Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Argument słomianej kukły

Argument słomianej kukły. Polska debata: nielogiczna, niebezpieczna

„Chodzi o to, by polemizować z rzeczywistym, a nie wyimaginowanym poglądem oponenta. W średniowiecznej debacie obowiązywała zasada, by tak długo formułować stanowisko przeciwnika, aż będzie się on mógł pod nim podpisać”. „Chodzi o to, by polemizować z rzeczywistym, a nie wyimaginowanym poglądem oponenta. W średniowiecznej debacie obowiązywała zasada, by tak długo formułować stanowisko przeciwnika, aż będzie się on mógł pod nim podpisać”. Mirosław Gryń / Polityka
O braku logiki w debacie publicznej - mówi Teresa Hołówka.
Prof. Teresa Hołówka pracuje w Zakładzie Logiki Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się teorią argumentacji i błędami logicznymi.Leszek Zych/Polityka Prof. Teresa Hołówka pracuje w Zakładzie Logiki Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się teorią argumentacji i błędami logicznymi.

Joanna Podgórska: – Trwa kampania wyborcza. Przyjrzyjmy się narzędziom stosowanym w debacie publicznej. Jak ona wygląda oczami logika?
Teresa Hołówka: – Strasznie. Uczę studentów kultury logicznej, a oni potem włączają telewizor czy Internet i widzą absolutne zaprzeczenie tego, co próbowałam im przekazać. Ręce opadają. To nie są żadne debaty, ale walki na słowa, przepychanki. Mętne, bełkotliwe, nacechowane ubóstwem perswazyjnym. Ale taka jest dziś natura mediów, że wypowiedź na jakikolwiek temat musi być bardzo krótka. Jeśli ma się minutę na wyrażenie stanowiska, to mowy nie ma o rozwinięciu przyzwoitej argumentacji. Prowadzący ucinają w pół słowa. Dyskusja zmienia się w wymianę chwytów retorycznych.

Twierdzi pani, że wiele sporów zyskałoby na wyrazistości, gdyby zaangażowali się w nie logicy. Na przykład dyskusja o aborcji jest według pani w istocie sporem o zakres obowiązywania definicji regulującej. Jak to rozumieć?
Z czysto logicznego punktu widzenia jest to taki sam spór jak np. o to, czy starcy są dyskryminowani w życiu społecznym i trzeba chronić ich ustawowo. Termin „starzec” jest nieostry i chwiejny. Zgodzimy się, że 80-latek jest starcem, tu jest konsens. Ale czy jest starcem 60-latek? 55-latek? To się w dodatku zmienia w czasie. Jest taka nowela Czechowa, w której rodzice błogosławią obrazem młodą parę. Staruszkowie się przy tej okazji popłakali. Dalej czytamy, że ci staruszkowie mieli po czterdzieści kilka lat. Żeby dyskutować o jakiejkolwiek ustawie na temat starców, trzeba najpierw ustalić porządną definicję regulującą, np. że starcem jest się od 75 roku życia.

Gdy granica jest nieostra i poszczególne stadia w spektrum niewiele się od siebie różnią, lepiej postawić arbitralną granicę, niż nie stawiać jej wcale.

Polityka 38.2011 (2825) z dnia 14.09.2011; kraj; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Argument słomianej kukły"
Reklama