Wiceminister Jaki kontra sędzia Fronczyk. Kto ma tłumaczyć prawo: urzędnicy czy sędziowie?
28 stycznia 2006 r. p. Jaki oświadczył w Sejmie:
„Sytuacja jest trudna, bo poseł Kropiwnicki wychodzi na mównicę i mówi wielokrotnie o standardach. Problem polega na tym, że mieszkańcy okręgu pana Kropiwnickiego skarżą się, że pan poseł Kropiwnicki w swoim mieszkaniu prowadzi agencję towarzyską”.
Kropiwnicki pozwał p. Jaki (nie odmieniam tego nazwiska) do sądu, uznając, że zacytowana wypowiedź narusza jego dobra osobiste. Doszło do procesu. Najpierw pełnomocnik p. Jaki domagał się oddalenia pozwu z uwagi na to, że pozwanego chroni immunitet sędziowski.
Sędzia Fronczyk postanowiła kontynuować sprawę, twierdząc, że immunitet tu nie przysługuje, gdyż wypowiedzi p. Jaki „nie wchodzą w zakres sprawowania mandatu posła”. Wiceminister domagał się wyłączenia sędzi, ponieważ bezprawnie uchyliła jego immunitet poselski. Powiedział, że trudno mu akceptować zachowanie sędzi, która toleruje takie oczywiste bezprawie oraz że być może sąd chce się zemścić za jego krytykę sądów.
Zapowiedział też, że złoży wniosek do Krajowej Rady Sądownictwa o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędzi Fronczyk. Część polityków i mediów uznała to za niedopuszczalne groźby. Przedstawiona sprawa ma kilka aspektów. Po pierwsze, pojawia się kwestia immunitetu parlamentarnego i jego granic, a po drugie, charakter zapowiedzi p. Jaki.
Konstytucja mówi (art. 105.1), że poseł nie może być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego, oraz że za taką działalność poseł odpowiada wyłącznie przed Sejmem, a w przypadku naruszenia praw osób trzecich może być pociągnięty do odpowiedzialności sądowej (cywilnej w tym wypadku) tylko za zgodą Sejmu.
Sąd Najwyższy wydał co najmniej dwa orzeczenia dotyczące wykładni ar. 105.1, wskazując, że zgoda Sejmu nie jest wymagana, jeśli dana wypowiedź nieprawdziwie przedstawia fakty i/lub jest autorstwa ministra. Nie wchodzę tutaj w ocenę tych orzeczeń, które znalazły krytyków. Jakby nie było, orzecznictwo daje podstawy dla nie tyle uchylenia immunitetu przez sąd (jak twierdzi p. Jaki), ile prowadzenia postępowania sądowego bez zgody Sejmu.
Może być rzeczą sporną, czy sędzia Fronczyk słusznie uznała wypowiedź posła-wiceministra za niezwiązaną z wykonywaniem mandatu poselskiego. Jest natomiast bezsporne, że p. Jaki przedstawił fakty w sposób odbiegający od prawdy, ponieważ p. Kropiwnicki nie prowadził agencji towarzyskiej w swoim mieszkaniu (potoczne znaczenie zwrotu „w swoim mieszkaniu” jest takie, że odnosi się przede wszystkim do lokalu efektywnie zamieszkiwanego przez wskazaną osobę).
Jest też faktem, że p. Jaki sprostował swoje oświadczenie, powiadając:
„[Moją] intencją nie było przedstawienie pana posła Kropiwnickiego jako osoby, która prowadzi agencję […]. Jeżeli ktoś tak zrozumiał, to bardzo przepraszam, że wygłosiłem te informacje, które godziły w dobra osobiste, cześć posła Kropiwnickiego […]. Dlatego z tego miejsca, z którego wygłosiłem to oświadczenie, przepraszam. Prawdziwą moją intencją było przedstawienie sprawy listu mieszkańców Legnicy, i to nie jak przedstawiają to niektóre media listu anonimowego, (bo tam jest) 10 konkretnych nazwisk”.
Jest jednak rzeczą p. Kropiwnickiego uznanie, czy owe przeprosiny były wystarczające, a jeśli zdecydował, że nie, miał prawo wystąpić do sądu, a jego pozew nie mógł być oddalony z tego powodu, że p. Jaki publicznie przeprosił. A ponieważ sąd uznał, że proces będzie kontynuowany bez zgody Sejmu, sędzia Fronczyk musiała tak postąpić, wszcząć postępowanie, skoro uznała, że zgoda Sejmu w tym wypadku nie jest wymagana.
To, czy sąd miał rację w kwestii immunitetu p. Jaki, jest sprawą odrębną. Być może sędzia Fronczyk popełniła błąd. P. Jaki słusznie twierdzi, że jest nie tylko funkcjonariuszem państwowym, ale również osobą prywatną i z tego tytułu przysługują mu rozmaite prawa procesowe.
Najprostszym rozwiązaniem było złożenie zażalenia na postanowienie sędzi Fronczyk i poczekanie na stosowne rozstrzygnięcie. P. Jaki może uważać, że sędzia Fronczyk zachowała się w sposób oczywiście bezprawny. Podobnie p. Ziobro, minister sprawiedliwości i inny wielki koryfeusz rodzimej myśli prawniczej, ma prawo do traktowania postępowania sędzi Fronczyk jako oczywistego (przeświadczenie o oczywistej oczywistości tego lub owego stało się w pewnych kręgach kryterium zasadności przedmiotowego tego lub owego) złamania prawa.
Wszelako to, czy p. Jaki akceptuje poczynania sądu i to jak p. Ziobro ocenia decyzje sędziowskie, należą do ich osobniczego „Ja”, i te ich przeświadczenia nie wywołują żadnych bezpośrednich skutków prawnych.
Napisałem „bezpośrednich skutków prawnych” z uwagi na zapowiedź p. Jaki w sprawie wystąpienia o pociągnięcie sędzi Fronczyk do odpowiedzialności dyscyplinarnej. Oto stosowne przepisy prawa o sądach powszechnych:
Art. 107 § 1. Za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu (przewinienia dyscyplinarne), sędzia odpowiada dyscyplinarnie.
Art. 114§ 1. Rzecznik dyscyplinarny podejmuje czynności dyscyplinarne na żądanie Ministra Sprawiedliwości, prezesa sądu apelacyjnego lub okręgowego oraz kolegium sądu apelacyjnego lub okręgowego, Krajowej Rady Sądownictwa […].
Jaki nie ma więc żadnego powodu do składania wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec sędzi Fronczyk, gdyż nie jest ministrem sprawiedliwości, a tylko (lub aż) wiceministrem w tym resorcie. Może to ewentualnie uczynić p. Ziobro, ale jak na razie tego nie zrobił, ani też nie upoważnił p. Jaki do wystąpienia w tej materii (nie wiem zresztą, czy takie upoważnienie jest w ogóle możliwe, ale to sprawa drugorzędna).
Jaki ostatecznie oświadczył, że wniosku o dyscyplinarkę nie złoży. Zaznaczył, że siłą jest przyznanie się do błędu, ale od razu zapowiedział reformę sadownictwa. Niemniej jednak zaistniał pewien fakt w przestrzeni publicznej. Czy słowa p. Jaki o jego zamiarze złożenia wniosku o postępowanie dyscyplinarne można uznać za groźbę wobec sądu? Sytuacja jest następująca: urzędujący wiceminister sprawiedliwości w trakcie rozprawy oświadcza, że nie akceptuje postępowania sądu, jego pryncypał publicznie piętnuje sędzię Fronczyk za rażące naruszenie prawa, a główny polski polityk powiada, że p. Jaki nie powiedział niczego niedopuszczalnego, ale co najwyżej niezręcznego.
Można zatem wnosić, że błąd p. Jaki polegał na niezręczności, ale w jakimś głębszym planie, np. projektów reformy sądownictwa – i to, co powiedział, jest dopuszczalne. To, czy p. Jaki groził sędzi Fronczyk czy nie, jest kwestią semantyczną, z którą może nie warto dyskutować. Natomiast nie ma najmniejszych wątpliwości, że p. Kaczyński, p. Ziobro i p. Jaki mają bardzo szczególne rozumienie ustrojowej pozycji sądownictwa w Polsce. Może najlepiej wyraziła to p. Kempa, powiadając, że są problemy „ze zrozumieniem przez niektórych sędziów, że to Sejm prawo uchwala, a sędziowie, ministrowie, urzędnicy i obywatele to prawo stosują”.
Może gdyby p. Kempa ukończyła prawo, a nie administrację, znałaby rzymskie powiedzenie: „Legum ministri, legum interpretes iudices, legum omnes servimus” (Sługami praw są urzędnicy, tłumaczami praw – sędziowie, prawom wszyscy podlegamy). Stawka jest poważna i nie o słowa idzie, ale o to, kto ma tłumaczyć prawo: urzędnicy czy sędziowie? Odpowiedź jest ważna z uwagi na stanowienie i stosowanie prawa.