Początki dojrzałej audiowizualnej kultury tabloidowej związane są najsilniej z telewizją, a szczególnie z programem „America's Most Wanted”, jego producentem Johnem Walshem i stacją nadawczą Fox Television Network. Walsh ściśle współpracował z policją w poszukiwaniu zbiegłych przestępców. Wyglądało to na ogół tak, że policja ochoczo pomagała rekonstruować zdarzenia: prawdziwi byli funkcjonariusze, broń, lokalizacja, scenariusz wydarzeń, a groźny przestępca „grał” oczywiście samego siebie. Producent wysłał do publiczności bardzo czytelny przekaz: „Nie jestem policjantem ani śledczym. W USA jest w tej chwili 280 tys. zbiegłych bandytów i to społeczeństwo amerykańskie ma szansę powiedzieć, że nie jest obojętne w tej sprawie”.
I nie było: ponad 2 tys. Amerykanów dzwoniło po programie do stacji, żeby podzielić się uwagami, poprzeć inicjatywę obywatelską lub po prostu powiadomić o niepokojących obserwacjach. Policja była zadowolona z takiej pomocy, obywatele poczuli się coraz lepszymi obywatelami, natomiast telewidzowie mieli przyjemność oglądania kolejnych prawie prawdziwych działań stróżów prawa.
Wstaw sobie prezydenta
W ślady Foxa poszły magazyny informacyjne. Powstało pojęcie tabloidowych newsów. Charakteryzowały się pomieszaniem życia publicznego z prywatnym, używaniem sensacyjnego stylu, sceptycznego czasem, ale zawsze populistycznego tonu i zaciemnianiem granicy między dokumentem a fikcją, między informacją a rozrywką. Były one na ogół superemocjonalne, a nacisk kładły na melodramatyczne rozstrzygnięcia, używając często ironii i humoru.