Kraj

Bohater miesiąca

Trynkiewicz wolny, czyli gra wciąż trwa

MariuszTrynkiewicz opuszcza zakład karny w Rzeszowie. MariuszTrynkiewicz opuszcza zakład karny w Rzeszowie. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
To wszystko przypomina grę planszową pt. „Jak dopaść Trynkiewicza”. Wśród głównych graczy: ministrowie sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, dziennikarze oraz seryjny zabójca.
Wizja lokalna w 1988 roku z udziałem Trynkiewicza.Marian Zubrzycki/Forum Wizja lokalna w 1988 roku z udziałem Trynkiewicza.

Dyrektor więzienia rzuca kostką i przesuwa się o sześć pól. Ale jego wniosek o zabezpieczenie roszczenia, czyli o izolację Mariusza Trynkiewicza do czasu orzeczenia sądu w sprawie poprzedniego (tego właściwego) wniosku o izolację, zostaje odrzucony. Punkty zdobywa sędzia – dyrektor cofa się na początek planszy.

Teraz ruch należy do ministra Marka Biernackiego. Solidny zamach i jest szóstka! Minister informuje, że w celi seryjnego zabójcy znaleziono materiały pornograficzne i szczątki ludzkie, wpływa doniesienie do prokuratury. Na tej podstawie Trynkiewicz może zostać aresztowany. Tryumfalne chwile trwają krótko, bo prokurator stwierdza, że rysunki i fotografie znalezione w celi nie mają cech pornograficznych, a szczątki ludzkie to ząb (zęby) lokatora celi. Minister sprawiedliwości za karę staje w kącie i gęsto się tłumaczy. Tak naprawdę przegrywa w grze, bo został uwikłany w nieczyste zagranie, przez swojego zastępcę odpowiedzialnego za służbę więzienną. To od niego, zgodnie z pragmatyką służbową, dostał informację, którą bezkrytycznie puścił w świat.

Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz rusza z odsieczą. Zwołuje briefing i poucza dziennikarzy, żeby nie wywoływali histerii narodowej. Ma rację, histeria nie jest wskazana, ale zapomina, że to nie dziennikarze wymyślili ludzkie szczątki i pornosy. Wylatuje z gry, bo brak pamięci jest dyskwalifikujący.

Ostatni ruch należy do Mariusza Trynkiewicza – pisze list o pomoc do Helsińskiej Fundacji, bo czuje się osaczony i zagrożony. Zabił w bestialski sposób czterech chłopców, dzisiaj boi się, że ktoś zabije jego. Ma pretensje do dziennikarzy i polityków – to oni wywołali nagonkę. Zapomina, co zrobił w Piotrkowie 26 lat temu, powinien za to wypaść z gry, ale kolejny raz w swoim marnym życiu ma szczęście – kara upłynęła, wychodzi na wolność. Wygrywa.

Dziennikarze czekają pod murami rzeszowskiego więzienia, aby wyśledzić, dokąd Trynkiewicza zawiozą. Na razie bez skutku, zabójca pod eskortą policji ginie w sinej mgle.

Co będzie dalej, można się domyśleć. Jedna ze stacji telewizyjnych, albo któryś z tabloidów dotrą jednak do człowieka, który stał się największą medialną atrakcją ostatnich dni. I albo ujawnią miejsce jego pobytu, a to będzie istotną wskazówką dla tych, którzy od dawna planowali, aby wejść w skórę kata i samemu wymierzyć sprawiedliwość, albo dogadają się z bohaterem miesiąca. Zapłacą mu za sesję na koniu (patrz: matka Madzi), a może zakupią prawa do pamiętników. Mariusz Trynkiewicz z osaczonego zmieni się w atrakcyjny towar rynkowy. Gra będzie skończona, jeżeli w marcu sąd z Rzeszowa nie orzeknie konieczności izolacji w ośrodku terapeutycznym (wtedy potrwa jeszcze jakiś czas, do wyczerpania wszystkich przewidzianych prawem możliwości odwoławczych).

Tak to bywa w świecie, w którym najbardziej okrutna zbrodnia staje się tworzywem do wielkiego show, dziejącego się realnie na oczach wszystkich. Nikt już nie pamięta o ofiarach sadystycznego lubieżnika i ich nieszczęsnych rodzinach. Po zbrodni nie udzielono im żadnego wsparcia, a teraz na dobre wypluto z pamięci. Liczy się tylko on – ekscytujący okrutnik, szatan, bestia. Inaczej mówiąc, wolny człowiek Mariusz T.

 

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama