Dżochar i Tamerlan Carnajewowie są imigrantami i wychowali się w Bostonie. Młodszy spędził tu ponad połowę swojego krótkiego życia i przeszedł prawie całą edukację. Dopiero co skończył całkiem niezłą szkołę średnią, dostał nawet stypendium na dalszą naukę, znajomi mówili o nim, że był jednym z nich, zwyczajnym 19-latkiem. Jego brat, zastrzelony podczas ucieczki, nieco słabiej wpisywał się w obraz zwykłego amerykańskiego 26-latka: z powodzeniem uprawiał sztuki walki, deklarował religijność i przestrzeganie zasad islamu. Kilka lat temu został aresztowany pod zarzutem pobicia swojej dziewczyny. Pewne wątpliwości budzi także matka braci zatrzymana w zeszłym roku za kradzież ubrań z luksusowego sklepu. Jednak prawowiernymi muzułmanami są miliony amerykańskich obywateli, kradzieże sklepowe też są na porządku dziennym, więc trudno stosunki w rodzinie Carnajewów uznać za szczególnie wyjątkowe i w jakikolwiek sposób sprzyjające akurat terroryzmowi.
Maksimum treści, minimum reklam
Czytaj wszystkie teksty z „Polityki” i wydań specjalnych oraz dziel się dostępem z bliskimi!
Kup dostęp