Marek Ostrowski: – Z okna pani gabinetu widać centralny plac Helsinek, a na nim, pośrodku, pomnik cara Aleksandra II z datą 1863 r. Dla Polaków to rok tragicznego antyrosyjskiego powstania. Tymczasem Finlandia ma z Rosją długą granicę (1340 km), ale stosunki inne niż Polska. Wasi historycy podkreślają, że wiele skorzystaliście na przynależności do imperialnej Rosji.
Mari Kiviniemi: – Przez ponad sto lat Finlandia była jej autonomiczną częścią i trzeba przyznać, że te doświadczenia były z fińskiego punktu widzenia pozytywne, nasz system prawny pozostał przy szwedzkim dziedzictwie. Czyli nie było aż tak źle.
Nasze państwa broniły się w ciężkich wojnach ze Związkiem Radzieckim, oba straciły część terytoriów na rzecz Rosji. Tak w Polsce, jak i w Finlandii Rosja jest głęboko zakorzeniona w umysłach obywateli. Jak Finowie odbierają Rosję?
Niech historia pozostanie historią. Faktem jest, że w prowadzonych przeciwko Rosji dwóch wojnach ponieśliśmy wiele ofiar. Co więcej, ciągle żyją uczestnicy tych wydarzeń. Jednak my, Finowie, potrafiliśmy zostawić przeszłość za sobą i dlatego przynajmniej na poziomie politycznym nasze relacje z Rosją są bardzo dobre. Podchodzimy do tej kwestii pragmatycznie, staramy się mieć dobre stosunki ze wszystkimi sąsiadami, także z Rosją.
Trzeba też zaznaczyć, że od lat 90., od upadku Związku Radzieckiego, nastał nowy etap w relacjach z Moskwą. Ostatnio obserwujemy rozwój kontaktów fińsko-rosyjskich na poziomie obywatelskim, czemu sprzyja choćby ostatnia inicjatywa: uruchomienie szybkiego połączenia kolejowego między Petersburgiem a Helsinkami. Ekspres Allegro pokonuje tę trasę w 3,5 godziny, w projekcie uczestniczyły koleje obu państw.
Czy pani rząd był orędownikiem tego zbliżenia?