Społeczeństwo

Życie po pożyciu

Życie po pożyciu. Nie odziedziczy mieszkania, bo żył z mężczyzną

W rodzinnym mieście Damiana nie było mowy o żadnym gejostwie; było pedalstwo, za które dostawało się po ryju i człowiek nie miał życia. W rodzinnym mieście Damiana nie było mowy o żadnym gejostwie; było pedalstwo, za które dostawało się po ryju i człowiek nie miał życia. Guillaume Paumier / Flickr CC by 2.0
Damianowi grozi eksmisja, bo sąd uznał, że jego 10-letniego związku z Tadeuszem nie można nazwać wspólnym pożyciem.
Sędzia w uzasadnieniu wyroku napisał, że w przypadku związków homoseksualnych nie można mówić o wspólnym pożyciu.Mirosław Gryń/Polityka Sędzia w uzasadnieniu wyroku napisał, że w przypadku związków homoseksualnych nie można mówić o wspólnym pożyciu.

Damian 10 lat temu przyjechał do Warszawy na kilka dni. Chciał się wyrwać na trochę z dusznej atmosfery G. – średniej wielkości miasta na południu Polski. Tam nie było mowy o żadnym gejostwie; było pedalstwo, za które dostawało się po ryju i człowiek nie miał życia. W G. Damian chodził z Lucyną, bo w miastach średniej wielkości każdy facet ma dziewczynę i nie należy się wyłamywać.

W Warszawie pedałów już wtedy nie było. Byli geje; mieli swoje knajpki, dyskoteki. Choćby nieistniejący już klub Miami. Tam Damian trafił na piwo z kolegą i już nie chciał wracać do G. W Warszawie wszystko toczy się błyskawicznie. Dosiadł się właściciel i jeszcze tego samego wieczoru zaproponował, żeby Damian został w Miami jako kelner. To tu poznał Tadeusza. Sporo starszy, doświadczony, miał świetną pracę, mnóstwo znajomych: pan mecenas, pan profesor, pan minister.

Nowe miasto, nowi ludzie, nowe smaki. Wcześniej Damian myślał, że bigos to bigos i tyle. Tadeusz uczył go, że to przemyślana kompozycja smaków i zapachów. Odkrywał kuchnię włoską i to, że można przeleżeć całą noc w wannie pijąc wino i gadając o wszystkim tym, co w G. otoczone jest zakłamanym milczeniem.

Tyle że G. szybko upomniało się o Damiana. Lucyna urodziła synka i zamieszkała z matką Damiana. Żył podwójnie, jak długo się dało. Weekendy w G. u rodziny, tygodnie w Warszawie z Tadeuszem i przymiarki do decydującej rozmowy. Trochę liczył, że Lucyna sama się domyśli, ale się nie domyśliła. Kiedy powiedział, wściekła się i wyniosła z dzieckiem do swoich rodziców. Oświadczyła im, że Damian to pedał i żeby go nie wpuszczać, jak przyjdzie odwiedzić dziecko. Musiał tam chodzić z policją. A mama? Mamy podobno zawsze wiedzą. Ale wpatrzona we wnuka, nigdy nie zadawała pytań.

Piękne życie z Tadeuszem trwało rok.

Polityka 49.2011 (2836) z dnia 30.11.2011; kraj; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Życie po pożyciu"
Reklama