Auroville: wyjazdy i powroty
W międzyczasie dorasta kolejne pokolenie dzieci Auroville. Od najmłodszych lat wychowywane w eksperymentalnym środowisku wiecznej rewolucji. Dla ich rodziców pokolenia dzieci-kwiatów - czas zatrzymał się w końcówce lat sześćdziesiątych. Podczas gdy ich rówieśnicy w krajach Zachodu budowali domy i robili kariery, mieszkańcy Auroville poszukiwali pokoju, miłości i żywego wcielenia „ludzkiej jedności”.
Dla niektórych dzieci Auroville zderzenie ze „światem zewnętrznym” było wstrząsającym przeżyciem. Różnica w systemie wartości tak wielka, że czasem nie do zniesienia. Wyjechali na Zachód, by skończyć uniwersytety i zdobyć więcej doświadczeń. Niektórzy zrobili karierę, odnaleźli się w nowym środowisku. Wielu jednak prędzej czy później zdecydowało się na powrót Auroville.
Aurosylle, 32 lata.
Urodziłam się w Auroville w 1979 roku. Mój ojciec zawsze mieszkał w hipisowskiej wiosce, ale mama zdecydowała się wyjechać do Stanów i zabrała mnie ze sobą. Wyjechałam z wioski w wieku 13 lat. Ale po dwóch latach wróciłam.
Ciężko było mi się odnaleźć w zupełnie innym systemie wartości. Trudno mi było złapać kontakt z innymi dziećmi. Zupełnie nie mogłam się odnaleźć w rozmowach o wyglądzie, o tym, jakie kto ma ubrania. Nie uważałam, że takie rozmowy są złe, ale zwyczajnie nie miałam na ten temat nic do powiedzenia. W Auroville nikt do takich rzeczy nie przywiązywał większej wagi. Biegaliśmy po lasach i nosiliśmy to, co było wygodne.
Szczerze mówiąc nie czułam się też bezpiecznie. W wiosce wszyscy wszystkich znają i zawsze można do kogoś zapukać. W Stanach wszystkie drzwi są szczelnie zamknięte. Powrót do Auroville był wielką ulgą, ale cały czas mam wiele wątpliwości, gdzie powinnam wychowywać swoją 3-letnią córeczkę. Wiem, że tutaj będzie bardziej radosna i swobodna, ale być może za granicą miałaby więcej szans? Nie wiem, poczekam jeszcze rok i może spróbujemy z podstawówką we Francji. Zobaczymy.
Auroville: W poszukiwaniu raju
Auroville, w dosłownym tłumaczeniu „miasto poranka”, leży południowo-wschodnich Indiach. Założyła je w 1968 roku Mirra Richard, prawa ręka Sri Aurobindo, indyjskiego filozofa i poety, propagatora medytacji i jogi, guru skupionego wokół niego ruchu duchowego. W zamyśle Mirry Richard miasto miało być hipisowskim eksperymentem i laboratorium ewolucji. Miejscem, w którym ludzie z całego świata mogli szukać duchowej odnowy. Organizacja Narodów Zjednoczonych UNESCO, którą Richard zainteresowała projektem, zadeklarowała swoje wsparcie na początku jego istnienia. Dziś UNESCO rozważa dodanie Auroville do Listy Światowego Dziedzictwa.
Według projektu Mirry Richard, zwanej tu Matką Auroville, miasto miało odzwierciedlać filozofię Sri Aurobindo, być centrum odnowy duchowej świadomości. Pomysł znalazł posłuch wśród zbuntowanych dzieci-kwiatów drugiej połowy lat 60., poszukujących alternatywy dla konformizmu, konsumpcjonizmu i obowiązujących norm społecznych. Porzucając dotychczasowe życia, grupa rewolucjonistów z Zachodu wyruszyła do Indii, by współtworzyć nowe centrum świadomości. Miasto, poprzez jednoczenie przedstawicieli różnych narodów, poglądów politycznych czy religijnych, miało zapewnić idealne środowisko dla społecznej jedności oraz samorealizacji.
Po konsultacjach z Matką, trzej architekci w Paryżu opracowali koncepcję przyszłej osady, opartą na planie koła. W samym środku stanąć miał symbol Auroville: złoty, kulisty budynek do medytacji, zwany „świątynią Matki” (Matrimandir).
Rehbu, 27 lat
- Tutaj się urodziłem i wychowałem. Dzieciństwo to chyba najlepszy czas w Auroville Dzieci są tutaj dużo bardziej swobodne, pozwala im się robić to, na co mają ochotę. Nikt nie każe im siedzieć przez kilka godzin w ławkach, słuchać i nie myśleć. Koncentrują się na tym, co sprawia im przyjemność. Co nie oznacza oczywiście, że nie mamy tu szkoły, ona po prostu działa inaczej.
Kiedy skończyłem podstawówkę, postanowiłem wyjechać do Holandii, żeby tam zacząć liceum. Szkoły w Auroville nie dają żadnego certyfikatu potrzebnego na studia. Wybrałem Amsterdam. Po liceum zacząłem studia, potem znalazłem pracę w jednej z wielkich korporacji. Spora pensja, ale też sporo wątpliwości. Na porządku dziennym był awans za cenę 14 godzin pracy na dobę. Większość pracowników akceptuje takie warunki, choć zazwyczaj nie znoszą tego, co robią. Nie mogłem pojąć, jak to możliwe, że większość moich kolegów i koleżanek męczyła się w firmie tylko dla pieniędzy. Nie mogłem znieść wiecznej udręki dla pieniądza. Postanowiłem więc - wraz ze swoją dziewczyną - wrócić do Auroville.
Tutaj podjąłem pracę społeczną. Staram się pomagać dzieciom z okolicznych wiosek w organizowaniu swojej edukacji i samorozwoju. Rok temu do Arouville przyjechała moja dobra koleżanka z Amsterdamu. Kiedy tu trochę pomieszkała, nie mogła się nadziwić, że tak wiele się tutaj dzieje, że ludzie są tak zajęci. Śmiałem się bardzo, bo ja jej nigdy nie mówiłem, że się tu nic nie robi. Ale jak się ludziom o nas opowiada, to wszyscy sobie myślą, że Auroville to grupa niezdolnych do pracy hipisów.
Auroville: Własna marka
Początkowo spodziewano się tutaj 50 tysięcy „braci i sióstr”. Populacja nigdy nie doszła do tej wielkości. Dziś zaledwie 2-tysięczna społeczność cały czas oczekuje nowych członków. Również pierwotne postulaty wewnętrznej odmiany i duchowego oczyszczenia ewoluowały z czasem. Wizje z przeszłości ustąpiły pragmatycznej przedsiębiorczości. Po czterdziestu latach od założenia osady, Auroville stało się centrum światowej turystyki New Age.
Dziś miasto promuje własną markę - Ezoteryczna Turystyka. W lokalnych sklepach można kupić kosmetyki, kadzidełka oraz ozdoby prosto z Auroville. Lokalne salony oferują pełny wachlarz usług: od masażu, przez zabiegi kosmetyczne po zajęcia jogi. Ukończony w zeszłym roku centralna świątynia Matrimandir, błyszczy teraz swoją złotą powłoką tysięcy metalowych płytek. Stała się znakiem rozpoznawczym, który przyciąga coraz więcej turystów. Ci zostawiają tu coraz więcej pieniędzy. W ten sposób centrum duchowej odmiany przeżywa niekończącą się ewolucję, niekoniecznie w niekonsumpcjonistyczną stronę.
Jednak miasteczko to nie tylko jego centrum. Kiedy zejdzie się z głównego szlaku Ezoterycznej Turystyki, na bocznych ścieżkach osady, życie cały czas płynie własnym rytmem. Auravilianie uprawiają ziemię, wychowują dzieci, zajęci codziennością, odmienną od turystycznego zgiełku.
To na obrzeżach rodzą się nowe projekty. Jak ten ostatni - posadzono już ponad milion drzew. Inżynierowie z różnych części świata realizują tu swoje najśmielsze, często ekscentryczne pomysły. Dzięki ich pracy, mieszkańcy mogą już korzystać z kuchenek działających dzięki energii słonecznej, ekologicznych motocykli czy pić samooczyszczającą się wodę. To, co gdzie indziej zostałoby zakwalifikowane jako niewykonalny projekt, tutaj witane jest z otwartymi ramionami jako ciekawy pomysł, który warto wypróbować.
W Auroville wiele mówi się o samorealizacji, o tym jak dzieciom powinno się zapewnić więcej wolności. Ale słychać również głosy, że tutejsze szkoły nie zawsze są w stanie wykorzystać pełen potencjał uczniów.
Samvit, 30 lat
W odróżnieniu od większości nie za dobrze wspominam czas szkoły podstawowej w Auroville. Od początku miałem poważne problemy z nauką i nikt sobie nie umiał tutaj z nimi poradzić. Więc posłano mnie do szkoły we Francji. Dopiero tam okazało się, że jestem dyslektykiem. Ponieważ problem dysleksji jest we Francji dobrze znany, dużo łatwiej było mi się tam nauczyć, jak sobie z nim radzić. Zdobywałem coraz lepsze oceny, a dzięki temu udało mi się otrzymać prestiżowe stypendium, które umożliwiło wyjazd na studia do Stanów Zjednoczonych. Na drugim roku zdobyłem jedno z pierwszych miejsc na liście najlepszych studentów.
Mimo tego, po skończeniu uczelni nie mogłem znaleźć pracy. Byłem zupełnie zdezorientowany, ale również niesamowicie przybity. W Stanach jeśli nie masz pracy, jesteś nikim. W tym społeczeństwie twój zawód cię definiuje.
Po znalezieniu dobrze płatnego zajęcia pojawiły się kolejne wątpliwości. Dużo podróżowałem, jeździłem na delegacje, byłem niesamowicie aktywny. Po jakimś czasie odwiedzili mnie mama z bratem z Auroville. Dzięki tej wizycie spojrzałem na siebie z perspektywy i trudno mi było uwierzyć, jak agresywny, zdeterminowany i cyniczny się stałem. Zrozumiałem, że na krótki dystans osiągam cele, które sobie wyznaczam. Ale nie sprawia to wcale, że jestem szczęśliwy. Nie czułem nawet, że robię coś pożytecznego.
Wróciłem więc do Auroville. Szczerze przyznaję, że wiele spraw działa mi tu na nerwy. Może nawet bardziej, niż zanim stąd wyjechałem. Ale z drugiej strony czuję się tu zupełnie wolny i ma wrażenie, że naprawdę robię coś ważnego. Sadzenie drzew i wspólne gotowanie nie są dla mnie, więc zaangażowałem się w parę projektów z innymi inżynierami. Pracujemy teraz nad usprawnieniami, które może ułatwią ludziom życie. W zeszłym tygodniu zakończyliśmy konstrukcję ekologicznego motoroweru. Teraz pracujemy nad renowacją domu dla jednej z rodzin, która spodziewa się kolejnego potomka.
Auroville: Daleka droga
Auroville cały czas jest jeszcze bardzo daleko w swej podróży do doskonałości. Parę lat temu dziennikarka BBC ujawniła, że jeden z mieszkańców wioski był pedofilem. Choć mężczyzna został wydalony z Auroville, a problem molestowania seksualnego jest od tego czasu wyjątkowo napiętnowany, to nie jest łatwo pozbyć się „przestępczej łatki”.
Auroville cały czas boryka się również z finansami. Pieniądze jako wewnętrzny środek płatniczy zawsze stanowiły tu problem. Na początku w ogóle ich nie używano, później, na jakiś czas, wprowadzono je w obieg. Dziś stosuje się system kuponów. Założyciele miasteczka utrzymywali się głównie ze swoich oszczędności. Dziś ich dzieci usiłują znaleźć alternatywne źródła utrzymania. Stąd komercjalizacja centrum miasta.
Mimo niekończących się problemów, Auroville jest cały czas tętniącym życiem i pasją miejscem. Urodzeni i wychowani w miasteczku wciąż wracają do niego, jak do oazy spokoju.