Ważną cechą marketingu szeptanego jest to, że otrzymywana przez potencjalnego klienta rekomendacja nie pochodzi od firmy, ale od użytkownika, który sam wypróbował produkt. Odbiorca tego rodzaju informacji jest skłonny myśleć, że jest ona bezstronna i wiarygodna. Zwłaszcza, kiedy informację otrzymuje od osoby, którą zna bezpośrednio, to zakłada, że nie wprowadziłaby go ona w błąd.
Oczywiście firmy wykorzystujące marketing szeptany robią wszystko, żeby zwiększać wiarygodność przekazywanej informacji. Więc, choć faktycznie osoby przekazujące informacje działają na rzecz określonej firmy (a więc nie są to informacje bezstronne), to fakt ten jest skrzętnie ukrywany. Odbiorca nie jest też świadom, że zarządzający marketingiem szeptanym dysponuje całym zestawem narzędzi, żeby uczynić go bardziej skutecznym. (Warunkiem powodzenia tej formy marketingu jest to, aby rekomendowana informacja wzbudzała zainteresowanie adresata, tak aby sam chciał się z nią zapoznać i by zechciał przekazać ją dalej.)
Kiedy wzrosło zainteresowanie marketingiem szeptanym, pojawiła się też skłonność, żeby uczynić go jeszcze skuteczniejszym. Na forach internetowych udzielają się coraz częściej specjalnie wynajęci przez firmę fikcyjni użytkownicy. Problem manipulowania przekazywanymi informacjami zaczął przybierać coraz bardziej radykalną postać.
Równocześnie zaczęły pojawiać się apele o prawdę, pomysły tworzenia kodeksu dobrych praktyk itp. Wydaje się, że nic one nie zmienią. Po pierwsze dlatego, że kiedy pojawia się okazja, by zwiększyć skuteczność jakiegoś działania i zarobić więcej, to zawsze będą tacy, którzy znajdą sposób, aby to zrobić. Po drugie, oskarżenie o stosowanie manipulacji nie może być zawężone do przypadku wprowadzania fikcyjnych użytkowników. Manipulowanie informacją w marketingu szeptanym jest jego istotną cechą od samego początku. Marketing ten z samych swoich założeń (jak zresztą każdy marketing) ma na celu nie tyle przekazanie informacji wiarygodnej, co przekazanie informacji skutecznej (zachęcającej do zakupu). Tradycyjna reklama w mniejszym albo większym stopniu „podrasowuje" rzeczywistość, a marketing szeptany robi to samo, tylko w bardziej wyrafinowany sposób, gdyż „udaje", że wcale go nie ma.
Marketing szeptany, nawet ten opierający się na szczerych opiniach konsumentów celowo zniekształca rzeczywistość. Posłużę się przykładem. Znałem kiedyś osobę, która wszystkim znajomym opowiadała historię pewnej swojej żarówki. Przetrwała ona wojnę i w latach sześćdziesiątych ciągle świeciła, choć inne „powojenne" żarówki wielokrotnie się przepalały. Opowiadający tę historię kończył ją zawsze sentencją: „przed wojną to były żarówki!". Jest to dobra ilustracja złudzenia poznawczego, jakiemu wszyscy ulegamy: w oparciu o jednostkowe zdarzenie (jedna przedwojenna żarówka) wyciągamy ogólny wniosek o całej klasie zdarzeń (wszystkie przedwojenne żarówki). Nietrudno wyobrazić sobie, jak marketing szeptany, poprzez swoje narzędzia, zrobiłby z tej historii zwielokrotniony przekaz o niezwykłej trwałości przedwojennych żarówek. Najbardziej szczere zeznanie tego rodzaju przekazywałoby obraz daleki od rzeczywistości. Szczerość to nie to samo, co wiarygodność!
Co Państwo sądzicie o takiej formie reklamy? Czy kiedyś się z nią zetknęliście? Zapraszamy do dyskusji na forum!
- Donośny szept - Marketing odkrył dla swoich celów plotkę i pocztę pantoflową
- Rafał Szymczak, dyrektor jednej z agencji PR - siedem uwag o marketingu szeptanym