W środę zawrzało, gdy francuskie media jako pierwsze wypuściły informację o najnowszej publikacji naukowej, której współautorem jest prof. Gilles-Eric Seralini z Uniwersytetu Caen. Otóż ma ona dowodzić, że laboratoryjne szczury karmione zmodyfikowaną genetycznie kukurydzą cierpią na raka sutka. Owa kukurydza (która nie została jeszcze dopuszczona do upraw w Europie, ale wysiewa się ją w Ameryce) to produkt biotechnologicznego koncernu Monsanto. Roślina ta jest tak zmodyfikowana, by być odporną na opryski herbicydem Roundup (glifosatem). Zespół Seraliniego włączył więc do diety laboratoryjnych szczurów również tę substancję chemiczną (dostępną także w polskich sklepach ogrodniczych i powszechnie stosowaną).
Doniesienie to rozniosło się lotem błyskawicy po sieci, a przede wszystkim rozmaitych stronach internetowych organizacji bardzo nie lubiących genetycznie zmodyfikowanych roślin (GMO). Seralini miałby, ich zdaniem, niezbicie udowodnić szkodliwość GMO. Czy rzeczywiście tego dokonał i powinniśmy zacząć się bać?
Zdecydowanie nie. Dlaczego warto być bardzo sceptycznym wobec rewelacji francuskiego naukowca? Bo prof. Seralini jest postacią, delikatnie mówiąc, kontrowersyjną, o czym już pisałem. Bardzo smakowite rzeczy wygrzebał również Wojciech Zalewski, naukowiec i bloger Polityki.
Kolejna wątpliwość bierze się zaś stąd, że prof. Seralini zwołał w środę w Londynie konferencję prasową, ale nie udostępnił wcześniej swojej publikacji dziennikarzom. A powinien, gdyż w większości przypadków uczeni chcą umożliwić żurnalistom zasięgnięcie opinii innych naukowców, nie będących autorami komentowanej pracy, za to specjalistami w opisywanej przez nią dziedzinie. Czego zatem obawiał się Seralini? Ano pewnie tego, że zdecydowana większość specjalistów, jak to się już wcześniej działo w przypadku innych publikacji Francuza, nie zostawi na jego nowym „dziele” suchej nitki. A wówczas efekt medialny byłby znacznie słabszy.
I Seralini się nie pomylił. Gdy wreszcie publikacja została udostępniona w sieci (w środę późniejszym popołudniem, już po wybuchu medialnej bomby) pojawiły się liczne krytyczne komentarze – cytowane m.in. przez BBC czy agencję Reutersa. Okazało się np., że Seralini przeprowadził wadliwą analizę statystyczną wyników swoich badań. Co zresztą, znających trochę francuskiego profesora, w ogóle nie dziwi, bo podobnie działo się przy jego poprzednich publikacjach. Np. kardynalne błędy statystyczne wytknęła mu m.in. Europejska Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA).
Ponadto okazało się, że Srealini wziął do swojego najnowszego eksperymentu białe szczury odmiany Sprague-Dawley. Dlaczego to ważne – otóż francuski uczony chwalił się w środę na konferencji prasowej, że jego badanie ma ogromną wagę, bo prowadzono je przez cały okres życia zwierząt (czyli ok. dwa lata), a nie, jak się to często robi, przez trzy miesiące. Problem w tym, że szczury Sprague-Dawley pod koniec swego żywota bardzo często zapadają na nowotwory. Wykazano to już w 1973 r. w eksperymencie, który dał bardzo podobne wyniki do uzyskanych przez Seraliniego, tyle że wówczas szczurom podawano przez dwa lata wyłącznie normalna karmę i poza tym faktem nie prowadzono na nich żadnych badań. I zarówno wtedy, jak również teraz, w eksperymencie Seraliniego, pod koniec życia więcej samic niż samców zapadało na raka sutka. Co więc udowodnił francuski uczony? A no to, że stare szczury Sprague-Dawley pod koniec życia zapadają na nowotwory sutka. Dieta GMO nie miała tu nic do rzeczy.
A ponadto Seralini dobrał, co znów wytknęli mu w środę specjaliści, złą liczebnie grupę kontrolną (gryzoni nie jedzących GMO i glifosatu), więc wyszedł mu wynik taki, jaki chciał. Okazało się np., że jedna z grup szczurów jedzących kukurydzę GMO była zdrowsza (sic!) niż ta, która jadła nie zmodyfikowane nasiona. Ponadto w publikacji brakuje ważnych danych na temat ilości karmy spożywanej przez zwierzęta oraz jej zanieczyszczeń, co mogło mieć wpływ na powstawanie guzów. Listę najpoważniejszych zarzutów zebrał m.in. ceniony brytyjski tygodnik „The New Scientist”.
Tezom Seraliniego przeczą również rezultaty innych badań, przeprowadzonych na kilku pokoleniach zwierząt, które również żyły do dwóch lat. 24 takie eksperymenty nie wykazały żadnych negatywnych efektów diety GMO. W tym roku na stronie internetowej pisma Forbes ukazał się tekst, napisany m.in. przez znanego uczonego prof. Bruce Chassy’ego, który świetnie podsumował medialną i „naukową” karierę Seraliniego. Jego autorzy przypominają, że warunkiem skierowania do druku pracy naukowej powinna być jej jakość, rygorystycznie sprawdzona przez recenzentów.
W przypadku Seraliniego, którego publikacje urągają rzetelnej nauce i służą głównie propagandzie, to sito najwyraźniej zawiodło.