Społeczeństwo

Zakup intymny

Randki w sieci

Dwóch na trzech użytkowników serwisów randkowych spotyka się z wybraną osobą już w ciągu tygodnia od pierwszego kontaktu. Dwóch na trzech użytkowników serwisów randkowych spotyka się z wybraną osobą już w ciągu tygodnia od pierwszego kontaktu. Agnieszka Pietrzykowska / Polityka
Wirtualne znajomości i romanse przyciągnęły uwagę psychologów. Czego się tam doświadcza i co przeżywa?
Nowe wydanie specjalne „Polityki” pt.  „Sztuka Życia” w kioskach od 20 kwietnia.promocja/Polityka Nowe wydanie specjalne „Polityki” pt. „Sztuka Życia” w kioskach od 20 kwietnia.

Tekst pochodzi ze specjalnej publikacji „Polityki” pt. „Sztuka Życia”. Na 140 stronach autorzy wraz ze swoimi rozmówcami - Wojciechem Waglewskim, Piotrem Cieplakiem, Igą Cembrzyńską zastanawiają się nad receptą na szczęśliwe i spełnione życie. „Sztuka Życia” już w kioskach. Więcej informacji o Sztuce Życia.

Polski tytuł książki autorstwa pary psychologów Moniki T. Whitty i Adriana N. Carra „Wszystko o romansie w sieci. Psychologia” obiecuje bardzo dużo. W oryginale brzmi skromniej - „Cyberspace Romans 1st edition” („Romans w cyberprzestrzeni pierwsze wydanie”). Bo to faktycznie początki badań. Z wszelkimi trudnościami tego etapu, jak zmaganie się z problemem rozbieżności wyników publikowanych przez różnych badaczy. Często jest to pozorna rozbieżność. Whitty i Carr podkreślają, że nie można traktować Internetu jako przestrzeni jednorodnej; to zbiór różnych przestrzeni, rządzących się własnymi prawami i przyciągających rozmaitych ludzi (są miejsca sprzyjające nieśmiałym, wycofanym i takie, w których nie brak przebojowych ekstrawertyków). To konstatacja fundamentalna. Autorzy książki szukają podbudowy w różnych teoriach, ale najciekawsze są wyniki ich własnych pionierskich badań.

Romans wirtualny – zdrada realna

Za autora pojęcia „cyberprzestrzeń” uważa się Williama Gibsona, autora powieści science fiction „Neuromancer” (1996 r.). Dla Gibsona cyberprzestrzeń to miejsce zabawy, ekstremalnej wolności, spełniania marzeń, gdzie każdy może stworzyć sobie nową tożsamość. Wielu badaczy eksponuje to, że flirt w sieci oparty jest na słowach, nie na naszej fizyczności, że umożliwia interakcje erotyczne między ludźmi, których ciała mogą się nigdy nie zetknąć. Whitty i Carr twierdzą, że odcieleśnienie nie jest aż tak pełne, jak się niektórym wydaje. Osoby świadczące usługi seksualne przez telefon muszą przełożyć fizyczność seksu na dźwięk, a odbiorca tego przekazu musi go odpowiednio zrekonstruować. Podobnie jest z seksem przez Internet. „Niektórzy – wskazują Whitty i Carr - opisują, jak wygląda ich ciało i jakie jest w dotyku. Poza tym każdy może dołączyć wybrane przez siebie zdjęcie albo film, żeby przedstawić swoją fizyczność – choć nie musi to być akurat zdjęcie ich ciała”.

Prawdopodobnie Whitty jako pierwsza podjęła próbę określenia, czy ludzie traktują niewierność w sieci inaczej niż tę w świecie realnym. W 2003 r. przebadała 1117 osób w wieku 17-70 lat, część z nich miała doświadczenie z internetowymi związkami, a część nie. Ankieta Whitty dotyczyła takich zachowań jak stosunek płciowy, cyberseks, hotczat, dzielenie się uczuciami oraz różnego rodzaju pornografii. Niektóre z zachowań online badani uznawali za zdradę, przejaw niewierności. Cyberseks postrzegali jako większe zagrożenie od ściągania pornografii. Osoby bez doświadczeń seksualnych w sieci częściej uznawały je za niebezpieczne niż osoby, które takie doświadczenia miały. Bardziej skłonne, by uznać tę formę seksu za zdradę, były panie, zwłaszcza najmłodsze (17-22 lat) i najstarsze (45 plus). „Być może – konkludują Whitty i Carr - to wcale nie intensywność kontaktu fizycznego ani nawet świadomość, że ich partner się masturbuje, jest dla nich najważniejsza, lecz fakt, że pożąda on innej osoby i dąży do kontaktu seksualnego z kimś innym niż oni”. Whitty uznała, że cyberseks to jednak „seks realny”, który tak samo może wpłynąć na związek ze świata realnego.

Potwierdziły to jej dalsze badania. W 2005 r. przedstawiła uczestnikom (234 osoby, 17-57 lat) dwie lustrzane historyjki o parze, która była ze sobą od ponad roku. W jednej wersji mężczyzna odkrywał, że jego partnerkę łączy coś z inną osobą, którą poznała w Internecie. W drugiej wersji odkrycia dokonywała kobieta. Badani mieli napisać ciąg dalszy obu scenariuszy. Whitty chodziło o uzyskanie niezafałszowanej odpowiedzi na pytanie, czy stworzenie w sieci związku z kimś innym niż nasz partner ze świata realnego należy uznać za zdradę. Tylko niewielka grupa uważała, że do zdrady nie doszło. Aż 86 proc. było zdania, że strona poszkodowana czuła się zdradzona, a 51 proc. - że strona zdradzająca miała świadomość, iż zdradza. Niewierność emocjonalna okazała się równie ważna jak seksualna, przy czym kobiety częściej akcentowały ten aspekt.

Blisko połowa respondentów prorokowała, że w następstwie cyberromansu rozpadł się pierwotny związek. Częściej taki scenariusz tworzyły panie. W kilku opowiadaniach osoba zdradzana dokonywała zemsty na zdrajcy.

 

Kłamstwo online

Whitty sprawdzała też, czy w Internecie ludzie chętnie zmieniają płeć. Badanie dotyczyło uczestników czatów. Wyszło jej, że czatujący mężczyźni częściej kłamią na temat płci (28 proc.) niż czatujące kobiety (18 proc.). Prym w oszukiwaniu wiodły osoby, które spędzały na czacie najmniej czasu - pewnie doraźni użytkownicy nie traktowali tej przestrzeni tak poważnie jak regularni bywalcy.

Czy w sieci kłamiemy chętniej niż w świecie realnym? Tę kwestię próbował zgłębić zespół Jeffreya Hancocka, Jennifer Thom-Santelli i Thompsona Ritchie (2004 r.). Poprosili oni uczestników eksperymentu o prowadzenie swoistego pamiętnika: mieli notować każde kłamstwo i każdy kontakt społeczny. Potem autorzy badania zliczyli kłamstwa, jakich badani dopuścili się w kontaktach bezpośrednich, w rozmowach telefonicznych, w komunikatorach internetowych oraz e-mailach. Dla każdego kanału komunikacji ustalono współczynnik nieszczerości (liczba kłamstw podzielona przez liczbę wszystkich kontaktów). Okazało się, że badani częściej kłamali przez telefon niż w rozmowach bezpośrednich, w e-mailach zaś kłamali znacznie rzadziej niż oko w oko.

Problem kłamstwa przewija się też w badaniach Whitty, dotyczących użytkowników największego australijskiego internetowego serwisu randkowego. Zachęca on, by korzystający z niego zamieszczali zdjęcia. Wymaga danych na temat płci, miejsca zamieszkania, wyglądu, zainteresowań, oczekiwań wobec partnera. Wielu teoretyków pomniejszało znaczenie wyglądu w kontaktach za pośrednictwem Internetu, ale serwisów randkowych to na pewno nie dotyczy. Właśnie wygląd okazał się pozycją numer jeden na liście oczekiwań osób indagowanych przez Whitty (aż 96 proc. mężczyzn i 83 proc. kobiet uznało wygląd partnera za bardzo ważny). Ale istotne były też wspólne zainteresowania i wartości, status społeczno-ekonomiczny oraz charakter - ten ostatni ważniejszy dla kobiet (80 proc.) niż dla mężczyzn (63 proc.). Dla 40 proc. badanych liczyła się odległość między miejscowościami, w których mieszkają. Na znak zodiaku zwracało uwagę 3 proc. panów i 16 proc. pań.

Właśnie w kwestii wyglądu internetowi randkowicze oszukiwali najczęściej. Aż 68 proc. badanych zetknęło się z osobami, które podały się za atrakcyjniejsze, umieszczając nieaktualne zdjęcie. (Przeterminowane fotki to specjalność pań, grzech popełniany przez prawie co drugą).
Ale zakłamywane są także inne elementy profilu - cechy charakteru, zainteresowania, wiek, status społeczno-ekonomiczny, stan cywilny, zamiary (niektórzy deklarowali chęć budowy związku, choć myśleli tylko o seksie). Panowie częściej kłamali w sprawie ich obecnego związku (np. czy mają dzieci, z kim mieszkają - 13 proc.), a także zainteresowań (panowie  - 10 proc., panie  – 0 proc.).

Cztery wersje Jessiki

Jeśli ktoś chciałby skorzystać z tego, że sieć pozwala wyeksponować inne atuty niż ciało, to z serwisami randkowymi nie powinien wiązać wielkich nadziei. Większe szanse, by zauroczyć wnętrzem ma na czatach czy w grupach dyskusyjnych. To miejsca, gdzie ludzie poznają się stopniowo, dają sobie czas. Przenoszenie zawartych tu znajomości do świata realnego dokonuje się wraz z budowaniem wzajemnego zaufania (od adresów e-mail lub numeru komunikatora, przez numer telefonu, po spotkanie twarzą w twarz). Spora część psychologów zwraca uwagę, że cyberprzestrzeń ułatwia idealizowanie partnera.    

Dwóch na trzech użytkowników serwisów randkowych spotyka się z wybraną osobą już w ciągu tygodnia od pierwszego kontaktu. Większość dąży do jak najszybszego spotkania, by sprawdzić czy internetowy partner – jak to często określali w badaniach  -  zaiskrzy. „Po kilku pierwszych próbach –  dzieliła się swymi doświadczeniami Jenny - nauczyłam się, że zbyt wiele e-maili i telefonów, zanim się z kimś spotka na kawie czy gdzieś indziej, może być dużym błędem. Przynajmniej dla mnie, bo choć rodzi się jakaś nić przyjaźni i pewna intymność, to jeżeli między wami nic nie zaiskrzy i nie chcesz już się z tym kimś przyjaźnić, powstaje dziwne uczucie”.

Dlatego użytkownicy portali randkowych dużo uwagi poświęcają budowie profilu. Z badania Whitty wynika, że mają na uwadze dwa cele: zainteresować innych swoją osobą, a jednocześnie pozostać „realnym”, żeby nie rozczarować drugiej strony przy spotkaniu twarzą w twarz.

Jednakowoż – jak wynikło z badań - wielu użytkowników miało jednocześnie kilka profili. Jessica stworzyła cztery wersje siebie. Zauważyła, że różne zdjęcia przyciągają różnych mężczyzn. Na jednym profilu napisała, że szuka kochanka. Pisała, że interesuje ją i krótka, i długa znajomość. Ten profil zainteresował wielu panów, ale związane z nim doświadczenia skłoniły Jessicę do zmiany zapisu - zadeklarowała zainteresowanie tylko dłuższą znajomością.

Danny zaś zauważył: „Przekonałem się, że kobiety korzystające z internetowego serwisu randkowego po prostu robią zakupy. One już wiedzą, jakiego mężczyznę chciałyby poznać, i rozglądają się za kimś, kto wpadnie im w oko, albo kto się raczej nie nadaje, ale nie jest jeszcze taki zły. Ja to sobie obrazuję przykładem magnetowidu, który musi odtwarzać i nagrywać, ale musi też ładnie wyglądać pod telewizorem”.

Cóż, skoro nasze usieciowione dzieci – jak już pisaliśmy w tym rozdziale – będą inaczej niż my rozumiały pojęcia znajomości i przyjaźni, to pewnie i miłość będzie dla nich znaczyć coś zupełnie innego. Dla współczesnego człowieka szczęśliwy związek z tym drugim pozostaje wartością najwyżej cenioną i marzeniem najczęściej deklarowanym. A umiejętność jego stworzenia – wręcz esencją sztuki życia. 

Monica T. Whitty, Adrian C. Carr, Wszystko o romansie w sieci. Psychologia związków internetowych, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2009.

Tekst pochodzi ze specjalnej publikacji „Polityki” pt. „Sztuka Życia”. Na 140 stronach autorzy wraz ze swoimi rozmówcami - Wojciechem Waglewskim, Piotrem Cieplakiem, Igą Cembrzyńską zastanawiają się nad receptą na szczęśliwe i spełnione życie. „Sztuka Życia” już w kioskach. Więcej informacji o Sztuce Życia.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama