Przypomniany przy okazji obecnej powodzi raport Najwyższej Izby Kontroli z marca jest zatrważający. W przypadku większości wałów przeciwpowodziowych nie można nawet stwierdzić, w jakim są stanie, bo nie mają aktualnych badań technicznych. Nie istnieje plan ochrony przeciwpowodziowej dla Polski, choć na jego przygotowanie czekamy już osiem lat. NIK punktuje szereg zaniedbań w województwie małopolskim i świętokrzyskim, czyli obszarach dorzecza Wisły. W przygotowaniu jest już kolejny raport, dotyczący dorzecza Odry. Zostanie on opublikowany za miesiąc, ale z informacji uzyskanych przez „Politykę” wynika, że także on będzie miażdżący dla lokalnych władz. Efekty wieloletnich zaniedbań są natomiast już widoczne w bilansach strat. Za wcześnie jeszcze na szacowanie szkód wyrządzonych przez trwającą właśnie powódź. Jednak dane za ostatnie lata, zebrane przez NIK, są niepokojące.
Od 2007 do 2009 r. suma strat z powodu powodzi w dwóch tylko województwach – świętokrzyskim i małopolskim – stale rosła. Zwiększyła się z 194 mln w 2007 r. do aż 519 mln zł w ubiegłym roku. Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń, dotyczących całej Polski, wynika, że odszkodowania z powodu strat związanych z siłami natury (nie tylko, ale przede wszystkim powodzie) wzrosły w 2009 r. w porównaniu z rokiem poprzednim aż o jedną trzecią. Jak to możliwe, skoro każdy kolejny sezon nie jest znacznie gorszy od poprzedniego?
W swoim raporcie NIK powołuje się na wnioski zawarte w przygotowanym ponad dwa lata temu przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji „Programie ochrony przed powodzią w dorzeczu Górnej Wisły”. Okazuje się, że mimo tragicznych doświadczeń z 1997 r., z czasu tzw. powodzi tysiąclecia, wciąż są zabudowywane naturalne tereny zalewowe. NIK podkreśla, że w strefach zagrożonych powodzią powstają zarówno nowe budynki mieszkalne, jak i obiekty użyteczności publicznej.