Tymczasem wygląda, że przez wszystkie te lata poszukiwań Mladić ukrywał się w Serbii, choć pod zmienionym nazwiskiem i nie w generalskim mundurze. Jego schwytanie to wielki sukces prezydenta Serbii, Tadicia, który wielokrotnie zapewniał międzynarodową społeczność, że gotów jest Mladićia wydać do Trybunału w Hadze, że go nie ukrywa i zależy mu na unormowaniu stosunków z Europą. Na przeszkodzie stała od lat sprawa Ratko Mladicia. Wiadomo było, że bez wydania generała Serbia pozostanie smutnym gettem na peryferiach Unii. Bez szansy na rozwój, otwarcie, nowych inwestorów. Że będzie się w marazmie pogrążać coraz bardziej. Że ludzie będą stąd emigrować nie widząc dla siebie przyszłości. Choć dla części nacjonalistów wciąż jest symbolem walki i patriotyzmu.
Jest nadzieja, że to się zmieni. Nasza dyplomacja stawia sobie ambitne cele na okres prezydencji przyspieszenia rozmów stowarzyszeniowych z państwami bałkańskimi właśnie. Świetnie, bo Serbia to środek Europy, ważne państwo w regionie i nie może być wciąż czarną dziurą. To szkodzi Europie, szkodzi Bałkanom. Szkoda że prezydent Serbii nie przyjedzie do Warszawy na szczyt prezydentów europejskich, zebrałby gratulacje.