Joanna Podgórska: – Czy da się żyć bez stereotypów?
Prof. Mirosław Kofta: – Jest to bardzo trudne. Stereotypy mają nie tylko tę cechę, że najczęściej są negatywne, ale też pozwalają na uproszczenie obrazu rzeczywistości, pogrupowanie ludzi w pewne kategorie. Mówi się wręcz o ekonomicznej funkcji stereotypów. Ułatwiają orientację, porządkują obraz świata. Ta orientacja jest oczywiście nieco powierzchowna, ale to ważne, gdy spotykamy nowych ludzi z innych grup społecznych, narodowości, żebyśmy mieli jakiś wstępny sąd, jacy ci ludzie są.
Rzeczywistość uproszczona
Mówi się, że to uproszczona mapa świata społecznego, w którą wyposażyła nas ewolucja.
Nie wiem, jak daleko sięgają tu hipotezy psychoewolucyjne. Niewątpliwie treść stereotypów jest pochodzenia społecznego. Tworzą się w nas pod wpływem rodziców, szkoły, literatury, mediów, a także poprzez osobiste kontakty z członkami różnych grup i kategorii społecznych. Natomiast można zgodzić się z tezą, że sama skłonność do uporządkowania świata społecznego w kategorie jest uwarunkowaną ewolucyjnie tendencją do tworzenia prostego obrazu rzeczywistości – ogólnoludzką i naturalną. Poznanie służy działaniu. Gdybyśmy nie kategoryzowali ludzi, trudno byłoby podejmować decyzje, zachowywać się sensownie w różnych sytuacjach społecznych. Stereotyp zwiększa kontrolę poznawczą nad rzeczywistością. Bez niego bylibyśmy zupełnie bezradni, przytłoczeni ogromną ilością informacji. W pewnym sensie ważniejsze jest to, że mamy jakąś wiedzę o ludziach z pewnej grupy czy kategorii, niż fakt, że ta wiedza może być niekiedy błędna, nadmiernie uproszczona. To jest jasna strona stereotypu.
Ciemna strona to teorie spiskowe?
To szczególny rodzaj stereotypu. Gdy w psychologii społecznej mówi się o stereotypach grupowych, np. etnicznych, chodzi o obraz typowego członka danej grupy, któremu przypisuje się pewne cechy charakteru, styl życia itp. Często mają one jakiś związek z rzeczywistością. Jednak sprawiają, że patrzymy na członków grupy jak na osoby do siebie podobne, a to często prowadzi do błędów. Natomiast teorie spiskowe nie dotyczą członków grupy, ale jej funkcjonowania jako całości. Głoszą, że pewna grupa ludzi w sposób skryty współdziała, żeby przejąć władzę, kontrolować nasze umysły, zagraża naszej tożsamości.
Teorię spisku porównuje się do klinicznej paranoi, jest równie spójna i równie trudna do eliminacji.
Niektóre teorie spiskowe są bardzo trwałe, przekazywane z generacji na generację; jak choćby ta, która jest jądrem antysemityzmu. Z drugiej strony bywa tak, że określone zdarzenie produkuje teorie spiskowe, np. katastrofa samolotu.
Albo atak na WTC?
Tak. Zdarzają się osoby, które najwyraźniej mają skłonność do myślenia spiskowego, szukają jakichś układów, ukrytych przyczyn związanych z tajnym porozumieniem jakiejś grupy.
Jakie cechy sprzyjają takiemu myśleniu?
Na pewno wysoki poziom autorytaryzmu. Także właściwość umysłu, którą nazywa się potrzebą poznawczego domknięcia, szukanie jasnych, prostych interpretacji rzeczywistości, czarno-białe widzenie świata. Problem także w tym, na ile tolerujemy wieloznaczność i niepewność. Niektórzy znoszą je dobrze, wręcz czują się pobudzeni do twórczego myślenia. W innych niepewność wyzwala niepokój, dyskomfort, więc dążą do jej zredukowania. Ci będą bardziej skłonni do przyjmowania i trzymania się stereotypów. Ale ważniejszy od cech osobowości jest stosunek do grupy własnej. Niedawno moje koleżanki i koledzy zainteresowali się zjawiskiem narcyzmu grupowego – najwięcej badań nad nim robi obecnie prof. Agnieszka Golec de Zavala. Chodzi o bezkrytycznie pozytywny stosunek do grupy własnej – na przykład gloryfikacja własnego narodu, której towarzyszy przeświadczenie, że jesteśmy niedoceniani, skrzywdzeni, niesprawiedliwie osądzani.
Brzmi znajomo.
To krucha, obronna postać kolektywnej samooceny. Jak wykazały wspomniane badania, skłonność do takiego myślenia jest dość silnie związana z wiarą w spiskową teorię dotyczącą narodu żydowskiego. To badanie było robione w kontekście antysemityzmu. Gotowość do angażowania się w myślenie spiskowe o „obcych” może też zależeć od okoliczności, nie musi być na stałe wbudowana w człowieka. W innych badaniach na Uniwersytecie Warszawskim sprawdzaliśmy reakcje studentów na przypomnienie informacji o okrucieństwach, jakich po wojnie niektórzy Polacy dopuszczali się wobec Żydów. Jedna grupa dostała te informacje, druga nie. Okazało się, że to ma istotny wpływ na stosunek do teorii spiskowej. Ci, którym przypominano te informacje, bezpośrednio potem w większym stopniu akceptowali teorię żydowskiego spisku.
To brzmi rzeczywiście paranoicznie.
My tu nie mówimy o ludziach zaburzonych, o psychopatach. Te efekty dotyczą zwykłych ludzi. Prawdopodobnie przypomnienie tej informacji zagraża pozytywnemu wizerunkowi grupy własnej – w tym przypadku Polaków. Spiskowa teoria, nadając ofiarom – na poziomie symbolicznym – cechy prześladowców, wydaje się tutaj ideą, która służy obronie dobrego imienia grupy własnej: ofiary należały do grupy, która nas przez wieki gnębiła. Czyli teoria spiskowa nie musi być na stałe wbudowana w naszą osobowość, ale może uaktywniać się w odpowiedzi na zagrożenie pozytywnego wizerunku „swoich”.
Paradoksalnie z tego by wynikało, że lepiej nie mówić o Jedwabnem, żeby nie budzić demonów.
Skłonność do pozytywnego myślenia o własnej grupie jest bardzo silna, bardzo ludzka i głęboko w nas osadzona. Ale dla poprawy relacji międzygrupowych niezwykle ważne jest też uświadomienie sobie, że nie wszystko, co robiliśmy jako wspólnota, było dobre. Dopóki nie zacznie się mówić o takich rzeczach, dopóty nie ma szansy na przepracowanie i zmodyfikowanie wzajemnych relacji z innymi grupami – historyczne pojednanie. Dojrzała tożsamość narodowa musi uwzględniać nie tylko rzeczy wielkie, a także nie tylko to, że byliśmy ofiarami, ale również negatywne momenty historii – agresję, okrucieństwa uczynione innym. Warto o tym mówić, nawet gdy to tematy kontrowersyjne i wzbudzają burzę, bo to może zmieniać naszą świadomość.
Zmiana stereotypów jest kosztowna i bolesna; w przypadku autostereotypu Polaków, zgodnie z którym byliśmy wyłącznie ofiarami światowego sprzysiężenia wrogich nam sił, próba dokonania takiej zmiany może prowadzić do efektów paradoksalnych – wywołać kurczowe wręcz bronienie pozytywnej tożsamości.
Postawy jawne i utajone
A jeśli chodzi o zwykłe, niespiskowe stereotypy – kogo najchętniej pakujemy do tych mentalnych szufladek?
Wszystkich. Są stereotypy związane z płcią, bardzo silnie zakorzenione w kulturze, z rasą, z wiekiem. Najczęściej badane są stereotypy etniczne. Dowolna wyrazista grupa społeczna rodzi stereotypowe myślenie. To rodzaj uproszczonej wiedzy o grupie, w której przemieszane są elementy pozytywne i negatywne: np. pracowity i zorganizowany Niemiec, ale zarazem zimny drań, blondynka ładna, ale głupia, Żyd inteligentny, ale chytry.
Molierowski pan Jourdain nie wiedział, że mówi prozą. Czy podobnie nie wiemy, że myślimy stereotypowo?
Samoświadomość naszych stereotypów i postaw międzygrupowych, a zwłaszcza ich wpływu na to, jak oceniamy innych i jak się wobec nich zachowujemy, jest bardzo ograniczona. Można wyróżnić dwa rodzaje postaw, które przyjmujemy wobec członków innych grup. Jedne sobie uświadamiamy, możemy je wyrazić, nawet w jakiś sposób ocenzurować w zależności od tego, z kim rozmawiamy. Sprawujemy kontrolę nad ich ekspresją. Drugie to postawy utajone – ich źródłem są negatywne skojarzenia i doświadczenia z przeszłości, z których istnienia nie zdajemy sobie sprawy. Nierzadko postawy jawne i utajone są sprzeczne.
Jedne i drugie wpływają na nasze zachowanie, ale na inne jego aspekty. Postawy jawne wpływają przede wszystkim na treść tego, co mówimy, a utajone na naszą mimikę, mowę ciała. Na przykład – nie wiedząc dlaczego – odsuwamy się od osoby, która należy do grupy, wobec której żywimy silne uprzedzenia. Wypowiadamy pozytywne stwierdzenia na temat danej grupy w kontakcie z jej przedstawicielem, ale nasza twarz wyraża niechęć. Według badań Johna Dovidio, utajone negatywne postawy białych Amerykanów wobec czarnych przejawiają się też w tym, że biali w rozmowie z czarnymi unikają kontaktu wzrokowego, nie zdając sobie z tego sprawy. Ale to nie jest tak, że postawy jawne są pozorne, a utajone prawdziwe. Jedne i drugie są realne, ale zależą od czegoś innego i mają wpływ na inne aspekty zachowania.
Sporo tu jednak podświadomych wpływów.
Nie tylko nie jesteśmy w pełni świadomi naszych postaw, ale również tego, jak stereotypy wpływają na nasze uczucia, myśli i zachowanie. Człowiek może zdawać sobie sprawę z treści stereotypów, ale w życiu codziennym, w kontaktach z ludźmi, przy odbiorze informacji one automatycznie i w sposób nieświadomy wpływają na ukierunkowanie naszej uwagi, na sposób kategoryzowania nowych informacji, na to, jakie wnioski wyciągamy z zachowania innej osoby. Stereotypy wpływają na cały proces przetwarzania informacji. W badaniach amerykańskich stwierdzono, że samo nazwisko podejrzanego może mieć duży wpływ na przekonanie o jego winie, jeśli chodzi o przestępstwo związane z przemocą, a dowody są sprzeczne. Jeśli jest to nazwisko anglosaskie, skłonność do obwiniania jest znacznie słabsza niż wtedy, gdy jest to nazwisko typowo latynoskie. Stereotyp impulsywnego, agresywnego Latynosa uaktywnia się w głowach ludzi bez ich wiedzy i wpływa na osąd sytuacji.
Z tego wynika, że stereotyp może zabić, gdy na przykład żywi go sędzia mający wydać wyrok.
W tym sensie tak. Stereotypy stają się szczególnie groźne, gdy grupy są ze sobą w konflikcie, zwłaszcza zadawnionym. Mogą skończyć się etniczną wojną. Są skrótowym zapisem historii negatywnych doświadczeń międzygrupowych, przekazywanych transgeneracyjnie jako rodzaj zbiorowej pamięci. One są najtrudniejsze do modyfikacji. I wtedy mogą zabijać, bo przyczyniają się do usprawiedliwiania aktów agresji wobec przedstawicieli drugiej strony. Mobilizują do działań kolektywnych przeciwko innym. Ale tu nie chodzi tylko o hołdowanie negatywnym stereotypom. Przy konfliktach etnicznych może dochodzić do dehumanizowania członków grupy obcej. To trochę inny proces. Wówczas akt przemocy, okrucieństwo nie wywołuje poczucia winy, nie uruchamia wśród oprawców standardów moralnych, sprawia, że wszystko jest dozwolone, „bo to nie jest człowiek”.
Nawiasem mówiąc, ze wspomnianych wcześniej badań, w których sprawdzaliśmy reakcje studentów na informacje o polskich okrucieństwach wobec Żydów, wynika, że im większa skłonność do myślenia spiskowego, tym większa także do dehumanizowania Żydów jako grupy, odmawiania im zdolności do ludzkich uczuć. Tu leży największe niebezpieczeństwo teorii spiskowej: nie tylko prowadzi do rozpoznania rzekomego wroga, ale też do jego odczłowieczenia.
Rozmiękczanie stereotypów
Gdy spojrzeć na współczesną Polskę – kogo najbardziej lubimy szufladkować?
Też wszystkich. Stopień zaszufladkowania zależy od tego, ile mamy kontaktów z członkami danej grupy. Im więcej indywidualnych kontaktów, tym lepiej zdajemy sobie sprawę z różnorodności ludzkich charakterów. Jeśli ktoś nie zna żadnego świadka Jehowy, widzi tę grupę w sposób uproszczony. Kto nie ma znajomych feministek, będzie je kojarzył z brzydkimi, głośnymi, agresywnymi kobietami, które domagają się czegoś absurdalnego. Poznając ludzi, stajemy się mniej skłonni do używania stereotypów. Pani jako dziennikarka zna zapewne wielu polityków, a zatem ma zróżnicowany obraz ich postaw, kompetencji, charakterów. Człowiek, który tylko ogląda gadające głowy w telewizji, może ich postrzegać stereotypowo: kłócą się, kradną, oszukują.
Nie oznacza to, że stereotypy nie ulegają rozmiękczeniu albo zmianie. Na przykład dawniej nasz stosunek do Ukrainy był stereotypowo negatywny. Pod wpływem pomarańczowej rewolucji, z którą czuliśmy rodzaj emocjonalnej wspólnoty, bo przypominała nam rewolucję Solidarności, ten obraz bardzo zmienił się na lepsze.
Proces rozmiękczania i rozpadu stereotypów dzięki kontaktowi jest jednak możliwy tylko wtedy, gdy grupy nie są silnie zantagonizowane. W przypadku długotrwałego, zadawnionego konfliktu człowiek wchodzi w kontakt z innym z wysokim poziomem lęku, nieufności bądź wrogości i łatwo interpretuje jego zachowania w sposób negatywny. Dochodzi wtedy do samopotwierdzania się stereotypu.
Żartów o Żydach już w Polsce opowiadać nie wypada, o gejach i feministkach jeszcze tak, ale już nie w każdym towarzystwie. Stereotypy się rozmyły czy utajniły?
Fakt, że ludzie przestają otwarcie używać stereotypów, nie oznacza wcale, że zmienił się ich sposób myślenia. Ale niewątpliwie świadomość, że stereotypowe wypowiedzi czy głupawe żarty to coś niemile widzianego, silnie wpływa na zachowanie. Może nawet skłaniać do refleksji, do przewietrzenia zawartości własnej głowy. Łatwiej jednak zmodyfikować swoje zachowanie niż treść stereotypów, bo one mają dużą bezwładność. Zwłaszcza stereotypy spiskowe. Tu jestem pesymistą. Jeśli tego rodzaju system przekonań raz się uformował, to już może nie ulec zmianie. Dlatego lepiej zapobiegać ich powstawaniu, przez edukację, kontakty międzykulturowe.
Kiedyś kierowca taksówki, którą jechałam, zaczął wygłaszać antysemickie teksty. Kazałam natychmiast się zatrzymać i wysiadłam. Może w przyszłości daruje sobie takie zachowanie, żeby nie stracić klienta, ale przy okazji pewnie uznał mnie za część żydowskiego spisku.
Prawdopodobnie tak. Siła takich przekonań bierze się stąd, że dostarczają prostego objaśnienia rzeczywistości, są uniwersalną teorią wyjaśniającą, dlaczego źle się dzieje. A jednocześnie bywają silnie związane z tożsamością narodową. Roman Dmowski, jeden z ważnych kreatorów naszej współczesnej tożsamości, wskazywał Żydów jako odwiecznych i najważniejszych wrogów Polski. Antysemityzm jest silnie związany z polskim nacjonalizmem, może więc być uniwersalnym wytrychem objaśniającym źródła naszych narodowych klęsk i nieszczęść, a także indywidualnych niepowodzeń. Trzeba jednak dodać, że – w miarę upływu lat – postawy wobec Żydów stają się w Polsce coraz bardziej pozytywne i znaczenie myślenia spiskowego stopniowo słabnie.
Według jednej z koncepcji większą skłonność do stereotypowego myślenia mają ludzie, którzy postrzegają siebie bardziej w kategoriach my niż ja.
Tak może być, ale w każdym z nas tkwi i indywidualista, i członek wspólnoty. Czujemy się członkami różnych grup: narodowych, zawodowych, płciowych. Choćby ktoś był nie wiedzieć jakim indywidualistą, oglądając mecz dostrzega stronniczość sędziego na korzyść przeciwników, a nie dostrzega oczywistych fauli naszych.
Rozmawiała Joanna Podgórska
Prof. Mirosław Kofta, jeden z najwybitniejszych polskich autorytetów w dziedzinie psychologii osobowości i psychologii społecznej. Specjalizuje się m.in. w badaniu mechanizmów funkcjonowania stereotypów i uprzedzeń. Pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej oraz Polskiej Akademii Nauk. Dyrektor Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW.