Społeczeństwo

Wyrugowani z systemu

Dlaczego usługi publiczne nie działają tak jak trzeba?

Gdy świadczeniodawcy wiedzą, że ich los zależy od oceny klientów, interesują się celem, a nie tylko biurokratycznie tworzonymi procedurami i parametrami. Gdy świadczeniodawcy wiedzą, że ich los zależy od oceny klientów, interesują się celem, a nie tylko biurokratycznie tworzonymi procedurami i parametrami. Polityka
Mała Dominika nie żyje. Owsiak się wścieka. Politycy obiecują. Urzędnicy tworzą nowe prawa. Chociaż każde kiwnięcie palcem opłacane z publicznych pieniędzy regulują już tysiące przepisów. Tylko jednego nikt nie reguluje, nie mierzy i nie ocenia. Sensu i celu tego całego wysiłku.
W systemach tak zwanych usług publicznych nic się istotnie nie zmieni, jeżeli nie zmieni się jedno: cel ich funkcjonowania.Caspar Benson/fstop/Corbis W systemach tak zwanych usług publicznych nic się istotnie nie zmieni, jeżeli nie zmieni się jedno: cel ich funkcjonowania.

Dlaczego Dominika nie żyje? Bo jej rodzice są nie dość bogaci, by bez wahania prywatnie wzywać do dziecka lekarza? Bo nie byli prywatnie ubezpieczeni w prywatnym pogotowiu? Bo nie stać ich na samochód i taksówkę, żeby zawieźć dziecko do odległego szpitala? Bo publiczna służba zdrowia musi oszczędzać na wyjazdach karetek? Bo prywatny kontrahent NFZ miał na dyżurze mniej lekarzy, niż przewidywał kontrakt? Bo tej niesolidności zawczasu nie odkryto? Bo za niskie są wyceny ratownictwa, doraźnej pomocy, pediatrii? Bo wbrew założeniom lekarze rodzinni nie świadczą nocnej pomocy? Bo system doraźnej pomocy nie odróżnia dzieci od dorosłych?

Te pytania narzucają się pewnie każdemu, kogo poruszyła historia 2,5-letniej dziewczynki, która umarła, bo pomoc przyszła za późno, choć bez problemu powinna była przyjść wcześniej. Na każde z tych pytań odpowiedź jest mniej lub bardziej pozytywna. Eksperci zapewne opracują raport, który wykaże, że system ma luki i niedomogi, a dostęp do opieki ze środków publicznych jest (wbrew konstytucji) nierówny. Zależy od zamożności i miejsca zamieszkania. Urzędnicy coś doregulują, zaostrzą nadzór i sankcje. Może sypną grosza, jeśli się utrzyma wzburzenie Owsiaka i opinii publicznej. Ale niewiele się zmieni. Nawet jeżeli zmiany zostaną wprowadzone, pieniądze wydane, przepisy uchwalone.

W systemach tak zwanych usług publicznych nic się istotnie nie zmieni, jeżeli nie zmieni się jedno: cel ich funkcjonowania. Służba zdrowia jest tu najbardziej wyrazistym i dramatycznym przykładem. Pararynkowa gra, w której biorą udział pielęgniarki, lekarze, dyrektorzy, NFZ i Ministerstwo Zdrowia, została tak zaprojektowana, że liczą się tylko pieniądze i procedury.

Polityka 11.2013 (2899) z dnia 12.03.2013; kraj; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Wyrugowani z systemu"
Reklama