Kasy od dawna walczyły o prawo udzielania długoterminowych kredytów hipotecznych. Zgodnie z ustawą o SKOK, mogą pożyczać pieniądze tylko na 5 lat. Okazja, by wprowadzić zmiany w prawie, pojawiła się w ubiegłej kadencji. Parlament uchwalił wówczas ustawę o finansowym wsparciu rodzin, zgodnie z którą budżet państwa dopłacać ma do oprocentowania kredytów hipotecznych zaciąganych przez rodziny nieposiadające mieszkania. Preferencyjnych kredytów miały udzielać banki i Kasy. Przy okazji dokonano zmian w ustawie o SKOK – znosząc ograniczenie terminu, na jaki mogą one udzielać kredytów. O nowelizację walczyli zawzięcie posłowie PiS. Politycy PO i Lewicy zarzucali im „skok na ustawę”. Ci ostatni zaskarżyli nowelizację do Trybunału Konstytucyjnego. Parę dni temu uznał on, że wprowadzenie bocznymi drzwiami zmian w ustawie regulującej działalność Kas było niezgodne z konstytucją.
Władze Krajowej SKOK – „czapy” nad wszystkimi Kasami w Polsce – przedstawiły sprawę po swojemu. „Przywrócenie przez Trybunał artykułu dotyczącego maksymalnego okresu udzielania kredytów do pięciu lat czyni system SKOK jeszcze bardziej bezpiecznym” – przekonywał w swym oświadczeniu Andrzej Dunajski, rzecznik „krajówki”. I dodawał, że tym samym Trybunał potwierdził oficjalnie różnicę między Kasami a bankami.
Taka interpretacja pasuje jednak doskonale do prowadzonej przez Kasy kampanii pod hasłem: „Nie wińcie nas. Nie jesteśmy bankiem”. I znów: władze Krajowej SKOK nie wspominają, że przez kilka lat z ogromnym zaangażowaniem walczyły o to, by Kasy miały własny bank. W sierpniu ub. roku Komisja Nadzoru Finansowego odrzuciła ich wniosek o powołanie banku, argumentując, że osoby zarządzające Kasą Krajową nie dawałyby gwarancji „ostrożnego i stabilnego zarządzania” nim. Wątpliwości KNF budził m.in. system powiązań rodzinno-biznesowo-politycznych, który powstał wokół Kas (opisywany wielokrotnie przez POLITYKĘ).
We wspomnianej kampanii Kasy bardzo podkreślają swoją „polskość”. Równocześnie ich władze przenoszą udziały w firmach należących do systemu Kas do spółki utworzonej w Luksemburgu, a rzecznik „krajówki” przyznaje, że chodzi o „optymalizację zobowiązań podatkowych” (dodajmy, że niedawno po wielu latach zwolnienia z płacenia podatków Kasy zostały objęte tym obowiązkiem). To rzeczywiście bardzo „polskie”.
Teksty Bianki Mikołajewskiej dotyczące SKOK-ów opublikowane w POLITYCE:
- SKOK na ustawę - Prezydent Kaczyński idzie na odsiecz grupie, która od lat rządzi systemem SKOK-ów
- To nie jest skok - Jakub Szulc, ekonomista, poseł PO, główny autor projektu nowelizacji ustawy o SKOK-ach
- Superkasa Stefczyka - Im więcej wiedzy udaje się zgromadzić – a w nieprzejrzystej, obrosłej spółkami i fundacjami strukturze SKOK zadanie to niełatwe – tym lepiej widać, jak działalność kas odbiega od pierwotnych, szczytnych założeń. Oto kolejna porcja ustaleń
- Kasa rządzi - SKOK-ami zainteresowaliśmy się dwa lata temu. Powodem była prowadzona wtedy w Sejmie akcja lobbingowa promująca projekty ustaw o upadłości konsumenckiej oraz zapobieganiu lichwie, na których miały skorzystać Kasy. Gdy przyjrzeliśmy się im dokładniej, okazało się, że ich działalność znacznie odbiega od pierwotnych, szczytnych założeń – samopomocy i oddolnej demokracji – które towarzyszyły początkom SKOK
- SKOK na wolność słowa - Krajowa Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa nadzorująca wszystkie SKOK w Polsce żąda, by sąd nałożył na „Politykę” i „Gazetę Wyborczą” zakaz wszelkich publikacji na ich temat
- Bunt w SKOK - Przez kilkanaście lat działalnością Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, gromadzących oszczędności setek tysięcy Polaków, nikt się specjalnie nie interesował. Nasze publikacje ujawniające nieprawidłowości w SKOK wywołały reakcję mediów, parlamentarzystów i samych członków Kas, a także organów ścigania
- Kasa Wielkiej Piątki - SKOK-i miały służyć najuboższym: udzielać im tanich pożyczek, przyjmować wysoko oprocentowane lokaty. Stały się maszynką do zarabiania pieniędzy dla wąskiej grupy osób – władz Kasy Krajowej. Dużych pieniędzy
- Wielki SKOK - SKOK-i po cichu wyrosły na jedną z większych i zasobniejszych instytucji finansowych. Mają ponad milion członków, sieć placówek większą niż PKO BP i jeszcze potężniejszą sieć powiązań, dzięki której udaje się przeforsować w parlamencie kolejne korzystne ustawy. Układ polityczno-biznesowo-rodzinny, jaki oplata SKOK, jest imponujący. A wszystko to za parawanem idei tanich sąsiedzkich kredytów. W sumie przykład kapitalizmu politycznego – godny przestudiowania