Społeczeństwo

Samotny papież w kryzysie

Rozmowa z watykanistą Marco Politim

Marco Politi: Podczas sześciu lat swojego pontyfikatu Benedykt XVI przechodzi nieustanne kryzysy, wpada z jednego w drugi. Marco Politi: Podczas sześciu lat swojego pontyfikatu Benedykt XVI przechodzi nieustanne kryzysy, wpada z jednego w drugi. Alessandra Benedetti / Corbis
Rozmowa z Marco Politim, watykanistą, autorem książki „Joseph Ratzinger. Kryzys papiestwa”.
Marco Politi (ur. 1947 r.) – włoski watykanista, publicysta dziennika „La Repubblica”. Autor m.in. „Papa Wojtyła. Pożegnanie”.Adam Warzawa/Forum Marco Politi (ur. 1947 r.) – włoski watykanista, publicysta dziennika „La Repubblica”. Autor m.in. „Papa Wojtyła. Pożegnanie”.
Moja książka nie jest stereotypową oceną osoby papieża – czy jest on konserwatystą, czy postępowcem, jest dobry czy zły. Ona opisuje poważny kryzys rządów papieża - wyjaśnia Marco Politi.materiały prasowe Moja książka nie jest stereotypową oceną osoby papieża – czy jest on konserwatystą, czy postępowcem, jest dobry czy zły. Ona opisuje poważny kryzys rządów papieża - wyjaśnia Marco Politi.

Agnieszka Zakrzewicz: – W wielu recenzjach pańskiej książki, jakie ukazały się we Włoszech, pojawia się stwierdzenie, że opisuje ona upadek pontyfikatu. To mocne słowa.
Marco Politi: – Ja wolę z większą ostrożnością używać słowa upadek, bo dopóki trwa ten pontyfikat, mogą wydarzyć się jeszcze pozytywne niespodzianki. Ale poczułem się w obowiązku opowiedzieć tę historię, gdy członek jednej z delegacji zagranicznych po spotkaniu z Benedyktem XVI stwierdził, że pojawiły się widoczne zaburzenia w funkcjonowaniu Watykanu. Moja książka nie jest stereotypową oceną osoby papieża – czy jest on konserwatystą, czy postępowcem, jest dobry czy zły. Ona opisuje poważny kryzys rządów papieża.

Z jednej strony spadła popularność Benedykta XVI. W ostatnich dwóch latach ubyło aż 2 mln wiernych przybywających regularnie na plac Św. Piotra lub do Castel Gandolfo. Z drugiej strony obserwujemy, że Watykan nie ma wpływu na politykę międzynarodową. Od miesięcy trwa np. arabska wiosna, a papież Niemiec nie powiedział jednego istotnego słowa na ten temat, podczas gdy papież Polak przez ponad ćwierć wieku prowadził dialog ze światem muzułmańskim. Wojtyła przyzwyczaił nas także do potrójnego dialogu: chrześcijanie, muzułmanie, żydzi.

Ratzinger podjął działania, które podważyły 27 lat wysiłków Wojtyły. Należy do nich przywrócenie modlitwy za Żydów, odwołanie ekskomuniki dla lefebrystów, przemówienie w Ratyzbonie, za które musiał przeprosić muzułmanów. Dlaczego to robi?
Podczas sześciu lat swojego pontyfikatu Benedykt XVI przechodzi nieustanne kryzysy, wpada z jednego w drugi. One się piętrzą i przerastają go. Ratzinger wszedł w poważny konflikt z muzułmanami. Jest w nieustającym konflikcie z Żydami. Przede wszystkim jednak wszedł w konflikt ze światem katolickim – za przywrócenie mszy przedsoborowej. Wreszcie konflikt ze światem naukowym i z rządami wielu państw, którego podłożem jest stosunek do AIDS.

Ostatni, najbardziej widoczny kryzys tego pontyfikatu to kwestia pedofilii?
Benedykt XVI zdobył się na odwagę, aby wreszcie powiedzieć, co jest złego w Kościele, i zaproponować zmiany. W liście do biskupów irlandzkich zarzuca im, że postąpili źle ukrywając zbrodnie, mówi, że księża powinni stanąć także przed sądami cywilnymi i przede wszystkim, że w centrum uwagi powinny być ofiary, a nie źle pojęte dobro Kościoła. Jednak po tych odważnych i dobitnie wypowiedzianych słowach, po spotkaniach z ofiarami księży pedofilów w różnych krajach brakuje realizacji obietnic. Nie zostały otwarte archiwa watykańskie, nie zdecydowano się na rozpoczęcie wielkiego dochodzenia międzynarodowego we wszystkich diecezjach. Przede wszystkim jednak – do tej pory nie ruszyło dochodzenie we Włoszech, gdzie episkopat zależy bezpośrednio od papieża. Do dziś nie powołano w tym kraju stosownej komisji kościelnej lub kościelno-państwowej, jak to miało miejsce w Niemczech, Belgii, Austrii, Irlandii i Stanach.

To prawda, że ponad 60 proc. przypadków pedofilii ma miejsce w rodzinach, do wielu aktów przemocy seksualnej dochodzi w internatach, domach dziecka, więzieniach dla nieletnich. Jednak fakt, że także w instytucjach Kościoła katolickiego mają miejsce przestępstwa seksualne, wymaga szczególnego napiętnowania, gdyż Kościół katolicki przepowiada systematycznie czystość, nakazuje swoim kapłanom żyć w celibacie i zawsze proponuje siebie jako gwaranta moralności.

Do przestępstw pedofilii w Kościele katolickim dochodziło przez wieki, a przez ostatnie dziesięciolecia udokumentowano ich systematyczne ukrywanie. Do tej pory nigdy nie myślano o ofiarach, lecz o obronie dobrego imienia instytucji. To potwierdził oficjalnie papież Benedykt XVI. Żeby wyjaśnić do końca kwestię odpowiedzialności, musimy dodać, że zarówno Wojtyła, jak i Ratzinger należeli do tej części hierarchii watykańskiej, która uważała, że pedofilia jest grzechem, a nie przestępstwem, i że księża muszą odkupić swoje winy jedynie wobec Boga. Tak więc zdecydowana większość hierarchii eklezjastycznej, aż do chwili wybuchu skandalu pedofilii, prowadziła podwójną grę wiedzy i niewiedzy.

Ofiary pedofilii mówią jeszcze o dwóch ważnych rzeczach – zniesieniu przedawnienia przestępstwa pedofilii oraz wprowadzeniu obowiązku zgłoszenia przestępstwa także cywilnemu wymiarowi sprawiedliwości. Watykan nadal to ignoruje.
Tak, to pokazuje dwuznaczne zachowanie Watykanu i brak silnych rządów papieża. Watykan mówi w tej chwili, że biskupi mają śledzić stosowne normy narodowe. Są kraje, w których prawo zmusza biskupa do złożenia doniesienia na policję, i kraje – takie jak Włochy – gdzie takiego obowiązku nie ma. Dlatego Watykan powinien sam zobowiązać swoich biskupów do składania doniesień.

Wygląda na to, że papież dużo mówi, a mniej robi…
Joseph Ratzinger jest wielkim teoretykiem – dostrzega i rozumie problemy, nie ma jednak temperamentu osoby, która je rozwiązuje. Na przykład papież jest świadom sekularyzacji Europy i tego, że współczesne chrześcijaństwo nie może być pakietem zakazów, że wiara musi być szczera, a nie z obowiązku – ale nie potrafi temu zaradzić i sprostać.

W tej chwili Kościół katolicki przeżywa największy kryzys powołań w swojej historii. W Ameryce Łacińskiej, w Afryce są parafie, w których ksiądz pojawia się raz na miesiąc lub rzadziej. W diecezjach Europy Zachodniej brakuje przynajmniej jednej trzeciej księży, wielu duchownych musi pracować na dwa etaty. Jeżeli załamie się system parafii, załamie się cała struktura Kościoła. W ostatnich latach ubyło również 40 tys. sióstr zakonnych i nie ma chętnych na ich miejsce.

Ale chyba problem jest znacznie poważniejszy niż brak rąk duchownych do pracy?
Kilka miesięcy przed wyborem na papieża kardynał Ratzinger udzielił mi wywiadu. Powiedział wtedy ważną rzecz: „Nie można kierować współczesnym Kościołem jak monarchią”. Teraz natomiast rządzi jak monarcha, nawet bez konsultacji z kolegium kardynalskim, które zebrało się zaledwie trzy razy. Nie można kierować wielkim organizmem religijnym, liczącym ponad miliard wiernych, tak odgórnie i samotnie. W Watykanie zebranie szefów wszystkich dykasteriów – czyli posiedzenie gabinetu rządu – odbywa się jedynie dwa razy do roku. Co by się działo, gdyby posiedzenie gabinetu prezydenckiego Stanów Zjednoczonych odbywało się dwa razy do roku?

Wojtyła na obiedzie i kolacji gościł zawsze jedną lub dwie osoby. To znaczy, że każdego roku słuchał uwag i opinii przynajmniej 300–400 osób (duchownych, intelektualistów, artystów) i to w różnych sprawach oraz na różne tematy. Natomiast ten papież praktycznie nie widuje nikogo – nawet nuncjuszy i ambasadorów. Za pontyfikatu Jana Pawła II, za każdym razem, gdy nuncjusz lub ambasador przybywał do Rzymu, składał wizytę i relację papieżowi. Benedykt XVI widuje dyplomatów tylko na początku i na końcu ich kariery. Nie czuje więc pulsu polityki zagranicznej.

Jest jeszcze jeden problem. Benedykt XVI wybrał sobie na swoją prawą rękę – czyli na sekretarza stanu – kardynała Bertonego, który (jak on sam) pochodzi z Kongregacji Doktryny Wiary, nie ma więc doświadczenia politycznego i dyplomatycznego. Pius X, który też był skupiony na aspekcie teologicznym, wybrał na sekretarza stanu kard. Rafaela Merry del Vala, który miał olbrzymie doświadczenie dyplomatyczne, w ten sposób równoważąc teologię i politykę. Tego brakuje w tym pontyfikacie. W kurii nie ma partii antypapieskiej, wszyscy są jednak bardzo niezadowoleni, że Watykan stracił na znaczeniu międzynarodowym.

Papież Benedykt XVI przypomina więc trochę bohatera filmu Nanniego Morettiego „Habemus papam”?
Jeżeli zapytamy papieża, okaże się, że on, oczywiście, nie odczuwa tego oddzielenia od świata. Podczas jednej z podróży mówił dziennikarzom, że widuje często swoich współpracowników, że przybywa do niego wielu przyjaciół z Niemiec, wielu pielgrzymów. W rzeczywistości jednak rządzi w samotności i jest osamotniony. Większość czasu i energii intelektualnej poświęca na pisanie swojego wielkiego dzieła o Chrystusie.

To prawda, że w pewnym stopniu Benedykt XVI jest podobny do postaci papieża z filmu Morettiego. Również Ratzingera, zaraz po wyborze, ogarnął strach. W swoich rozmowach z dziennikarzem niemieckim Peterem Seewaldem mówił: „Dla mnie wybór na papieża to było zbliżanie się do gilotyny. Prosiłem Boga – Ty mnie postawiłeś w tej sytuacji, teraz mi musisz pomóc”. Myślę, że on od samego początku zdawał sobie sprawę, że co innego jest być teologiem, a co innego kierować i zarządzać Kościołem powszechnym.

Możliwa jest dymisja?
W przeszłości byli papieże, którzy stanęli przed problemem dymisji: Pius XII, gdyby uwięzili go hitlerowcy, Paweł VI i Jan Paweł II – w przypadku nieuleczalnej choroby. Ich rozważania na temat dymisji były jednak tajemnicą. Benedykt XVI jest pierwszym papieżem, który mówi otwarcie w książce wywiadzie „Światło świata”, że jeżeli papież nie czuje się zdolny do bycia papieżem pod względem fizycznym, psychicznym lub psychologicznym – ma prawo, a nawet obowiązek złożyć dymisję. Mamy więc do czynienia z osobą, która nie chce być papieżem za wszelką cenę i nie wyobraża sobie rządzenia Kościołem w stanie, w jakim robił to ciężko chory Wojtyła. Dlatego Benedykt XVI może zdecydować się w przyszłości na złożenie dymisji i to będzie jego wielka, radykalna reforma Kościoła katolickiego.

Na razie jednak jest tak, że okręt ma słabego sternika. Jakie niebezpieczeństwa grożą z tego powodu Kościołowi?
Katolicyzm w Europie jest już religią mniejszościową, ponieważ wzrasta obojętność w stosunku do religii i indywidualizm religijny. Istnieje też wielki rozdźwięk pomiędzy tym, co myślą wierni, a tym, co mówi Kościół w sferze moralności seksualnej. Ja już nawet nie nazywam tego moralnością seksualną, lecz życiem prywatnym, aby podkreślić tę głęboką różnicę pomiędzy sposobem myślenia współczesnych katolików a hierarchii. W takich sprawach jak seks przedmałżeński, rozwody, używanie antykoncepcji, zapłodnienie in vitro, testament biologiczny – katolicy decydują już zupełnie samodzielnie i nie uznają odgórnych nakazów i zakazów.

Pojawiło się też pierwsze pokolenie niedowierzających. Aspekt ten i nazwę fenomenu wskazali katoliccy badacze uniwersyteccy i księża. Najmłodsza generacja nie zna podstaw doktryny wiary: Ewangelii, sakramentów, psalmów, modlitw. Nie jest więc antyreligijna, antyklerykalna czy ateistyczna – lecz jest zwyczajnie niedouczona i nie przykłada żadnej wagi do tej nauki. Nie będzie w stanie przekazać swoim dzieciom tych elementów wiary, które są oparte na tradycji oralnej, jak na przykład modlitwy. Pokolenie to jest bardzo uduchowione, ale nie wierzy w tego samego Boga, w jakiego wierzyli rodzice i dziadkowie. Jest to Bóg osobisty, indywidualny, a modlitwa najczęściej jest zastępowana przez medytację.

Ten fenomen jest widoczny na Zachodzie. Trudno powiedzieć, żeby tak było w Polsce, gdzie dzieci uczy się podstaw religii w szkole.
To zjawisko jest bardzo widoczne w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych. Ja myślę jednak, że także w Polsce należałoby przeprowadzić dokładne badania na ten temat, gdyż uczyć się czegoś w szkole, nie znaczy umieć. Wprowadzenie religii do szkół także we Włoszech spowodowało efekt odwrotny – uczniowie traktują religię jak przedmiot, który należy zakuć na egzamin i zapomnieć. Badania uniwersyteckie zlecone przez Kościół we Włoszech pokazały, że dwie trzecie młodzieży nie wierzy, że Chrystus był synem Boga – a przecież o Włoszech mówi się, że to kraj katolicki w 80 proc. Myślę, że nie należy tworzyć mitów katolickich Włoch i Polski, bo to rozmija się z rzeczywistością.

Nasuwa się więc pytanie, dlaczego Ratzinger został wybrany na papieża?
Część elektorów – wybierając Josepha Ratzingera – myślała, że będzie to pontyfikat przejścia dla przeprowadzenia kilku podstawowych reform w Kościele. Do tej pory podjęto trzy takie reformy – do wprowadzenia dwóch papież został zmuszony. Pierwsza dotyczy finansów watykańskich i Banku IOR, który musiał zaakceptować wszystkie międzynarodowe normy przeciwko praniu brudnych pieniędzy. Druga, która nie ma jeszcze ostatecznego kształtu, to surowsze kary dla księży dopuszczających się przestępstw seksualnych na nieletnich. Jedyna reforma, jaką Benedykt XVI wprowadził z własnej woli, to zrównanie mszy przedsoborowej (w rycie trydenckim) z mszą Pawła VI – czyli ponowne odwrócenie księży tyłem do wiernych… To, jak już mówiłem, podzieliło Kościół. Stąd moje przekonanie o kryzysie tego pontyfikatu.

rozmawiała Agnieszka Zakrzewicz

Marco Politi (ur. 1947 r.) – włoski watykanista, publicysta dziennika „La Repubblica”. Autor m.in. „Papa Wojtyła. Pożegnanie” i współautor (wraz z Carlem Bernsteinem) biografii „Jego świątobliwość Jan Paweł II i nieznana historia naszych czasów”. „Joseph Ratzinger. Kryzys papiestwa” to najnowsza jego książka.

Polityka 09.2012 (2848) z dnia 29.02.2012; Coś z życia; s. 82
Oryginalny tytuł tekstu: "Samotny papież w kryzysie"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama