Przekonał się o tym poseł PSL Stanisław Żelichowski. 6–7 tys. km jeździ co miesiąc, spotyka różnych ludzi i nie słyszał, aby ktoś miał jakieś problemy ze związkami partnerskimi. No właśnie, nie słyszał, bo Żelichowski za dużo jeździ. Wozi tysiące kilometrów tę, na której powinien spokojnie usiąść. Najlepszy dowód, że gdy siadł w Wysokiej Izbie, to zaraz się dowiedział, że większość w niej obecnych ma ze związkami partnerskimi problem bardzo poważny. Do tego stopnia poważny, że długo mówili, dlaczego nie należy o nim mówić i projekt ustawy wyrzucić do kosza.
Gdy Żelichowski pojął, w czym rzecz, od razu zaprzągł swój mózg do roboty i zaproponował, że gdyby udało się oddzielić związki homoseksualne od heteroseksualnych, to byłaby możliwa jakaś debata. I poseł dał natychmiast piękny przykład udanego oddzielenia. Zręcznym ruchem oddał jedną swoją półkulę mózgową Eugeniuszowi Kłopotkowi (też PSL), który ją przyjął z wdzięcznością, sam zaś zachował dla siebie drugą półkulę. Udało się. Inni posłowie też się mózgownicą dzielili z koleżankami i kolegami. Tylko jedna pani profesor z uniwersytetu perorowała z własnej ćwiartki. Słuchaliśmy o pingwinach, które nigdy nie chodzą parami, o ludziach, przedmiotach i prawie naturalnym. Wszystko bez pojęcia, jak to u nas w Sejmie.
Małżeństwo powinno być popierane przez państwo, a wszystkie inne różne związki tylko tolerowane – mówił Adam Hofman i dodał, że on jest katolikiem wierzącym w Boga. Nie bardzo rozumiem, dlaczego prosta sprawa administracyjna, jaką jest zarejestrowanie się wspólnie z kimś, z kim się chce mieszkać, spędzać razem czas i cieszyć się życiem, musi być przez wierzącego w Boga katolika tolerowana.
Uważam, że tolerancja to jest taka dobrotliwa wyższość demonstrowana wobec innych, którzy nie zasłużyli sobie na pełnię praw należnych każdemu człowiekowi. Jestem pewien, że żaden Pan Bóg nie zasłużył sobie na takie traktowanie, aby go w to mieszać. Jeśli ktoś nie lubi innych ludzi, to niech się nie chowa za Pana Boga. Inna rzecz, że ja temu Panu Bogu bardzo współczuję z powodu takiego wyznawcy. Bojowy okrzyk rycerstwa „Bij, kto w Boga wierzy” wyszedł już dawno z użycia. Nie bij – jeśli wierzysz w Boga, tak powinno być.
Drugi Sobór Watykański wiele spraw wyjaśnił, między innymi i tę, że to nie Kościół jest drogą człowieka, tylko że człowiek jest drogą Kościoła. Amen. Wspomniany wyżej rzecznik PiS odrzucenie przez Sejm projektu ustawy o związkach partnerskich uznał za zwycięstwo normalności. Pytam, czym jest według niego normalność? Związki partnerskie są faktem społecznym.
Minister Gowin ogłosił w Sejmie, że projekt jest niezgodny z konstytucją, więc ogłaszam, że coraz więcej dzieci w Polsce rodzi się niezgodnie z konstytucją, coraz więcej ludzi przyjaźni się, kocha, tęskni i opiekuje się drugim człowiekiem w sposób kompletnie niezgodny z konstytucją.
Wyprany trawnik, przepraszam, wytrawny prawnik Gowin – i jemu podobni – nie zauważyli pewnie, że to oni z dwójki mieszkających ze sobą przyjaciół na siłę robią małżeństwo, podczas gdy projekt ustawy mówi jedynie o partnerskim związku. Ochrona małżeństw i rodziny w wykonaniu „tolerancyjnych” doszła ostatnio do tego, że ci wszyscy, którzy mieli „nieprawidłową” matkę lub ojca, dziadka itp., poniosą teraz tego konsekwencje.
Nieformalna wielka rada krystalicznie czystych sadystów wytropi każdemu ubeka w rodzinie do pięciu pokoleń wstecz. Nie ma już nawet znaczenia, jak było naprawdę. Na ważne słowa sędziego Tulei, który w uzasadnieniu wyroku w sprawie doktora G. zwrócił uwagę, że film z zatrzymania oskarżonego był przez CBA sfałszowany i tendencyjnie zmontowany, europoseł Jacek Kurski odpowiedział: No i co z tego? Daliśmy takie, bo przecież trzeba było coś opinii publicznej pokazać. To nie miało znaczenia.
Za tych wszystkich namaszczonych przez samych siebie, dla których człowiek nie jest drogą, lecz zawalidrogą, jest mi po prostu wstyd.