Kościół Franciszka naszych czasów
Reformator zza Spiżowej Bramy
Dwa rodzaje wyzwań. Narzekania na kościelną machinę nie są niczym nowym. Podobnie jak wypominanie Kościołowi, że nie umie sprostać wyzwaniom współczesności. 50 lat temu było gorzej. Kościołowi przepowiadano rychłą katastrofę. W pięć dekad po Soborze Watykańskim II – mimo niezwykle silnego mitu o jego cudotwórczej roli – Kościołem wstrząsają wojny kulturowe, a tu i ówdzie pojawiły się schizmy. Nie jest to być może największy kryzys w dziejach tej instytucji, ale sytuacja rysuje się nie najlepiej.
Kościół staje twarzą w twarz z problemami dwojakiej natury: wewnętrznej i zewnętrznej. Te pierwsze to konieczność zreformowania struktury, uporania się ze skandalami i znalezienie sposobu na to, by przekonać innych, że naprawdę się zmienia – czyli zrobić to samo, co przed pół wiekiem udało się Janowi XXIII i Pawłowi VI. Wyzwania zewnętrzne zmuszają do zajęcia stanowiska wobec dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości społeczno-politycznej XXI w.
Niezałatwione do końca sprawy. Franciszek nie jest reformatorem, który zaczyna od zera. Praktycznie każdy z jego niedawnych poprzedników podejmował próby reform i trzeba zauważyć, że Kościół jest inny niż ten sprzed 50 lat. Jan Paweł II przeprowadził zmiany w kurii rzymskiej. Także walka ze skandalami natury finansowej nie zaczęła się za obecnego papieża. Próby rewizji finansowej podejmowano i za Jana XXIII, i za Jana Pawła II – Stolica Apostolska wstrząsana aferą Banco Ambrosiano (Bank Watykański nawiązał współpracę z mediolańskim Banco Ambrosiano, który prał mafijne pieniądze, przepuszczając je przez konta watykańskie, co wyszło na jaw w 1980 r.