Słowa Radziwiłła, że lekarz nie jest punktem usługowym wykonującym każde życzenie pacjentów, zostały zapamiętane. Padły w wywiadzie z Tomaszem Terlikowskim („Do Rzeczy”, czerwiec 2014 r.) i odnosiły się do odmowy przepisania przez lekarza recepty na środki antykoncepcyjne. Radziwiłł jest ich przeciwnikiem, sam ma ośmioro dzieci. Deklaracji, w których uznawał, że sumienie i światopogląd lekarza są ważniejsze niż dobro pacjenta (tak jak je rozumie sam pacjent), Konstanty Radziwiłł złożył w ostatnich latach wiele. Robił to nie tylko w swoim własnym imieniu, ale przez 10 lat jako prezes, a ostatnie pięć wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej (NRL) reprezentującej całe środowisko medyczne. W każdym razie oficjalnie.
Z sondy, jak lekarze przyjmują wybór Radziwiłła na ministra zdrowia, przeprowadzonej na medycznym portalu konsylium24.pl wśród specjalistów w całym kraju, wcale to bowiem nie wynika. 33 proc. uznaje, że to dobra wiadomość dla lekarzy, a 32 proc., że wręcz odwrotnie. Najwięcej, bo cała reszta, nie ma w tej sprawie zdania i wybiera odpowiedź „trudno powiedzieć”. W sprawie najważniejszej, a więc czy jest to dobra wiadomość dla pacjentów, medycy mają zdanie bardziej stanowcze, a ich głosy nie rozkładają się już po równo. Aż 56 proc. lekarzy uważa, że sytuacja w służbie zdrowia się nie poprawi, tylko 18 proc. – że jednak tak.
W nieoficjalnych rozmowach wielu z nich nie podziela priorytetów przyjętych przez samorząd, do którego przynależność lekarzy jest obowiązkowa. Nie wszystkim się podoba, że o sumienia lekarzy NRL troszczy się o wiele bardziej niż o prawa pacjentów. To przecież Naczelna Rada Lekarska po tzw. sprawie prof. Chazana zwróciła się do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem, czy lekarze niegodzący się na wykonanie aborcji w przypadkach przewidzianych przez polskie prawo muszą wskazać inną placówkę, która to zrobi.