Lotnicze Pogotowie Ratunkowe (LPR) jest samodzielnym publicznym zakładem opieki zdrowotnej, powietrznym ZOZ podlegającym Ministerstwu Zdrowia. Tyle że zamiast karetek pogotowia ma śmigłowce i samoloty, wyposażone jak ambulanse. W kraju o kiepsko rozwiniętej sieci dróg i autostrad latające karetki LPR często są jedynym ratunkiem.
LPR to dziś 16 baz stałych i jedna tymczasowa (Koszalin). Oprócz lekarzy i ratowników medycznych pogotowie zatrudnia również 78 pilotów (w przyszłości ma być ich ok. 100) oraz liczny personel techniczny. Flota składa się z dwóch samolotów sanitarnych typu Piaggio Avanti, Piaggio Avanti II oraz z kilkunastu śmigłowców. Do niedawna były to głównie dobre, ale już przestarzałe Mi-2, skonstruowane na początku lat 60. w Związku Radzieckim, a produkowane wyłącznie w Polsce. Jedynym nowoczesnym śmigłowcem była włoska Agusta A109E Power, która 20 listopada 2009 r. rozbiła się podczas lądowania.
Ubyło też śmigłowców Mi-2. Część maszyn utracono w wypadkach (ostatni – zimą 2009 r.), inne po prostu się zużyły.
W przetargu na nowy śmigłowiec dla LPR walczyły dwa wielkie europejskie koncerny lotnicze: włosko-brytyjska AgustaWestland ze swym modelem A109 i francusko-niemiecki Eurocopter z EC 135. Oba oferowały sprawdzone i popularne na rynku konstrukcje. W październiku 2007 r. zwycięzcą został Eurocopter. Do końca 2010 r. firma ma dostarczyć 23 nowe śmigłowce oraz symulator lotu.
Delikatny jak kobieta
Nowe śmigłowce mają zupełnie inne rozwiązania konstrukcyjne. Choćby wirnik główny, który obraca się w przeciwną stronę niż w Mi-2. Dla laika to drobiazg, ale piloci muszą zmienić swoje nawyki, utrwalone podczas tysięcy godzin spędzonych w powietrzu. Wirnik główny ma też inną konstrukcję. Dzięki niej EC 135 jest znacznie bardziej wrażliwy od Mi-2 na sygnały drążka sterowego. Instruktorzy Eurocoptera do znudzenia powtarzają polskim pilotom, którzy szkolą się w firmie, że EC 135 jest delikatny jak kobieta.
W czasie szkolenia ze względów bezpieczeństwa często lata się po tzw. kręgu, który ma... kształt prostokąta. Zakręty powinny być w trakcie takiego lotu wykonywane pod kątem 90 stopni i bez zmiany wysokości. Po 1,5 tygodnia ćwiczeń, po kolejnym locie, jeden z instruktorów poirytowany powiedział kursantom: „Krąg jest prostokątem. Nie rombem, nie trójkątem. Zapamiętajcie wreszcie”.
Cechą charakterystyczną Eurocoptera, uznawaną za zaletę w lotnictwie sanitarnym, jest fenestron, czyli wirnik ogonowy umieszczony w specjalnej obudowie. Wyeliminowało to możliwość uderzenia przez obracające się śmigło ogonowe na przykład przechodzącego za blisko człowieka. To ważne zwłaszcza w trakcie działań ratowniczych, gdy wokół helikoptera lądującego w przygodnym miejscu lub na źle przygotowanym lądowisku zawsze kręci się dużo ludzi: załogi karetek pogotowia, strażacy, policja, gapie.
Do nowych, z polskiej perspektywy, rozwiązań konstrukcyjnych dochodzi jeszcze nowoczesne wyposażenie: komputery sterujące silnikiem, układy wspomagania stabilizacji, oparte na żyroskopach światłowodowych, autopilot i cyfrowe układy nawigacyjne, o których konstruktorom i załogom radzieckich śmigłowców nigdy się nie śniło. Zamiast dziesiątek zegarów i wskaźników wszystkie informacje wyświetlane są na ekranach komputerów.
Cała ta bardzo droga elektronika wyświetla komunikaty po angielsku. To kłopot dla większości polskich pilotów, dlatego w czasie szkolenia, również w czasie lotu, towarzyszy im tłumacz. Jednym z częściej powtarzających się zwrotów w czasie lotów szkoleniowych jest left clear – lewa wolna. Raz jednak instruktor powiedział right clear (prawa wolna), a zmęczona tłumaczka odruchowo przetłumaczyła to jako lewa wolna. Minęła chwila, po której usłyszała w słuchawkach instruktora mówiącego karcącym tonem: Did you said lewa wolna?
Przesiadka na nowy sprzęt
Piloci latający w LPR są doświadczonymi lotnikami, absolwentami akademii wojskowych, którzy w armii na śmigłowcach wylatali tysiące godzin. Pracowali i szkolili się jednak głównie na sprzęcie radzieckim. Przestawienie się na nowy jest dla nich trudne. Instruktorzy Eurocoptera twierdzą, że pilot latający wcześniej wyłącznie na sprzęcie zachodnim potrzebuje przeciętnie 8 godzin szkolenia w powietrzu, by bez problemu zdać egzamin końcowy. Piloci z Polski czasem i po 14 godzinach szkoleń w powietrzu nie zdawali lub zdawali na poziomie minimalnym. Dlatego nawet po pomyślnym ukończeniu szkolenia nadal muszą trenować.
Oprócz pilotów szkolą się mechanicy. Oni również nie znają angielskiego. Właśnie dlatego przetłumaczono na polski całą, liczącą ok. 40 tys. stron, dokumentację śmigłowca. Tłumacze potrzebni są nie tylko w czasie szkolenia, ale i w czasie zwyczajowej kolacji, podczas której piloci czy mechanicy z różnych krajów, ale z jednej grupy zajęciowej, integrują się nad golonką przy piwie. Wtedy okazuje się, że sympatyczne pilotki z holenderskiej policji wcześniej w armii holenderskiej uczyły się rozpoznawać i niszczyć radzieckie i polskie czołgi po to, by po kilku latach spotkać się na manewrach NATO z Polakami, którzy z kolei mieli szturmować depresje Holandii.
Koszt szkolenia podstawowego pilota w ośrodkach szkoleniowych Eurocoptera to ok. 100 tys. zł. Kontrakt na zakup śmigłowca przewiduje przeszkolenie w Niemczech 50 pilotów i dużej grupy mechaników. Pozostali mają być już szkoleni w Polsce przez polskich pilotów po dodatkowym kursie instruktorskim. LPR zamierza być pierwszą cywilną organizacją w Polsce, która szkoli własnych pilotów.
Dziś są dwa sposoby zdobycia w kraju licencji pilota śmigłowca: w armii lub na prywatnych, bardzo drogich kursach. To jest powód, dla którego każdy, kto chce zatrudnić w Polsce pilota śmigłowca, musi szukać wśród wojskowych emerytów lub kusić wysokimi pensjami pilotów, by odeszli z armii. Ale i to nie załatwia sprawy, bo przesiadka na nowy sprzęt też wymaga nauki.