Ujmując rzecz skrajnie, może się zdarzyć, że w jednej klasie spotykają się uczniowie z domów, gdzie nikt nikogo nie widuje nago, i tacy, którzy wyrośli przy agencji towarzyskiej zatrudniającej mamę.
Ojciec uczennicy jednej ze szkół podstawowych w Poznaniu rozpoznał wśród matek przyprowadzających dzieci do szkoły prostytutkę świadczącą mu usługi. Zażądał bezzwłocznego usunięcia dziewczynki z klasy, do której chodziło także jego dziecko. Nie życzył sobie, aby stykało się ono z córką osoby pracującej w agencji „jako dziwka”.
Profesor Maria Beisert z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Mickiewicza w Poznaniu, która zajmowała się tą sprawą, stwierdza, że ma do czynienia coraz częściej z problemami dzieci osób związanych z seksbiznesem. Zgłosiło się na przykład małżeństwo prowadzące agencję towarzyską. Nauczycielka w szkole poprosiła dzieci o wzięcie udziału w pracy zawodowej rodziców i opisanie swych wrażeń. Rodzice zastanawiali się, czy powiedzieć nastolatce prawdę. Ojciec się nie zgadzał, matka uznała, że skoro ona poradziła sobie z informacją o charakterze firmy, to i córka da sobie z tym radę, a nawet może, tak jak ona, kiedyś będzie pracować w firmie w neutralnym charakterze. Powiedziała córce prawdę. Dziewczynka przeżyła szok, zadawała histeryczne pytania, próbowała uciekać z domu.
– Jeśli rodzice dzieci uczestniczą fizycznie w biznesowych praktykach seksualnych, następuje nieuchronne rozchwianie intymności – mówi Maria Beisert. – Związek staje się inny, a dzieci to widzą albo wyczuwają. Nie rokuje to dobrze dla związków zawieranych przez nie w dorosłym życiu.
Samo przebywanie w rozerotyzowanym powietrzu wyzwala w dzieciach bardziej otwarte przejawianie swej seksualności – piszą William N.