Watykan chce być czymś więcej niż jednym z Kościołów, a w każdym razie czymś więcej niż tylko wyznaniem religijnym i tworem państwowym. Uważa się za kustosza idei chrześcijańskiego Zachodu, którą pielęgnuje na przestrzeni wieków. Przyświeca temu nadzieja, że idea ta żyje dopóki istnieje papiestwo. Może dlatego instytucja ta jest tak konserwatywna, nastawiona lękowo i spowita zasłoną tajemnicy.
Mieszkańcy wzgórza watykańskiego, położonego na północny-zachód od bram antycznego Rzymu, nadal uważają się za centrum chrześcijańskiego uniwersum – koncepcji łączącej religię, politykę i prawo. Watykan – złożony z dykasterii, rad papieskich i trybunałów – to opisywany przez ojca Kościoła Tomasza z Akwinu model świata, w którym wiara niczym gwiaździste niebo osłania naturę, oświetla ją, łączy się z nią i ją uszlachetnia. Czy koncepcja ta wygaśnie wraz z ujawnieniem tajemnic watykańskich za pontyfikatu papieża, który chciał jej nadać nowego blasku za sprawą swej przenikliwości, pobożności i przywiązania do tradycji?
Kościół katolicki zdaje się obecnie znajdować w niebezpieczeństwie. To złe przeczucie jest też może powodem złośliwości i oburzenia, z jakim świat zachodni śledzi kilka niedyskrecji z karłowatego państewka pośrodku Półwyspu Apenińskiego. Przypomina to zamach z użyciem żrącego kwasu na ikonę przedstawiającą ideę, która już może umarła. A ponieważ do zamachu doszło w środku Watykanu, można powiedzieć, że sprawcy opryskali dzieło od tyłu, a kwas trawi płótno i niszczy lico obrazu.
Do tej pory Watykan z powodzeniem pielęgnował symbole hołubionej przez siebie starej idei. Ma np. najstarszą służbę dyplomatyczną na świecie. Dlatego nuncjusz papieski sprawuje w wielu krajach, zwłaszcza zdecydowanie katolickich, funkcję dziekana korpusu dyplomatycznego. Podczas reformowania ONZ w 2004 r. Stolica Apostolska wytargowała sobie prawo, że jej przedstawicielowi wolno zabierać głos podczas dorocznych debat Zgromadzenia Ogólnego bez konieczności zabiegania o zgodę innych państw.
Ostatnia monarchia absolutna
Gwoli ścisłości można dodać, że Stolica Apostolska i papież są jednym i tym samym według prawa kanonicznego i międzynarodowego. Inaczej niż szefowie rządów i państw, którzy tylko reprezentują podmioty prawa międzynarodowego – papież podczas swego pontyfikatu jest jedyną na świecie osobą fizyczną będącą zarazem suwerennym podmiotem prawa międzynarodowego. Watykan – najmniejsze państwo świata i tutejsza ostatnia monarchia absolutna – znajduje się we władaniu Stolicy Apostolskiej. Dlatego na forum ONZ czy podczas wizyt państwowych papież nie wypowiada się tylko jako władca anachronicznego kraiku o powierzchni pół kilometra kwadratowego, lecz jako zwierzchnik ponad miliarda katolików – największej społeczności na świecie. Jest ona czymś więcej niż tylko wspólnotą religijną. Jej materialnym centrum jest maleńkie państewko w środku Italii z własną żandarmerią, uzbrojoną w halabardy gwardią szwajcarską, mennicą, bankami, trybunałami i nawet więzieniem. Kościół tworzy własny świat. Watykan stał się centrum administracyjnym katolicyzmu pod koniec XVI w., co było odpowiedzią Rzymu na reformację, która kwestionowała prymat papieża. Miał bronić przed atakiem protestantyzmem, który w końcu zdegradował katolicyzm do jednego z wyznań, podczas gdy przedtem posiadał on status jedynego uświęcającego Kościoła.
Katolicyzm chce być czymś więcej niż jednym z Kościołów, czy jedną z wielu religii. Z tego powodu dopiero na Soborze Watykańskim II Kościół uznał wielowyznaniowość, zaakceptował wolność religijną i prawa człowieka. Przedtem obowiązywała formuła Tomasza z Akwinu: „Przyjęcie wiary jest aktem wolności, ale jej zachowanie jest koniecznością”. Obecnie tylko Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X podziela to przekonanie i obstaje przy dawnym roszczeniu Kościoła katolickiego, że jedynie on jest w posiadaniu prawdy, którą godzi się propagować. Jest to być może przyczyną sympatii, jaką za Spiżową Bramą niektórzy darzą Bractwo Św. Piusa X.
Drugim po papieżu człowiekiem w Watykanie jest kardynał sekretarz stanu. W 1984 r. Jan Paweł II scedował na ówczesnego sekretarza stanu Agostino Casaroliego pełnię władzy w sprawach świeckich. Tym samym szef rządu stal się jeszcze potężniejszy niż przedtem. Jednak Casaroli poczuł się jednocześnie wystrychnięty na dudka. Dekret Kongregacji Nauki Wiary, kierowanej przez prefekta – kardynała Josepha Ratzingera, sformułował bezkompromisową krytykę marksizmu i tym samym teologii wyzwolenia. Casaroli życzliwiej oceniał ten nurt teologiczny.
Sekretarz stanu wchodzi w skład najważniejszych instytucji. Współdecyduje o sprawach wiary, powoływaniu biskupów i polityce wobec uczelni papieskich. Zwołuje zebrania prefektów kongregacji i przewodniczących rad papieskich. Dwa razy w tygodniu spotyka się z papieżem. Do niego należy ostatnie słowo we wszystkich kwestiach, które nie wiążą się ściśle ze sprawami wiary. Decyduje zatem np. o losach szefa Banku Watykańskiego, czy powołaniu i przenoszeniu nuncjuszy – 180 watykańskich ambasadorów. Zazwyczaj urząd ten piastuje wyrobiony politycznie dyplomata. Benedykt XVI zrobił wyjątek i w 2006 r. powołał osobę z zewnątrz – byłego sekretarza Kongregacji Nauki Wiary Tarcisio Bertone, swego najbliższego współpracownika z okresu, gdy stał na czele tej dykasterii. I zwiększył jeszcze jego kompetencje. W 2007 r. Bertone jako kardynał kamerling przejął kontrolę nad Kamerą Apostolską, czyli zarządem papieskich finansów. Bertone ma więc nadzór nad budżetem papiestwa i dwoma bankami. Już w 2006 r. komentatorzy zadawali pytania, czy politycy za Spiżową Bramą zaakceptują takie uszczuplenie ich władzy.
Bawarski asceta i barokowy kardynał
Dzięki wyborowi na papieża w 2005 r. Benedykt XVI rozstrzygnął na swą korzyść wieloletnią rywalizację z wpływowym sekretarzem stanu Angelo Sodano. Joseph Ratzinger, wytrawny teolog, szybko stał się najważniejszym doradcą Jana Pawła II i kwestionował pozycję szefa watykańskiego rządu. Papież regularnie przyjmował Sodano ze względu na piastowany przez niego urząd, a Ratzingera – ze względu na zaufanie, jakim go obdarzał. Bawarski asceta zyskał też większe poważanie w opinii publicznej niż cokolwiek barokowy kardynał pochodzący z Piemontu. I wchodził w obszar jego kompetencji. Przed 12 laty Ratzinger zmusił niemieckich biskupów, by tamtejszy Kościół wycofał się z obligatoryjnego w Niemczech doradztwa dla kobiet przed planowanym zabiegiem usunięcia płodu. Jedenaście lat temu spowodował, że w gestii Kongregacji Nauki Wiary znalazł się problem molestowania seksualnego przez księży, które Sodano traktował zbyt pobłażliwie. Dziesięć lat temu Ratzinger pouczył katolickich polityków, by w sprawach dotyczących życia nie szli na żadne kompromisy. W 2006 r. – rok po konklawe – Sodano musiał odejść ze stanowiska.
Także w teologii Ratzinger zaprowadził nowe porządki. W 2000 r. publikacją dokumentu „Dominus Jezus” zakończył dotychczasowy dialog ekumeniczny z protestantami. W następnym roku zobowiązał krajowe konferencje biskupów, by wszelkie przekłady książek i tekstów liturgicznych przedkładały mu do zatwierdzenia. W Niemczech położyło to kres inicjatywie wspólnego tłumaczenia Biblii. Protestanci byli zaangażowani w ten projekt, ale nie zgodzili się na rzymską kuratelę.
Zdaniem obserwatorów Benedykt XVI nadal jeszcze steruje Kongregacją Nauki Wiary, która zatrudnia 30 osób. Jej nowy prefekt i następca Ratzingera – Amerykanin William Levada nie potrafił i zapewne nie mógł odcisnąć na dykasterii własnego piętna. Do tej pory odmawia udzielania wywiadów. A w tym roku zamierza odejść – zakomunikował papieżowi.
Za Benedykta XVI zlikwidowano jednak złożoną hierarchię dwóch instytucji. Dzięki temu zyskali na wpływach ludzie, których nie ma w żadnym schemacie organizacyjnym. Należy do nich Georg Gänswein – prywatny sekretarz papieża, o którym powiada się, że kontruje dostęp do Benedykta XVI. Bywalcy Watykanu mówią, że jego pewność siebie w żadnej mierze nie harmonizuje z oficjalnie zajmowanym miejscem. Szereg listów, które w wyniki przecieku ujrzały światło dzienne, było adresowanych bezpośrednio do niego, a nie do kardynała Bertone, w którego gestii leżą dane sprawy.
Koniec kompromisów
Polityka Benedykta polega na przewodzeniu duchowemu Kościołowi w myśl rygorystycznych zasad teologicznych. Jego celem jest cofnięcie reform, wzmocnienie kleru i pojednanie z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X, sytuującym się prawym obrzeżu katolicyzmu. Nie przewiduje natomiast zmian strukturalnych. W 2009 r. powołał zaufanego człowieka – Ettore Gotti Tedeschi – na szefa otoczonego aurą skandali Banku Watykańskiego, o którym już od dekad mówi się, że ma powiązania z mafią. W 2010 r. sam Tedeschi był podejrzany o pranie brudnych pieniędzy. W efekcie Benedykt XVI wydał wytyczne dotyczące przejrzystości transakcji finansowych. Powołana niedawno rada nadzorcza zgłosiła w ostatnich tygodniach votum nieufności wobec szefa banku. Przyjęto zasadę, że żona Cezara musi być poza wszelkim podejrzeniem. Doszło do absurdalnej sytuacji, gdy papieski zausznik Bertone zdymisjonował Tedechiego – innego zaufanego człowieka papieża.
Już w 2007 r. Benedyktowi XVI nie powiodła się ostrożna próba zmniejszenia liczby jedenastu wówczas rad papieskich poprzez skomasowanie czterech z nich w dwie dykasterie. W 2010 r. powołał nawet kolejną – Radę ds. Nowej Ewangelizacji. Rady, które pod względem protokolarnym znajdują poniżej kongregacji, zajmują się takimi sprawami, jak relacje ze świeckimi, duszpasterstwo migrantów i podróżujących, duszpasterstwo w służbie zdrowia i ekumenizm. To właśnie na tym polu ujawnia się elastyczność kurii. W 1928 r. papież Pius XI w encyklice „Mortalium animos” zakazał sobie i całemu Kościołowi wszelkich kontaktów z innymi wyznaniami. Pokolenie później Jan XXIII stworzył w 1960 r. zaczątek obecnej Rady ds. Ekumenizmu i nawiązał dokładnie takie kontakty, które jego poprzednik piętnował jako zdradę prawdziwej religii.
Benedykt XVI krytycznie odnosi się jednak do tych reform. Podczas wizyty w Niemczech we wrześniu ub. roku odmówił Kościołowi ewangelickiemu dalszego dialogu teologicznego. Powiedział, że kompromisy i negocjacje nie są drogą do osiągnięcia porozumienia ekumenicznego. Tym samym sięgnął po sformułowania ze starej, anachronicznej encykliki z 1928 roku.
Zasiadający na Stolicy Piotrowej teolog odpowiada na wyzwania współczesnego świata usztywnieniem swego stanowiska. Na reformy, które zarówno krytycy, jak i sympatycy Watykanu uważają za nieodzowne, Kościół musi poczekać do wyboru swego kolejnego zwierzchnika.