Muzyka

Przeskoczyć Beatlesów

Recenzja płyty: The Beach Boys, "Smile Sessions"

materiały prasowe
Płytę „Smile” grupa The Beach Boys nagrywała w latach 1966–67, próbując przebić Beatlesów.

Muzyka pop z prostych piosenek wychodziła wtedy w stronę wyrafinowanej sztuki i kalifornijski zespół kierowany przez 24-letniego geniusza Briana Wilsona też parł w tę stronę. „Smile” wymyślił jako młodzieńcze oratorium, przesiąknięte duchowością, zbudowane na wielopiętrowych partiach wokalnych misternie sklejanych w dość jeszcze prymitywnym studiu nagraniowym. Walka z własnym perfekcjonizmem doprowadziła go na skraj szaleństwa, porzucił projekt, by wrócić do niego dopiero 37 lat później i nagrać od nowa w autorskiej wersji. Ale oryginalne taśmy – dziś przedstawione słuchaczom w możliwie najwierniejszym kształcie (całość oryginalnej płyty tylko w mono, do tego mnóstwo dodatków, w zależności od wersji, w jakiej kupimy album) – czekały na publikację aż do dziś, 44 lata, będąc w tym czasie jednym z najbardziej poszukiwanych wydawnictw nielegalnych. Bo oczywiście strzępki nagrań wyciekły z archiwów i były latami przedmiotem kultu oraz źródłem inspiracji młodych artystów. Tylko co czcili przez te lata? Dziś wszyscy fani „Smile” mogą się uśmiechnąć z ulgą, bo rzecz jest naprawdę wielka.

The Beach Boys, Smile Sessions, EMI

Polityka 47.2011 (2834) z dnia 16.11.2011; Afisz. Premiery; s. 77
Oryginalny tytuł tekstu: "Przeskoczyć Beatlesów"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Rozmowa z filozofem, teologiem i byłym nauczycielem religii Cezarym Gawrysiem o tym, że jakość szkolnej katechezy właściwie nigdy nie obchodziła biskupów.

Jakub Halcewicz
03.09.2024
Reklama