Siedź, aż się przyznasz
Kibic Legii bez wyroku, ale od trzech lat w areszcie. Dlaczego?
Maciej Dobrowolski nie ma szans mataczyć, obawa, że ucieknie z Polski, jest nierealna. Dlaczego więc Polska traktuje swojego obywatela niezgodnie z cywilizowanymi regułami?
Nie powinno mieć znaczenia, że Maciej jest fanatycznym kibicem Legii Warszawa. W tej sprawie jest wyłącznie obywatelem podejrzanym o udział w przestępstwie. Zarzuca mu się przynależność do gangu przemycającego narkotyki. Zarzut brzmi poważnie, ale diabeł siedzi w szczegółach.
W tym przypadku szczegół jest następujący: jedynym dowodem prokuratury świadczącym o winie Macieja są zeznania świadka koronnego Marka H., ps. Hanior, byłego kibica Legii, który obciąża na prawo i lewo, ale jego zeznania trudno zweryfikować. Maciej Dobrowolski od początku jest konsekwentny, do udziału w przestępstwie się nie przyznaje.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka wystosowała do sądu opinię, w której negatywnie ocenia stosowanie wobec Dobrowolskiego środka zabezpieczającego w postaci tymczasowego aresztowania. Areszt powinien być orzekany tylko, gdy nie da się w inny sposób zapewnić prawidłowego toku postępowania. Zgodnie z europejskimi standardami można go stosować do roku, a w wyjątkowych sytuacjach do dwóch lat. Każde przekroczenie tych terminów to łamanie praw obywatelskich surowo traktowane przez europejskie instytucje arbitrażowe stojące na straży praw człowieka.
Nie ma żadnego rozsądnego uzasadnienia, aby Maciej Dobrowolski, człowiek do tej pory niekarany, wykształcony, prowadzący wcześniej unormowane życie, nieuwikłany w kontakty ze światem przestępczym, był pozbawiony możliwości odpowiadania w toczącym się procesie z tzw. wolnej stopy. Ręczą za niego znani sportowcy i osoby z autorytetem, ale sąd wciąż przedłuża mu areszt. Można odnieść wrażenie, że za parawanem sądowych decyzji kryje się coś w rodzaju zwykłego szantażu.