Świat

Wizja drugiego Czarnobyla

Japońskie elektrownie i groźba skażenia

3 minuty czytania
Dodaj do schowka
Usuń ze schowka
Wyślij emailem
Parametry czytania
Drukuj
Czy Japonii grozi kataklizm podobny do czarnobylskiej katastrofy? Zanim ulegniemy panice, warto przyjrzeć się faktom.

Można obstawiać, że w jutrzejszych wydaniach tabloidów pojawią się krzyczące nagłówki: „Hiroshima, Nagasaki, Fukushima”. Albo przynajmniej jakieś odwołania do złowieszczej nazwy Czarnobyl.

Atmosferę podkręcają także telewizje, zwłaszcza te nadające informacje 24 godziny na dobę. W jednej ze stacji doszło nawet do gorącej wymiany zdań między ekspertami – w Polsce na wizji kłócą się więc już nie tylko politycy, ale również naukowcy (warto jednak zaznaczyć, że jeden z owych profesorów - ekspertów nie jest fizykiem jądrowym, ale za to postacią znaną z niewyparzonego języka i skłonności do wypowiadania się na wszelkie tematy, więc show był gwarantowany, a o to przecież chodzi).

Portale internetowe też dokładają swoje, wybijając na czołówkach kolejne dramatycznie brzmiące komunikaty: czy będą następne wybuchy? Czy grozi nam drugi Czarnobyl? Dlaczego ewakuowano 170 tys. ludzi?

Uczeni swego czasu opisali ciekawe zjawisko zwane radiofobią – czyli irracjonalny strach przed promieniotwórczością. Bo niewidzialną, a ogromnie groźną. Zaczął on narastać i rozprzestrzeniać się, gdy ZSRR i USA straszyły nuklearną zagładą. Później dołożył się Czarnobyl – też odpowiednio wyzyskany w wojnie propagandowej dwóch wielkich mocarstw. Miejmy zatem świadomość własnej skłonności do reagowania na hasło „awaria, energia jądrowa, promieniowanie, wybuch” szczególnym niepokojem. A strach sprzedaje się świetnie.

Tymczasem fakty są takie, że japońskie reaktory pod względem budowy i zabezpieczeń są zupełnie inne niż czarnobylskie, więc analogiczna w skutkach awaria jest po prostu niemożliwa. W Fukushimie doszło wprawdzie do wybuchu w jednym z bloków reaktora nr 1, ale nie paliwa jądrowego (zresztą w Czarnobylu też nie), tylko wodoru, który wydzielił się w wyniku reakcji chemicznych. Na szczęście, co zostało potwierdzone, osłona bezpieczeństwa reaktora nie jest naruszona.

Reaktory są obecnie chłodzone wodą, która odbiera od nich ciepło i dlatego paruje – stąd informacje o uwalnianiu się od czasu do czasu nadmiaru pary wodnej. Japońska agencja ochrony radiologicznej oceniła całe zdarzenie na 4 w siedmiostopniowej Międzynarodowej Skali Zdarzeń Jądrowych i Radiologicznych (INES), czyli jako awarię z lokalnymi skutkami. Dla porównania: wybuch, do którego doszło w 1979 r. w amerykańskiej elektrowni Three Mile Island uzyskał stopień 5, a katastrofa czarnobylska 7.

Także wzrost promieniowania wokół elektrowni ponad normę nie oznacza, że osiągnęło ono poziom zagrażający zdrowiu ludzi. Dlaczego więc ewakuowano mieszkańców w promieniu 10 km? To standardowe działanie prewencyjne w tego typu sytuacjach, wynikające z bardzo ostrych międzynarodowych procedur (być może nawet aż nazbyt restrykcyjnych).

Ci, którzy pytają, dlaczego nie zadziałały systemy bezpieczeństwa – a konkretnie awaryjne chłodzenie reaktorów - są w błędzie. One zadziałały, tyle że po godzinie zostały uszkodzone przez tsunami. Kolejne dieslowskie generatory zapasowe dowieziono bardzo szybko, by można było chłodzić reaktory wodą.

Choć sytuacja w trzech blokach elektrowni nie wróciła jeszcze do normy i niewątpliwie całe zdarzenie da się określić jako bardzo poważne, to już teraz można zaryzykować tezę, że elektrownie jądrowe i tym razem potwierdzą swoje bezpieczeństwo nawet w tak ekstremalnych sytuacjach. Gdy opadną emocje, skutki tej awarii nie okażą się bowiem aż tak dramatyczne, jak wygląda to dziś na ekranach telewizorów.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Diabeł i raj Katarzyny Gärtner. Jak słynna autorka „Małgośki” straciła dorobek życia

83-letnia dziś Katarzyna Gärtner, słynna kompozytorka „Małgośki” i wielu innych przebojów, tuła się po domach przyjaciół i stara odzyskać dom, studio oraz swój dorobek artystyczny.

Violetta Krasnowska
06.04.2025
Reklama