Pomimo wcześniejszej zapowiedzi ministra Michała Kamińskiego, podobno z prezydentem nie uzgodnionej, Lech Kaczyński nie ujawni raportu o stanie swego zdrowia. W wywiadzie dla Polskiego Radia powiedział m.in.: „Każdego polityka będzie można rozegrać, jeżeli chodzi o stan jego zdrowia (...). W ciągu ostatnich paru miesięcy miałem około stu wystąpień publicznych (...). I proszę mi powiedzieć, czy w którymkolwiek z tych momentów widać było, że ja mam jakieś wady, jeżeli chodzi o stan zdrowia. Nie, nie mam. Oczywiście mam 59 lat, a więc nie mam takiego zdrowia jak wtedy, gdy miałem 39”.
Otóż mało kto wie bądź pamięta, że Lech Kaczyński dokonał już publicznej, lekarskiej autolustracji. W lipcu 2005 r., w trakcie kampanii prezydenckiej, ujawnił w Internecie (www.lechkaczynski.pl/autolustracja.php) ponad 400 stron otrzymanych z IPN kopii dokumentów Służby Bezpieczeństwa, w których przewija się jego nazwisko. W teczce (Sygn. IPN Gd 159–330) są m.in. dokumenty z 1982 r. dotyczące jego stanu zdrowia. Kaczyński miał wówczas 33 lata. Od 13 grudnia 1981 r. do 17 października 1982 r. internowany był w Strzebielinku koło Wejherowa. W dokumentach z tego okresu znajdziemy m.in. kopię zaświadczenia wystawionego 23 grudnia 1981 r. przez prof. Joannę Muszkowską-Penson, wówczas ordynatora oddziału wewnętrznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Gdańsku (do dziś jest ona osobistym lekarzem Lecha Wałęsy): „Zaświadczam, że dr praw Lech Kaczyński ur. w 1949 r. choruje od 2-ch lat na chorobę wieńcową serca, manifestującą się napadami częstoskurczu nadkomorowego oraz innymi zaburzeniami rytmu i bólami dławicowymi. W/w jest leczony przeze mnie ambulatoryjnie, przyjmuje stale propranolol oraz okresowo inne leki. Winien być w stałej obserwacji lekarskiej, w wypadku wystąpienia częstoskurczu, wymaga hospitalizacji”.
Dalej mamy kilka kart ambulatoryjnych z wpisami lekarzy, z których wynika, że Lech Kaczyński w dniach 13–17 II 1982 r. uczestniczył w głodówce, a okres internowania ciężko znosił. Skarżył się m.in. na „uczucie kołatania serca i duszności”, „obrzęki kończyn dolnych”, „bóle głowy” i „zgagę”. W teczce z IPN są wyniki badania krwi obwodowej, wydruk kardiogramu z opinią lekarza: „wymaga częstego monitorowania”, a także recepta wystawiona 8 sierpnia 1982 r., na której Lechowi Kaczyńskiemu przepisano m.in. spasmophen duplex i thioridazin. Jeśli nazwy tych leków wpiszemy do internetowej przeglądarki, to z medycznego portalu Przychodnia.pl dowiemy się, że spasmophen stosuje m.in. przy chorobie wrzodowej żołądka i dwunastnicy, stanach skurczowych jelit i nadmiernym wydzielaniu soku żołądkowego. Natomiast thioridazin „łagodzi w mniejszych dawkach niepokój i lęk (objawy neurotyczne), w większych dawkach natomiast poprawia stan w chorobach dających zmienione odczucia rzeczywistości (schizofrenia, psychoza maniakalna)”. Jego zastosowanie to: „Zmieniona interpretacja rzeczywistości z ideami prześladowczymi, urojeniami i halucynacjami. Niepokój i przygnębienie. Zmiany osobowości z napadami agresji. Splątanie u osób starszych. Niepokój i nadaktywność w alkoholizmie”.
Nie wiadomo, czy zgromadzona przez SB dokumentacja medyczna z 1982 r. wiernie oddaje ówczesny stan zdrowia Kaczyńskiego (w książce „O dwóch takich co ukradli… Alfabet braci Kaczyńskich” prezydent wspomina jedynie: „w drugiej połowie czerwca wylądowałem w więziennym szpitalu”), czy też niektóre z tych dokumentów sporządzono po to, by uzyskać złagodzenie reżimu osadzenia bądź nawet wcześniejsze zwolnienie do domu, gdzie na Kaczyńskiego czekała żona z półtoraroczną córką. Przyszły prezydent, ujawniając w 2005 r. te dokumenty, w żaden sposób się do nich nie odniósł i sam złamał chroniącą go tajemnicę lekarską. Na zwołanej wtedy konferencji prasowej powiedział, że nie ma nic do ukrycia.