚ. Przy dzieleniu obowiązków dostał m.in. sprawy edukacji i historii, czyli to – jak wyraził się idiotycznie pewien działacz PO – co jest najmniej ważne dla śląskich wyzwań. No i po trzech latach skończyło się to wielką polityczną awanturą o nowe Muzeum Śląskie, a w nim szczególnie o treść tzw. wystawy stałej, opowiadającej o dziejach tej ziemi. Zarzucono jej proniemiecki punkt widzenia, na co miał mieć wpływ Gorzelik, doktor historii sztuki. Zmieniono dyrektora muzeum i częściowo wymowę wystawy („Ani za dużo Niemiec, ani za mało Polski”), a Gorzelik trzasnął koalicyjnymi drzwiami, wyzywając swych partnerów z PO od oferm, co w świetle dzisiejszych standardów wydaje się nad wyraz subtelnym podsumowaniem politycznej współpracy.
Kiedy po nowych wyborach zaproponowano RAŚ dołączenie do koalicji PO–PSL–SLD (25 szabel) – Gorzelik był przeciwny, ale został w swoim zarządzie wyraźnie przegłosowany. Dzisiaj mówi się, że pozostaje twarzą RAŚ, ale nie gra już pierwszych skrzypiec. O aktualnej sile RAŚ świadczą więdnące doroczne Marsze Autonomii, a przede wszystkim ostatnie wybory parlamentarne, w których startowali z list niemieckiej formacji „Zjednoczeni dla Śląska”. Autonomiści jej liderowali, a zwolnienie z progu wyborczego gwarantowało sukces w cuglach. Przegrali z kretesem, zostali na śląskiej politycznej scenie zmiażdżeni. To za to powinno się tę partię „politycznie odosobnić”, skłonić do włosienicy i wyprawić w kierunku Canossy – a nie grozić prawdziwym kryminałem za zdradę.
Kiedy od lat słyszę, że „przyłączyć Górny Śląsk do Polski to tak jakby małpie dać zegarek” – nóż mi się w kieszeni otwiera. Ale to przecież nie jest autorska myśl lidera RAŚ, tylko premiera Wielkiej Brytanii Davida Loyda George’a – przeciwnika utworzenia po I wojnie silnej Polski i włączenia do niej Górnego Śląska. Najwyższy czas, żeby zażądać od Londynu za te wraże słowa – historycznych przeprosin! Niech nasz rząd dorzuci Wyspiarzom do Brexitu ten gorący kartofel. Nasz minister spraw zagranicznych był przecież u nich niedawno i przetarł szlak. Wszyscy się teraz przepraszają – to nawet moim zdaniem podpada pod rację stanu.
Co do myśli własnych Gorzelika: „Jestem Ślązakiem, nie Polakiem…”, „Nic Polsce nie przyrzekałem, więc jej nie zdradziłem…”, „Nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa…” i innych – to mnie rozbawienie raczej ogarnia, niż szlag trafia. Każdy teraz może być, kim chce – nawet kosmitą. Czy da się z tych słów wycisnąć „znieważenie narodu lub Rzeczpospolitej Polskiej (art.133 kk)”? Osobiście wątpię, ale przecież prawo, a później sprawiedliwość, różnymi drogami chodzą. Pan Z. kiedy trzeba, da z siebie wszystko.
W ostatnim nawoływaniu do ukarania „Gorzelika i innych” za zamiar oderwania Śląska od Polski – a więc za zdradę – widzę fragment większej całości, który można nazwać osaczeniem i gumkowaniem RAŚ. To zapowiedź odwołania Katarzyny Wielgi- Skolimowskiej, dyrektor Instytutu Polskiego w Berlinie, za (rzekome) promowanie Ruchu Autonomii Śląska zamiast Chopina. To wycofanie nominacji dla Katarzyny Cichos, doktor prawa na UŚ, radnej Siemianowic Śląskich z poparcia RAŚ. Miała być wicekonsulem w Konsulacie Generalnym w Manchesterze, ale MSZ w odpowiednim czasie się zreflektowało. To nawoływania posła PiS Waldemara Andzela, aby jak najszybciej utworzyć na Śląsku jednostki obrony terytorialnej, ponieważ działają tu zwolennicy opcji niemieckiej i szkodliwe organizacje – jak rzeczony Ruch Autonomii Śląska. Że posła dopytam: to już nie wystarczą nam, żeby czuć się bezpiecznie, wojska specjalne w Lublińcu, oddziały komandosów w Bielsku-Białej i Gliwicach, szereg innych polskich jednostek, że nie wspomnę o największym w kraju garnizonie policyjnym z najliczniejszą formacją prewencji?
Takich puzzli w rozpoczętej już układance jest więcej – słychać nawoływania do podjęcia kroków prawnych przeciw RAŚ. To wola polityczna, która ma zadość uczynić konstytucyjnej jednolitości państwa polskiego – czy też są już twarde dowody, że autonomiści dążą do rozczłonkowania Rzeczypospolitej? Załóżmy, że uda się wymazać ich i Ślązaków z politycznej sceny. Kto po nich? Rozum podpowiada, że Mniejszość Niemiecka, choć przekonanie o tym Berlina będzie cholernie trudne. Dalej pod nóż pójdą Kaszubi – nawet Donald Tusk im nie pomoże. I tak oto monolit, jednolite i czyste pod względem wyznaniowym i narodowym państwo, przejedzie się niczym walec po innych mniejszościach narodowych i etnicznych.
Ostanie się jedynie muzułmańska społeczność tatarska, ale tylko dzięki „Odzie do Jarosława Kaczyńskiego” autorstwa Selima Chazbiejewicza”, kandydata z list PiS do Sejmu i Senatu, byłego imama:
Niby zwycięski Chrobry wzmacniasz państwo nasze/ Ty, który od nowa polską godność wskrzeszasz/ Jak orzeł ponad skałę wzlatujesz i zawsze,/ to Ty masz rację. Ty na pomoc spieszysz. (…) By wszystkie narody od Bałkanów po Bałtyk/ A nawet ptaki co krążą w przestworzach,/ wielbiły Polskę i wielbiły jej wodza./ O Jarosławie Wielki, władco dusz Polaków (…)”.
Jeżeli autonomiści przegrają na polu karnym, jak ostatnio polegli na wyborczym, to tylko dlatego, że nie mają takich poetów.
PS Sejmik Województwa Śląskiego 19 września przyjął uchwałę: „Apel dotyczący zaniechania konfrontacyjnych wystąpień wobec środowisk śląskich regionalistów”. Niżej jego pełna treść:
„Górny Śląsk, którego wschodnia część znajduje się w granicach województwa śląskiego, wyróżnia się pośród regionów Rzeczypospolitej Polskiej silną tożsamością swych mieszkańców, przywiązanych do kulturowych tradycji, kształtowanych na styku wpływów polskich, niemieckich, czeskich i morawskich. W ostatnich latach tożsamość ta, tłumiona w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, odradza się i manifestowana jest w coraz bardziej różnorodnych formach. Proces ten, wzbogacający państwo i społeczeństwo, zasługuje na życzliwość i wsparcie władz Rzeczypospolitej Polskiej oraz województwa śląskiego. Z tym większym niepokojem obserwujemy nasilające się w ostatnich miesiącach ataki na środowisko regionalistów. Publiczne wypowiedzi reprezentantów rządu, parlamentu oraz Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP, napastliwe wobec legalnie działających śląskich stowarzyszeń, prowadzić mogą do zaostrzania konfliktów i destabilizacji regionu. Postulaty wykorzystywania przeciw śląskim działaczom aparatu przymusu czy wojsk obrony terytorialnej świadczą o niezrozumieniu istoty państwa prawa i idei społeczeństwa obywatelskiego. Sejmik Województwa Śląskiego apeluje o prowadzenie politycznych sporów w sposób odpowiedzialny, wolny od pomówień i niebezpiecznej gry na emocjach”.