Będzie pomnik smoleński (a nawet dwa). Przerabialiśmy tę historię w Poznaniu, wtedy z figurą Chrystusa
Na apel samego Jarosława Kaczyńskiego ruszyła „zbiórka publiczna” na „pomnik śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku”.
Akcję formalnie firmuje Komitet Społeczny, ale jest jasne, że stoi za nią PiS i to z zaangażowaniem najwyższych funkcjonariuszy państwa. Dość wspomnieć, że w Komitecie są premier, wicepremierzy i kilku ministrów, wielu europosłów tej partii i jej parlamentarzystów (wśród nich marszałkowie Sejmu i Senatu). Jest też choćby Maciej Łopiński z Kancelarii Prezydenta oraz niektórzy członkowie Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.
Kłopot w tym, że prezes Kaczyński ogłosił już publicznie, iż monumenty staną na warszawskim Trakcie Królewskim w okolicy Pałacu Prezydenckiego. Także sam Komitet, choć zaznacza, że „ostateczna lokalizacja pozostaje jeszcze do ustalenia”, to sugeruje równocześnie, iż „najpewniej” będzie to właśnie Krakowskie Przedmieście.
Tymczasem od dawna wiadomo, że stołeczni konserwatorzy zabytków uznają Trakt Królewski za „przestrzeń historyczną” i w związku z tym zamkniętą na inwestycje – w tym pomniki. Podobne stanowisko zajmują władze miasta.
Już jest jasne, że spór będzie okazją do nasilenia ataków na stołeczny ratusz, który jest przecież wciąż niezdobytą przez rządzącą aktualnie w kraju większość instytucją. I jakże łakomym – a to z racji posad do obsadzenia, a to prestiżu, a to swej kasy – kąskiem. Tym razem na dodatek będzie można uderzyć z wysokiego „c”, bo z wykorzystaniem frazeologii o „znieważaniu ofiar Smoleńska” , próbie wymazania z pamięci „największej tragedii w powojennej historii Polski” itp. (już zresztą pobrzmiewa ona w oświadczeniach Komitetu).
Niewykluczone więc, że będzie tak: zbiórka szybko zakończy się sukcesem (mogą pomóc przecież w rozmaity sposób chociażby spółki Skarbu Państwa albo i budżet), więc zaprzyjaźnieni artyści zrealizują swoje wizje. I choć miejscy urzędnicy będą ostrzegać przed samowolką, to któregoś poranka (przed 10 kwietnia 2018 r., bo to w ósmą rocznicę tragedii mają być odsłonięte pomniki) monumenty wjadą, na przykład na wojskowych lawetach i w asyście żandarmerii, na Krakowskie Przedmieście i zostaną tam najpierw prowizorycznie, a potem jakoś tak „społecznymi siłami” na stałe ustawione.
Podobny scenariusz przećwiczono przecież niedawno w Poznaniu z figurą Chrystusa, mającą być elementem odbudowywanego Pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa, zwanego także Pomnikiem Wdzięczności. Tam też władze miasta ostrzegały, że inicjatorzy postawienia figury naruszają procedury, więc działają bezprawnie, a nadzór budowlany alarmował o zagrożeniu bezpieczeństwa i samowolce. Jednak metoda faktów dokonanych okazała się silniejsza niż obowiązujące przepisy – zwłaszcza że wsparło ją wojsko z ministrem obrony na czele, a pobłogosławiła miejscowa kuria.
Czemu więc inaczej miałoby być w Warszawie? Zwłaszcza że tu awantura byłaby jeszcze bardziej widowiskowa – zwłaszcza w relacjach reporterów TVP.