Jak w Kościele trwoga, to do kardynałów. Gdy z watykańskiego Sekretariatu Stanu wyciekły poufne kościelne dokumenty, papież Benedykt XVI polecił wytropić il corvo, kreta, dosłownie „kruka” w Stolicy Apostolskiej. Głównym śledczym od wycieków, ochrzczonych w mediach Vatileaks, uczynił hiszpańskiego kard. Juliana Herranza Casado. Jest on prawnikiem i członkiem Opus Dei. To legalna instytucja kościelna, poza Kościołem niemająca dobrej prasy. Ma za to zaufanie papiestwa. Papież Benedykt może wciąż liczyć na sprawnych hierarchów, ale wśród książąt Kościoła trudno dziś znaleźć wybitnego intelektualistę czy duchowego przywódcę. A takiego powinno szukać w swoich szeregach kolejne konklawe.
Za Benedykta XVI w kolegium kardynalskim wezbrała włoska fala – Włosi stanowią prawie połowę europejskich kardynałów mających prawo wyboru papieża. I pewnie chętnie widzieliby na tronie swego rodaka. – Przez włoską falę kolegium kardynalskie stało się mniej barwne niż w najlepszych latach pontyfikatu Wojtyły – uważa Jacek Moskwa, wieloletni korespondent mediów polskich w Rzymie. – Papież z Polski dał purpurę Martiniemu, Lustigerowi, Poupardowi, awansował mocno Ratzingera i wspaniałego Etchegaraya. Ale to wielkie nazwiska Kościoła drugiej połowy XX w., dziś trzeba szukać nowych.
124 kandydatów
Prawo wyboru nowego papieża należy do purpuratów, którzy w dniu rozpoczęcia konklawe nie przekroczyli 80 lat. W całej kardynalskiej drużynie, liczącej 212 hierarchów, warunek spełnia tylko 124. To stan na marzec 2012 r. według oficjalnego portalu Watykanu. Wśród kardynałów z prawem wyboru papieża prym wiodą Europejczycy (67), a wśród nich najwięcej jest Włochów (30). Potem długo nic i dopiero Niemcy (6), Hiszpanie (5) oraz Polacy i Francuzi (po 4). Jeszcze jeden znaczący element kardynalskiej statystyki to fakt, że liczba elektorów zawdzięczających kapelusz obecnemu papieżowi (63) przewyższa już liczbę kreowanych przez Jana Pawła II (61).
Kardynałów z posadami w Watykanie jest nie tak wielu, ale to o nich najczęściej mówią media. Niekoniecznie dobrze. Ostatnio najwięcej o watykańskim „premierze”, kard. Tarcisio Bertone, papieskim sekretarzu stanu. Na fali skandali wstrząsających teraz Kurią Rzymską media spekulowały o konflikcie między Bertonem a niechętnymi mu innymi włoskimi kardynałami, którzy trzymają z umiarkowanym kard. Angelo Scolą. Ten filozof i teolog, urodzony w 1941 r., zajmował ważne kościelne stanowiska w Wenecji i Mediolanie, a taka właśnie była kościelna ścieżka kariery papieży Jana XXIII i Jana Pawła I. Założył pismo „Oasis” dla dialogu ze światem islamu.
Scola to dla części prałatów good guy. Za to w korytarzach Watykanu Bertone zaczął być przedstawiany przez nieżyczliwych niemal jako wróg Benedykta XVI. W otwartym liście do Bertonego Benedykt zaznaczył, że ma do niego pełne zaufanie. No tak, ale skoro taki list był w ogóle potrzebny, to jednak źle się dzieje w państwie watykańskim.
Wkrótce po Vatileaks Bertone stał się negatywnym bohaterem kolejnej afery watykańskiej, tym razem wokół Instytutu Dzieł Religijnych (IOR). W tym „papieskim banku” jest 33 tys. kont, tożsamość niektórych klientów jest zaszyfrowana. Nie każdy może nim zostać, głównie osoby mające zaufanie Watykanu. Wartość depozytów szacuje się na ok. 6 mld euro. W 2010 r. zysk IOR wyniósł 55 mln euro. To w czasach kryzysu dla Kurii Rzymskiej bezcenne doładowanie portfela.
Nagle pod koniec maja rada nadzorcza IOR pod przewodem Amerykanina Carla Andersona, szefa potężnej katolickiej organizacji charytatywnej Rycerze Kolumba, z dnia na dzień odwołała prezesa Ettore Gotti Tedeschiego za ciężkie błędy menedżerskie. Takie rzeczy zdarzają się w korporacjach, ale jak dotąd nie w Watykanie.
Tło konfliktu jest ponoć takie, że Tedeschi chciał uczynić finanse Watykanu bardziej przejrzystymi, ale napotykał obstrukcję Bertonego. Nie żeby papież nie chciał uzdrowić reputacji banku. Przecież powołał niedawno kościelny nadzór i zgodził się, aby eksperci Rady Europy ocenili IOR pod kątem norm służących walce z praniem brudnych pieniędzy. Wróble na strasburskim dachu ćwierkają, że ocena nie jest jednoznacznie pozytywna.
Watykan do odnowy
Kolejne wpadki Watykanu potęgują wrażenie, że papieskie państwo jest już zbędne, a przynajmniej wymaga gruntownej odnowy. Tego nie powie publicznie żaden kościelny dostojnik. Więc mówią to osoby niezwiązane z Kościołem rzymskim, ale związane z chrześcijaństwem. Ostatnio w niemieckim tygodniku „Die Zeit” znana dziennikarka Sabine Rückert, protestantka, pisała tak: „Chrystus nie uważał, by ktokolwiek z ludzi był nieomylny. Sądził, że wszyscy potrzebują wybaczenia. Zdumiałaby go instytucja, która rości sobie prawo do nieomylności w jego imieniu. W jego imieniu zabrania mężczyznom prawa do ślubu, kobiety trzyma z dala od stanu duchownego. Również w jego imieniu zawiera konkordaty z dyktatorami, myślicielom zamyka usta, a chorym na AIDS zabrania korzystać ze środków antykoncepcyjnych”.
– Jeżeli w Europie i Kościele dokona się odnowa, to jej źródłem nie będą obecne elity, w tym kardynałowie, ale raczej ruchy oddolne, skupione wokół biskupów i księży lub świeckich – uważa redaktor naczelna katolickiego miesięcznika „Znak” Dominika Kozłowska. – Elity są nastawione dość konserwatywnie, gdy wiele środowisk katolickich odczuwa potrzebę głębokiej reformy. Bez odnowy duchowej chrześcijaństwo nie stanie się żywą i uznawaną siłą kulturotwórczą. Może podczas II Soboru Watykańskiego Kościół katolicki miał w sobie tę siłę, ale to było pół wieku temu. – Nie jestem ekspertem od wysokich rangą hierarchów, ale potencjału intelektualnego szukam raczej poza tym gronem – wyznaje ks. Krzysztof Niedałtowski, współtwórca gdańskiego Areopagu.
Dziś brakuje postaci takich jak kard.Walter Kasper, któremu na sercu bardzo leży ekumenizm, pojednanie i współpraca chrześcijan. Ale nawet Kasper, rocznik 1933, zaliczył wizerunkową wpadkę, gdy jesienią 2010 r. w przeddzień wizyty Benedykta XVI w Wielkiej Brytanii porównał ją do kraju w Trzecim Świecie, w którym pod wpływem agresywnego ateizmu atakuje się chrześcijan choćby za noszenie krzyżyka. Podobny kłopot jest z innym wybitnym przedstawicielem starej soborowej elity Kościoła. Belgijski kard. Gotfried Daaneels, reformator liturgii (ur. w 1933 r.), nie stanął na wysokości zadania w kwestii pedofilskiej – zamiast bronić ofiar, chronił sprawcę księdza.
Sceptyczny co do kościelnej odnowy jest też Jacek Moskwa: – Nowe wiatry w Kościele mogą powiać tylko z Ameryki Łacińskiej. Nie chodzi o lewicowych teologów wyzwolenia. Zresztą Benedykt XVI mianował ostatnio nowym szefem Kongregacji Nauki Wiary abp. Gerharda Müllera. A ten przyjaźni się z peruwiańskim teologiem Gustavo Gutierezzem, architektem owej znienawidzonej przez katolicką prawicę teologii wyzwolenia. Chodzi o to, że w Kościele latynoskim silniejsza jest wrażliwość na los ubogich i potrzebujących.
Twarze Kościoła
Ale na papieża Latynosa się nie zanosi. A skoro jednak Europejczyk, to na którego warto dziś zwrócić uwagę? Który, jeśli nie papieżem, mógłby być tu jedną z twarzy Kościoła? Na czoło wysuwa się co najmniej pięciu kardynałów.
Austriak Christoph Schönborn, ur. w 1945 r., przezywany Chłopcem od Darwina, dominikanin. Ma potencjał papieski. Umiarkowanie konserwatywny, jak większość kardynałów. Mówi biegle wieloma językami i ma doskonałe stosunki w elicie europejskiej, bo jest kapelanem Zakonu Złotego Runa, gromadzącego wielu monarchów i książąt Europy. W lewicowym „New York Timesie” w 2005 r. polemizował z tzw. neodarwinizmem, ale dopuszczał darwinowską teorię ewolucji. Nie kryje księży pedofili. Skrytykował lokalnego biskupa tuszującego skandal seksualny w seminarium kleryckim. Dystansuje się od katolików lefebrystów odrzucających reformy soborowe.
Niemiec Reinhard Marx, ur. w 1953 r., jeden z najmłodszych kardynałów, mianowany w 2007 r. przez papieża Benedykta biskupem Monachium i Fryzyngii, gdzie przed laty biskupem był obecny papież. Ma poczucie humoru i wyczucie mediów. W 2008 r. wydał książkę nawiązującą tytułem do słynnego „Kapitału” jego imiennika Karola Marksa. I nie tylko tytułem. Kardynał wdaje się w dialog z autorem „biblii” komunizmu. Oczywiście w duchu katolickiej nauki społecznej, ale nie szczędząc krytyk dzisiejszym rekinom biznesu: „Kapitalizm pozbawiony ludzkiego oblicza, solidarności i sprawiedliwości jest niemoralny i nie ma przyszłości”. Marx przewodniczy Komisji Episkopatów Unii Europejskiej.
Włoch Gianfranco Ravasi, ur. w 1942 r., biblista i popularyzator Biblii, szef Papieskiej Rady Kultury, następca w tej roli bardzo cenionego jako intelektualista Francuza kard. Paula Pouparda. Odznaczył się już na polu dialogu wierzących i ateistów, który energicznie popiera. Potrafi przywołać Gandhiego i „Dekalog” Kieślowskiego; w wywiadzie dla polskiego jezuickiego „Przeglądu Powszechnego” mówi: Prawda jak szlachetny kamień ma wiele stron, jesteśmy wszyscy raczej poszukiwaczami niż posiadaczami prawdy. Przypomina, że Kościół nigdy nie potępił teorii Darwina. A także, że dzisiaj kościelne kazania muszą konkurować z przekazem w stylu Tweetera.
Czech Dominik Duka, ur. w 1943 r., prymas najbardziej zlaicyzowanego kraju Europy, Republiki Czeskiej, jest powszechnie znany jako przyjaciel Vaclava Havla, z którym siedział w komunistycznym więzieniu za działalność w podziemnym zakonie dominikańskim. Choć uważa, że agresywny ateizm nie jest wymysłem kościelnej propagandy, to jednak mówi, że czescy księża boją się bardziej drwin z katolickiej mniejszości. Jego poprzednik, kard. Miloslav Vlk, dziś emeryt, zasłynął brakiem entuzjazmu dla wyboru Josefa Ratzingera na następcę Jana Pawła II. Duka też bywa niepokorny. Obaj z Vlkiem za komunizmu zaliczyli twardą szkołę życia i represje. Jednak Duka podkreśla, że cieszy go, iż – dzięki postawie Havla – za wolność i demokrację Czesi nie zapłacili przemocą, rozlewem krwi i zemstą.
Bośniak Vinko Puljić, ur. w 1945 r., ryzykował wolnością osobistą, a nawet życiem w obronie praw człowieka w Bośni i Hercegowinie podczas wojny w byłej Jugosławii. Pilny i dość pesymistyczny obserwator relacji chrześcijańsko-muzułmańskich w tym regionie. Jego wiedza przydaje się nie tylko Kościołowi, ale i innym krajom europejskim z większą liczbą wyznawców islamu.